Wyjaśnienie masowego wycofania się Forda z pojazdów elektrycznych
Wyjaśnienie masowego wycofania się Forda z pojazdów elektrycznych
Wsierpniu Ford ogłosił, że intensyfikuje plany wprowadzenia na rynek całkowicie elektrycznego SUV-a z trzema rzędami siedzeń, powołując się na niski popyt wśród konsumentów i zatłoczony rynek.
„Widzimy ogromną konkurencję” — powiedział dziennikarzom John Lawler, wiceprezes i dyrektor finansowy Forda, podczas telekonferencji. „W rzeczywistości S&P Global … powiedział, że obecnie w przygotowaniu jest około 143 pojazdów elektrycznych dla Ameryki Północnej — a większość z nich to SUV-y z dwoma i trzema rzędami siedzeń”.
Wiadomość, że Ford wycofuje swój SUV EV, pojawiła się zaledwie miesiąc po tym, jak firma ogłosiła zmianę produkcji w swojej fabryce w Oakville w Ontario. Zakład, który był przeznaczony do produkcji pojazdów elektrycznych, przestawił produkcję na pickupy Forda z serii F, flagowe ciężarówki napędzane gazem.
„Ten ruch” – donosi New York Times – „jest najnowszym przykładem tego, jak producenci samochodów wycofują się z agresywnych planów inwestycyjnych w odpowiedzi na spowolnienie wzrostu sprzedaży pojazdów elektrycznych”.
Problem kosztów
Ostatnie wycofanie się Forda z produkcji pojazdów elektrycznych nie jest zaskoczeniem dla osób śledzących rynek pojazdów elektrycznych.
Ponad rok temu zauważyłem, że media donosiły o „ mnożeniu się ” pojazdów elektrycznych na parkingach dealerskich z powodu niskiego popytu ze strony konsumentów, co ostatecznie skłoniło Forda do zmniejszenia o połowę produkcji popularnego modelu F-150 Lightning, ograniczając produkcję do około 1600 pojazdów tygodniowo.
Rzeczywistość jest taka, że zarówno prawodawcy, jak i Waszyngton oraz firmy samochodowe bardzo źle ocenili popyt konsumentów na pojazdy elektryczne, który okazał się znacznie niższy niż prognozowano. Istnieje wiele powodów niskiego popytu, ale głównymi powodami są obawy konsumentów dotyczące pojazdów elektrycznych.
Cena jest jednym z czynników. Badania przeprowadzone w ostatnich latach wykazały, że pomimo rządowych dotacji, pojazdy elektryczne zazwyczaj kosztują średnio od 5000 do 10 000 dolarów więcej niż podobne pojazdy zasilane benzyną. To, że pojazdy elektryczne są droższe od samochodów zasilanych benzyną, może zaskoczyć niewielu czytelników, ale mniej znanym faktem jest to, że różnica cenowa się powiększa.
„Ceny pojazdów elektrycznych nie tylko rosną; rosną szybciej niż inflacja… szybciej niż ceny pojazdów [z silnikiem spalinowym]” Ashley Nunes, starsza współpracowniczka naukowa na Harvard Law School, zeznawała przed Kongresem w 2023 r., zauważając, że skorygowana o inflację średnia cena nowego pojazdu elektrycznego wzrosła do ponad 66 000 USD w 2022 r. w porównaniu z 44 000 USD w 2011 r.
Problem ładowania
Jednak koszty nie są jedynym zmartwieniem konsumentów.
Zdecydowana większość Amerykanów — 77 procent, według sondażu z 2023 r. przeprowadzonego przez Associated Press-NORC Center for Public Affairs Research i Energy Policy Institute na Uniwersytecie w Chicago — ma wątpliwości co do sposobu ładowania pojazdu elektrycznego, gdyby go kupili.
Obawy te nie są bezpodstawne. W lutym New York Times opublikował profil mężczyzny o imieniu Michael Puglia, który niedawno kupił Forda F-150 Lightning i powiedział, że był to „najfajniejszy” pojazd, jaki kiedykolwiek miał.
„Jest niewiarygodnie szybki i responsywny” – powiedział reporterowi Nealowi E. Boudette anestezjolog z Ann Arbor w stanie Michigan. „Technologia jest niesamowita”.
Problemem był zasięg pojazdu. Gdy zrobiło się zimniej, Puglia zauważył, że odległość, jaką mógł pokonać jego pojazd, drastycznie spadła. Jego wiara w ciężarówkę za 79 000 dolarów osłabła i zaczął się zastanawiać, czy powinien ją sprzedać.
„Ludzie mówią o 'lęku o zasięg' — to tak, jakby to była wina kierowcy” — powiedział Puglia dla Times . „Ale to nie jest nasza wina. Tak naprawdę nie mówią nam, jaki jest prawdziwy zasięg. Ciężarówka podaje, że to 300 mil. Chyba nigdy takiego nie miałem”.
Problem zasięgu pojazdów elektrycznych jest zaostrzony przez inne wyzwanie, przed którym stoją pojazdy elektryczne: brak stacji ładowania. Według Departamentu Energii w całym kraju na początku roku było 68 475 prywatnych i publicznych stacji ładowania. To ponad dwukrotnie więcej niż w 2020 r., ale nadal jest to zaledwie jedna trzecia liczby stacji benzynowych i znacznie poniżej prognoz.
Jednym z powodów, dla których infrastruktura ładowania pozostaje w tyle, jest niekompetencja rządu federalnego. Prawie trzy lata temu Departamenty Transportu i Energii USA ogłosiły 5-miliardowy wydatek na budowę flot stacji ładowania, aby poprowadzić „rewolucję pojazdów elektrycznych”. Do lata 2024 r. zbudowano zaledwie siedem stacji ładowania.
„To żałosne” – powiedział senator USA Jeff Merkley, demokrata z Oregonu. „Jesteśmy już w tym od trzech lat… To ogromna porażka administracyjna”.
O zyskach i stratach
Decyzja producentów samochodów, aby postawić wszystko na adopcję pojazdów elektrycznych, była w pewnym sensie racjonalna, ponieważ odpowiadali na naciski ze strony władz w Waszyngtonie, które ich zachęcały do rozszerzenia produkcji pojazdów elektrycznych. Jednak koszty słuchania ekspertów branżowych i polityków w Waszyngtonie zamiast konsumentów — i zysków — były wysokie.
W sierpniu 2023 r. NPR poinformowało, że dyrektor generalny Forda Jim Farley pędził naprzód z ambitną ekspansją EV, mimo że firma „traciła pieniądze na każdym sprzedanym EV”, a popyt konsumentów na EV gwałtownie spadał. Farley argumentował, że Ford przyciągał nowych klientów, ale było to kosztowne przedsięwzięcie. Ford odnotował stratę w wysokości 4,7 mld USD ze sprzedaży EV w 2023 r., około 40 525 USD na sprzedany pojazd.
„Jeśli ogromna masa konsumentów nie lubi fioletowych samochodów w zielone kropki, to społeczeństwo oparte na własności prywatnej nie będzie marnować zasobów na produkcję takich dziwnych samochodów” – napisał ekonomista Robert Murphy. „Każdy ekscentryczny producent, który lekceważy życzenia swoich klientów i produkuje pojazdy, które odpowiadają jego osobliwym gustom, wkrótce zbankrutuje”.
Murphy napisał te słowa ponad dwadzieścia lat temu, ale w pewnym sensie opisują one strategię biznesową Forda. Produkując masowo drogie pojazdy elektryczne, których konsumenci nie chcieli, i sprzedając je ze stratą, Ford w pewnym sensie wypuszczał na rynek samochody w zielone kropki. Była to przegrana strategia i droga do bankructwa.
Ogromne wycofanie się Forda z EV jest częścią szerszego powrotu do rzeczywistości ekonomicznej. Firmy rozkwitają w gospodarce wolnorynkowej nie poprzez obsługę biurokratów, ale konsumentów, prawdziwych „szefów”.
„Oni, poprzez swoje zakupy i poprzez powstrzymanie się od zakupów, decydują, kto powinien posiadać kapitał i zarządzać zakładami” – napisał Mises. „Oni decydują, co powinno być produkowane i w jakiej ilości i jakości. Ich postawy przynoszą albo zysk, albo stratę dla przedsiębiorcy”.
Producenci samochodów ponoszą odpowiedzialność za swoją decyzję i zapłacili cenę w postaci strat. Jednak tej niewłaściwej alokacji zasobów prawdopodobnie można było uniknąć, gdyby nie nieudolne próby rządu federalnego, aby zmusić Amerykanów do zakupu pojazdów elektrycznych, które obejmowały nie tylko dotacje finansowane przez podatników, ale także jawną presję ze strony Waszyngtonu i federalne przepisy mające na celu stopniowe wycofywanie samochodów napędzanych benzyną .
Na szczęście centralnie planowana rewolucja EV wydaje się teraz martwa w wodzie, lub przynajmniej w całkowitym odwrocie. Rzecznik Kamali Harris niedawno powiedział Axios, że kandydat na prezydenta „nie popiera nakazu pojazdów elektrycznych”.
Zmuszanie Amerykanów do jazdy samochodami elektrycznymi zawsze było złym pomysłem pod względem ekonomicznym, ale teraz okazuje się, że jest to również zły pomysł pod względem politycznym.
To dobra wiadomość dla Forda i amerykańskich konsumentów.
Komentarze
Prześlij komentarz