O przewadze komparatywnej i międzynarodowej mobilności kapitału
O przewadze komparatywnej i międzynarodowej mobilności kapitału

Dwie dekady temu ekonomista Paul Craig Roberts połączył siły z senatorem Chuckiem Schumerem (D-NY), aby ostrzec przed globalizacją we współczesnym świecie. W swoim artykule z 6 stycznia 2004 r. w New York Timesie zatytułowanym „ Drugie przemyślenia na temat wolnego handlu ” Schumer i Roberts zauważyli, że argumentacja za wolnym handlem w widocznym miejscu przedstawia zasadę przewagi komparatywnej, której odkrycie przypisuje się Davidowi Ricardo ( 1772-1823). Schumer i Roberts zauważyli także, że Ricardo wyjaśniał działanie przewagi komparatywnej zakładając, że kapitał nie może przepływać przez granice międzynarodowe. Autorzy ci doszli następnie do wniosku, że argument za wolnym handlem w XXI wieku jest niesłuszny, biorąc pod uwagę łatwość, z jaką kapitał przekracza obecnie granice międzynarodowe. Jak Schumer i Roberts podsumowali swoją sprawę:
Kiedy Ricardo mówił, że wolny handel przyniesie wspólne korzyści wszystkim narodom, założył, że zasoby wykorzystywane do produkcji towarów – co nazywał „czynnikami produkcji” – nie będą łatwo przemieszczane przez granice międzynarodowe. Przewaga komparatywna zostaje podważona, jeśli czynniki produkcji mogą zostać przeniesione tam, gdzie są najbardziej produktywne: w dzisiejszym przypadku do stosunkowo niewielu krajów z dużą ilością taniej siły roboczej. W tej sytuacji nie ma już wspólnych zysków – jedne kraje wygrywają, inne przegrywają.
Dzień po ukazaniu się tego artykułu Roberts podczas wydarzenia w Brookings Institution przedstawił następującą prognozę , jeśli rząd USA nie ograniczy poważnie przenoszenia działalności – szczególnie tej, która zatrudnia pracowników umysłowych – do krajów o niskich płacach: „ Za dwadzieścia lat Stany Zjednoczone będą krajem Trzeciego Świata”. Ponieważ nie nałożono tak znaczących ograniczeń i ponieważ dwadzieścia lat później Stany Zjednoczone w oczywisty sposób nie są krajem trzeciego świata, kuszące jest ośmieszenie przewidywań Robertsa jako rażącej porażki i pozostawienie spraw na tym etapie.
Przewidywania Robertsa rzeczywiście strasznie się nie sprawdziły. Będąc ekonomistą, powinien był wiedzieć lepiej i nie przedstawiać tak absurdalnych prognoz. Jednak dwadzieścia lat później młodsze pokolenie protekcjonistów rozpowszechnia ten sam mit o przewadze komparatywnej. Wśród tych protekcjonistów szczególnie godny uwagi jest Oren Cass, który nie jest ekonomistą. Niedawno oświadczył :
Ricardo dobrze znał ograniczenia swojego modelu, zauważając, że jego hipotetyczny pomysł na wino i sukno sprawdzał się tylko ze względu na „trudności, z jakimi kapitał przemieszcza się z jednego kraju do drugiego”. Gdyby Portugalia była tanim producentem obu, „bez wątpienia byłoby korzystne dla kapitalistów angielskich i konsumentów w obu krajach, aby w takich okolicznościach zarówno wino, jak i sukno były produkowane w Portugalii, a zatem kapitał i siła robocza Anglii zatrudniona przy produkcji sukna powinny zostać w tym celu przeniesione do Portugalii. Wierzył, że zbawienną łaską jest „naturalna niechęć, jaką każdy człowiek musi opuścić do opuszczenia kraju, w którym się urodził”, uczucia, „które z przykrością widzę osłabione”. Przedstaw Ricardo Timowi Cookowi z Apple lub Elonowi Muskowi z Tesli, a może od razu wyprzeć się przewagi komparatywnej.
Prawdą jest, że Ricardo wyjaśniając działanie przewagi komparatywnej wychodził z założenia, że kapitał nie migruje za granicę. Nie jest jednak prawdą, że zdolność kapitału do międzynarodowej migracji unieważnia zasadę przewagi komparatywnej. Zdolność ta w żaden sposób nie osłabia też argumentów za wolnym handlem.
Przykład Ricarda
Warto przejrzeć przykład przewagi komparatywnej Ricardo . W nim Portugalia może produkować zarówno wino, jak i sukno, zużywając mniej pracy, niż jest to wymagane w Anglii do produkcji każdego towaru. W szczególności do wyprodukowania „fajki” wina w Portugalii potrzeba 80 pracowników, natomiast do wyprodukowania jednostki sukna potrzeba 90 pracowników. Do wyprodukowania „fajki” wina w Anglii potrzeba 120 pracowników, natomiast do wyprodukowania jednostki sukna potrzeba 100 pracowników. Na pozór wydaje się, że Portugalczycy mogą wytwarzać oba towary po niższych kosztach niż Anglicy, przez co Portugalczycy nie mają nic do zyskania na handlu z Anglikami. Ale spójrz głębiej. Liczy się koszt wytworzenia każdego dobra w jednym kraju w porównaniu z kosztem wytworzenia każdego dobra w drugim kraju. I, co ważne, koszt to ilość jednego dobra porzucona w wyniku wyprodukowania jednostki drugiego dobra.
Ilość wina, jaką Portugalczycy poświęcają na każdą wyprodukowaną jednostkę sukna, wynosi 1,125 „fajek”, czyli więcej niż ilość wina – 0,833 „fajek” – angielska ofiara na każdą jednostkę wyprodukowanego przez Anglików sukna. W porównaniu z Anglikami Portugalczycy produkują sukno po wyższych kosztach – to znaczy poświęcają więcej wina na wyprodukowanie każdej jednostki sukna niż Anglicy. Anglicy mają zatem przewagę komparatywną nad Portugalczykami w produkcji sukna. Jeśli chodzi o wino, ilość sukna, jaką Portugalczycy poświęcają na wyprodukowanie jednej „fajki”, wynosi 0,89, czyli oczywiście mniej niż 1,2 jednostki sukna, które Anglicy muszą poświęcić, aby wyprodukować „fajkę” wina. Portugalczycy mają przewagę komparatywną nad Anglikami w produkcji wina. Jeśli każdy kraj specjalizuje się w swojej przewadze komparatywnej i handluje z drugim, obywatele obu krajów zyskują.
Załóżmy, że Portugalczycy sprzedają Anglikom każdą „fajkę” wina za jedną jednostkę materiału. Za każdą jednostkę sukna, którą kupują w Anglii, Portugalczycy faktycznie dostają siłę roboczą 90 portugalskich robotników (ilość pracy potrzebna do wyprodukowania jednostki sukna w Portugalii) za zaledwie 80 portugalskich pracowników (ilość pracy wymagana do wyprodukowania „fajka” wina w Portugalii). Lepiej dla Portugalczyków, żeby kupowali sukno z Anglii. W przypadku Anglików, produkując sukno na zakup „fajki” wina z Portugalii, pozyskują siłę roboczą 120 angielskich pracowników (ilość pracy wymagana do wyprodukowania „fajki” wina w Anglii) za zaledwie 100 angielskich pracowników (liczba ilość pracy potrzebna do wyprodukowania jednostki sukna w Anglii). Lepiej dla Anglików, żeby kupowali wino z Portugalii. Obydwa kraje zyskują na handlu.
Kontrintuicyjność tej relacji jest porażająca. Ale zauważ, że to tak naprawdę tylko arytmetyka. Przykład Ricardo pokazuje po prostu, że koszt – ten, z którego się zrezygnowano – produkcji sukna w Portugalii jest większy niż koszt produkcji sukna w Anglii, podczas gdy w przypadku wina jest odwrotnie. Dopóki Anglicy i Portugalczycy chcą spożywać zarówno wino, jak i sukno, Anglicy mogą zdobyć wino po możliwie najniższych kosztach, najpierw produkując sukno i wymieniając jego część na wino portugalskie, podczas gdy Portugalczycy mogą zdobyć sukno po najniższej możliwej cenie najpierw wyprodukować wino i wymienić część tego wina na angielskie sukno.
Jeżeli koszty produkcji jednego lub większej liczby produktów różnią się w zależności od kraju – co w praktyce zawsze tak będzie – mieszkańcy różnych krajów czerpią wzajemne korzyści, specjalizując się w wytwarzaniu tego, co wytwarzają, z przewagą komparatywną, a następnie handlując z nawzajem.
Mobilność kapitału nie zmienia niczego istotnego
Co ma wspólnego mobilność kapitału z powyższym?
Ricardo domyślnie założył, że powodem, dla którego Portugalczycy potrzebują mniej pracy niż Anglicy do produkcji zarówno sukna, jak i wina, jest to, że w Portugalii warunki produkcji każdego z tych towarów są korzystniejsze niż w Anglii. Gdyby kapitał mógł łatwo przenieść się z Anglii do Portugalii, wytwórcy sukna przenieśliby się z Anglii do Portugalii, gdzie mogliby produkować sukno przy mniejszym nakładzie pracy. Ponieważ wino i sukno są obecnie produkowane w Portugalii, te dwa towary nie będą już wymieniane między sobą na arenie międzynarodowej.
Angielskie zakłady tekstylne stałyby bezczynnie, a angielscy pracownicy tekstyliów straciliby pracę. Nie oznacza to jednak, że mobilność kapitału czyni Anglików jako całość „przegranymi” w handlu międzynarodowym. Ta mobilność nie unieważnia również działania przewagi komparatywnej.
Niewykorzystane moce produkcyjne i pracownicy to aktywa, które można wykorzystać do wytworzenia innych produktów. Przedsiębiorcy wykorzystaliby obecnie niewykorzystane zasoby i pracowników Anglii, aby wyprodukować inne dobro, na przykład piwo. Gdyby ci przedsiębiorcy postępowali mądrze, Anglicy wkrótce produkowaliby piwo po niższych kosztach niż Portugalczycy. Anglicy wymieniali piwo z Portugalczykami w zamian za wino i sukno.
Ważne jest tutaj to, że międzynarodowa mobilność kapitału nie eliminuje korzyści wynikających ze specjalizacji zgodnie z przewagą komparatywną. Mobilność ta może zmienić rozkład przewag komparatywnych pomiędzy krajami, ale jeśli kraj nie zostanie dosłownie wyludniony, nie wyeliminuje przewagi komparatywnej ani wzajemnych korzyści wynikających ze specjalizacji i handlu zgodnie z nią. Dlatego nawet jeśli kapitał jest mobilny w skali międzynarodowej, cła nałożone w celu utrudniania handlu szkodzą krajom, które je nakładają.
Paul Craig Roberts, Oren Cass i inni protekcjoniści mają tylko jedną możliwą odpowiedź, która jest następująca: kiedy kapitał przenosi się z kraju ojczystego do innego kraju, nowa przewaga komparatywna tego kraju jest gorsza niż ta, którą utracił. Ale ta odpowiedź zawodzi. Gdyby Portugalia mogła produkować zarówno wino , jak i sukno po niższych kosztach niż Anglicy, Parlament uczyniłby Anglików biedniejszymi, a nie bogatszymi, zmuszając ich do nabywania sukna po cenach wyższych, niż płaciliby, gdyby kupowali je bezcłowo Portugalia.
Protekcjoniści ripostują, że chociaż Portugalia może obecnie mieć przewagę komparatywną nad Anglią w produkcji zarówno wina, jak i sukna, jeśli Parlament ochroni angielskich producentów sukna – dając im w ten sposób powód, aby nie przenosili swojej działalności do Portugalii – poprawią swoją efektywność w produkcji sukna w Anglii, zapewniając, że w przyszłości Anglia będzie miała przewagę komparatywną w produkcji sukna. Rok temu w tym miejscu zbadałem ten konkretny argument protekcjonistyczny i stwierdziłem, że jest on bardzo nietrafiony. Ale nawet gdyby ten protekcjonistyczny argument był słuszny, nie byłby to argument przeciwko przewadze komparatywnej czy międzynarodowej mobilności kapitału. Zamiast tego jest to argument, że urzędnicy rządowi mogą lepiej niż potrafią określić rynki, które konkretne branże powinny prosperować, a które nie powinny w swoim kraju.
Coda
Warto poruszyć jeszcze jedną kwestię, choćby po to, by pełniej ujawnić, jak głęboko protekcjoniści są zdezorientowani co do rzeczywistości gospodarczej. Kiedy protekcjoniści tacy jak Oren Cass upierają się, że międzynarodowa mobilność kapitału czyni wolny handel niebezpiecznym dla Ameryki, ich szczególną obawą jest to, że kapitał ucieka z Ameryki o wysokich płacach do obcych krajów o niższych płacach. Jednak ci protekcjoniści nieustannie narzekają na utrzymujące się deficyty handlowe Ameryki, najwyraźniej nieświadomi, że ilekroć jakiś kraj odnotowuje deficyt handlowy, do tego kraju napływa kapitał. I tak nawet jeśli, wbrew faktom, międzynarodowa mobilność kapitału sprawia, że wolny handel jest szkodliwy dla niektórych krajów, podczas gdy w dalszym ciągu przynosi korzyści innym, ponieważ Stany Zjednoczone od prawie pół wieku odnotowują nieprzerwany strumień rocznych deficytów handlowych, Amerykanie jednoznacznie należą do beneficjentów.
Komentarze
Prześlij komentarz