Wolność nie równa się szczęściu. Ani tego nie gwarantuje. Mylenie wolności z władzą
Mylenie wolności z władzą

„Świat nigdy nie miał dobrej definicji słowa wolność, a naród amerykański właśnie teraz bardzo jej potrzebuje”. -Abrahama Lincolna
Tak więc Friedrich Hayek otwiera swoją książkę „Konstytucja wolności” . Te słowa tak samo opisują dzisiejszy świat, jak były w czasach Lincolna. Argumenty na temat natury wolności nie tylko dzielą lewicę polityczną od prawicy, ale także powodują podziały wśród konserwatystów i libertarian: Nowa Prawica, Postliberał, NeoCon, NatCon, FreeCon, Libertarianin – ludzie szukają etykiety, na którą mogliby przyjąć pakiet przekonań na temat społeczeństwa i rządu, z których najważniejszym jest natura i cel wolności.
Nie proponuję tutaj rozstrzygać debaty na temat znaczenia wolności. Chcę raczej zwrócić uwagę na niedawne nadużycie tego słowa i przypomnieć ludziom o przenikliwych argumentach Hayeka na temat wolności ponad sześćdziesiąt lat temu.
Ale najpierw molestowanie.
Sohrab Ahmari opublikował niedawno prowokacyjną książkę zatytułowaną Tyranny, Inc.: Jak prywatna władza zmiażdżyła amerykańską wolność – i co z tym zrobić . Mój kolega Samuel Gregg już to szczegółowo sprawdził . Chcę jednak podkreślić nadużywanie przez Ahmariego słowa „wolność”, ponieważ stanowi ono podstawę całej jego argumentacji i znajduje się w samym tytule książki.
To nadużycie lub zamieszanie w kwestii wolności jest powszechne. Widzimy to w przychylnej recenzji Jamesa K. Galbraitha opowiadającego się za „siłą wyrównawczą” na rynku. Widzimy to także w raporcie Rebuilding American Capitalism . Autorzy ci niepokoją się niepewnością, ograniczonymi wyborami, władzą, tworzeniem rodziny i nierównością, a nie wolnością. Jak zauważa Hayek, najstarsze i najpełniejsze poczucie wolności oznacza wolność od przymusu – czyli wolność działania według własnych planów i celów, a nie według cudzych.
Otóż to. Wolność nie równa się szczęściu. Ani tego nie gwarantuje.
Wolność, definiowana jako wolność od arbitralnej woli innych, również nie oznacza nieograniczonego wyboru. Jak zauważa Hayek, nie można powiedzieć, że wspinacz, który ma tylko jedną możliwość uchwytu do kontynuowania wspinaczki, jest „zmuszony”. Podobnie, gdyby ten alpinista wpadł w szczelinę i nie miał wyjścia, nie moglibyśmy nazwać go uciskanym, chyba że w sensie metaforycznym. Nie ma tu żadnego naruszenia wolności, choć wspinacz nie może nic zrobić. On ma inny rodzaj problemu.
Często dzieje się tak w przypadkach, które wiele osób nazywa naruszeniami lub naruszeniami wolności – od ograniczonych możliwości zatrudnienia, przez cenzurę mediów społecznościowych, aż po nieszczęście. Żadna z tych rzeczy nie jest dobra i powinniśmy pomyśleć o tym, jak to zmienić. Jednak twierdzenie, że w tych przypadkach naruszono prawa i wolności ludzi, jest błędnym założeniem. Takie twierdzenia odwracają naszą uwagę od rzeczywistych problemów, jednocześnie otwierając drzwi do wszelkiego rodzaju nadużyć w imię promowania „wolności”.
Na przykład argument Amariego sugeruje, że wolność odpowiada bogactwu. Biedni ludzie mają najmniej wolności, a bogaci najwięcej ze względu na różne zasoby i opcje, którymi dysponują. Hayek zauważa, że ludzie, którzy mylą wolność z „mocą zaspokajania naszych pragnień lub zakresem wyboru dostępnych nam alternatyw”, dojdą właśnie do takiego wniosku: utożsamiania „wolności z bogactwem”.
Prawdopodobnie mylą także wolność z uczestnictwem w życiu politycznym – jest to przekonanie powszechne wśród postliberałów. Jednak Hayek ostrzega, że „wolny naród w tym sensie niekoniecznie jest narodem wolnych ludzi; ani też nie trzeba mieć udziału w tej zbiorowej wolności, aby być wolnym jako jednostka.” W rzeczywistości zachodnia cywilizacja od wieków uznaje godność (i wolność) wszystkich ludzi, bez względu na bogactwo i status, oraz równą ochronę prawa rozciągającą się na wszystkich ludzi, niezależnie od tego, czy są bogaci, czy biedni, lubiani czy nielubiani.
Hayek przedstawia przekonujące argumenty na rzecz efektywności, produktywności i innowacyjności, które wynikają z maksymalnego ograniczania przymusu poprzez rządzenie społeczeństwem za pomocą jasnych, stabilnych, ogólnych zasad. Napisał jeden z najsłynniejszych artykułów z zakresu ekonomii, opisujący, jak swobodnie ustalane ceny w systemie własności prywatnej przekazują wiedzę, na podstawie której wolni ludzie mogą działać, biorąc pod uwagę swoje lokalne warunki i indywidualne plany.
Powinniśmy jednak wziąć pod uwagę także etyczny wymiar wolności, którą odrzucają zwolennicy Hayeka i postliberałowie. Hayek pisze: „Przymus jest zły właśnie dlatego, że w ten sposób eliminuje jednostkę jako osobę myślącą i wartościującą i czyni z niej nagie narzędzie w osiąganiu celów drugiego”. Okradamy ludzi z ich moralnej sprawczości, zmuszając ich do podążania za naszymi planami i pracy nad naszymi celami wbrew ich woli.
Amari może nie lubić opcji, jakie oferuje wielu pracownikom fizycznym, ale bezpodstawnym posunięciem jest nazywanie ich uciskanymi, zmuszanymi lub pozbawionymi wolności. Taki pogląd umniejsza ich moralną sprawczość i znaczenie samokierowania. Wypacza także idee współpracy, zgody, władzy i celu prawa.
Droga, jaką chcą podążać Ahmari i inni, którzy nadużywają pojęcia wolności negatywnej, polega na niszczeniu zasad, praw i struktur społecznych, na przykład osłabianiu lub osłabianiu prawa korporacyjnego lub praw własności, albo karaniu ludzi i firm, których nie lubimy i zastępowaniu ich cele legislatorów. Jednak w wolnym społeczeństwie ludzie mają obowiązek i przywilej poruszania się po świecie zgodnie z jasnym zestawem zasad i instytucji, dążąc do tego, co uważają za dobre i słuszne.
Twierdzenie, że powinniśmy podważać instytucje i erodować rządy prawa dla „dobra publicznego” niewiele różni się od wywrotowego i nonsensownego twierdzenia Rousseau, że ludzi „należy zmusić do wolności”.
Komentarze
Prześlij komentarz