David Malpass o inflacji i powolnym wzroście, czyli jak to widzą w Ameryce.
David Malpass o inflacji i powolnym wzroście

Były prezes Banku Światowego David Malpass uważa, że polityka rządu jest główną przyczyną inflacji i powolnego wzrostu. Zgadzam się, ale nie z tych samych powodów.
Malpass przedstawia trzy różne argumenty:
- Głównym źródłem ryzyka inflacyjnego są ceny szczegółowe („rosnące ceny paliw i koszty wynagrodzeń”).
- Wyższy wzrost gospodarczy może pomóc nam pokonać szereg wyzwań związanych z polityką wewnętrzną i zagraniczną.
- Rezerwa Federalna powinna przerwać milczenie na temat Kongresu i państwa administracyjnego, wskazując na „fiskalne i regulacyjne źródła kryzysu inflacyjnego”.
Rozważmy każdy z nich po kolei.
Po pierwsze, z księgowego punktu widzenia, cena towarów w dolarach może przyczyniać się do inflacji . Inflacja oznacza wzrost wskaźnika cen. Indeksy cen zawierają koszyk towarów. Wzrost cen niektórych z tych towarów może spowodować ogólną inflację.
O inflacji powinniśmy jednak mówić w sposób odróżniający ją od względnych zmian cen, czyli z tego, z ilu innych dóbr i usług trzeba zrezygnować. Mechanizmem, o którym powinniśmy mówić, jest produktywność . Czy ogólnie produkcja staje się łatwiejsza czy trudniejsza? Ma to poważne konsekwencje dla szybkości wzrostu podaży towarów i usług w gospodarce w stosunku do całkowitych wydatków dolarowych, a tym samym inflacji .
Oto link do cen względnych: Kiedy rosną koszty kluczowych czynników produkcji, takich jak praca i energia, produkcja i dystrybucja bogactwa staje się trudniejsza. To spowolni wzrost gospodarczy. Każdy punkt procentowy utraconego wzrostu, przy założeniu niezmienionych pozostałych, powoduje, że dolar traci na wartości o jeden procent szybciej. Zaletą takiego ujęcia jest to, że nie stwarza ryzyka pomylenia cen w dolarach z cenami względnymi. Możemy przejść od razu do przyczyny: relatywnie szybszego wzrostu popytu niż podaży.
To prowadzi nas do drugiego argumentu. Zdecydowanie uważam, że szybszy wzrost jest dobry. Potrzebujemy drugiej rewolucji po stronie podaży w tym kraju. Polityczne i administracyjne koszty produkcji towarów i usług są zdecydowanie zbyt wysokie. Nawet niewielkie różnice w tempie wzrostu mogą mieć ogromny wpływ na dobrostan zwierząt, gdy się je zsumują. Różnica między 3-procentowym a 2-procentowym wzrostem wydaje się trywialna, ale oznacza, że gospodarka podwaja się co 23 lata, a nie co 35 lat. To ogromne.
Ale znowu martwię się o kadrowanie. Inflacja szybko spada. Na podstawie danych z ostatnich miesięcy jesteśmy bardzo blisko celu Fed na poziomie 2%. Jeśli spróbujemy promować ekonomię strony podaży jako strategię ograniczania inflacji, skazujemy się na porażkę, opierając się na problemie, który w dużej mierze został rozwiązany. Rok temu był polityczny moment, w którym można było kibicować stronie podażowej, kiedy inflacja wynosiła 8 procent lub więcej. Teraz jednak powinniśmy to sprzedawać w staromodny sposób: więcej rzeczy jest dobrych. Malpass robi to całkiem nieźle:
Potrzebujemy znacznie szybszego wzrostu, aby wyrwać się z kryzysu gospodarczego, podnieść średni dochód, sprostać wyzwaniom geopolitycznym i technologicznym ze strony Chin, opłacić obronę i obsługę zadłużenia, obniżyć dług publiczny i dobrze zadbać o starzejące się społeczeństwo.
Zwróć uwagę na retoryczną siłę tego zdania. Zauważ też, że nie wspomina o inflacji.
Wreszcie, nie podoba mi się pomysł, aby Fed włączył się w debaty na temat polityki fiskalnej – i to nie tylko dlatego, że zaprzeczam, że polityka fiskalna przyczynia się do inflacji. Fed powinien odpowiadać przed Kongresem, a nie odwrotnie. Właściwe jest, aby ustawodawca kształtował mandat banku centralnego i zmieniał go w razie potrzeby. Jestem wielkim zwolennikiem powstrzymania przez Kongres Fed poprzez zmuszenie go do przyjęcia ścisłego celu inflacyjnego lub celu nominalnego PKB. Jeśli jednak Fed zacznie krytykować decyzje fiskalne i regulacyjne, Kongres prawdopodobnie zareaguje dalszym upolitycznieniem Fed.
Bilans Fed jest już wykorzystywany jako partyzancka piłka nożna. Częściowo jest to wina banku centralnego, który chętnie zgodził się na bezpośrednią alokację kredytów podczas kryzysów w latach 2008 i 2020. Jednak wezwanie Kongresu pogłębiłoby błędy Fed, a nie je naprawiło. Pamiętajmy także o niezwykłej stronniczości (10:1 Demokraci:Republikanie, z jeszcze silniejszymi skłonnościami wśród przywódców) wśród pracowników Fed. Nawet prowadzona w dobrej wierze kampania Fed mająca na celu naprawienie złej polityki fiskalnej i regulacyjnej otworzyłaby drzwi do wtrącania się politycznego. Bądźmy szczerzy: Demokraci w przeszłości byli źli w kwestiach, które Malpass chce rozwiązać. Jeśli Fed spróbuje użyć ambony tyranów, sytuacja tylko się pogorszy.
Argumenty Malpassa nie są błędne. Myślę, że wybiera właściwe bitwy z właściwych powodów. Moje zastrzeżenia nie dotyczą jego celów, ale środków. Znajdowałby się na znacznie silniejszym gruncie, gdyby wszedł na całość w kwestiach, które podkreślił w swoim ostatnim akapicie. Fed rzeczywiście powinien dążyć do „stabilnego dolara i mniejszych obligacji banku centralnego”. Oznacza to jednak, że Fed powinien ponownie skoncentrować się na „walce z inflacją”, podczas gdy my szukamy innych sposobów na ucieczkę od „2-procentowego funku wzrostu”.
Komentarze
Prześlij komentarz