System wartości polityki społecznej. Adam Smith odkrył (i rozwiązał!) problem wózka
Adam Smith odkrył (i rozwiązał!) problem wózka
„Problem wózka” został po raz pierwszy sformułowany w jego nowoczesnej formie przez Philippę Foot w 1967 roku. Nie mogę dodać nic przydatnego do góry analiz już opublikowanych na ten temat, więc po prostu przedstawię moją wersję „problemu” po prostu, abyśmy wszyscy wiedzieli, o czym mówimy.
Rozważ 3 scenariusze:
1. Duży ciężki wózek pędzi w dół pochyłości. Układ hamulcowy uległ awarii. Przed nami na torze jest jedna osoba, która zginie, jeśli nic się nie zmieni. Ale możesz uratować osobę, ponieważ możesz skierować wózek na inny tor. Jeśli jednak to zrobisz, pięć osób, które są na drugim torze, zostanie zabitych.
2. Ta sama sytuacja, z wyjątkiem tego, że na bieżącej ścieżce znajduje się pięć osób, a na zmienionej ścieżce znajduje się jedna osoba. Jeśli nic nie zrobisz, zginie pięć osób; jeśli odwrócisz uwagę, jedna osoba zginie.
3. Pięć osób w szpitalu umrze jutro, jeśli nie otrzymają odpowiednio: (a) przeszczepu serca; (b) przeszczep wątroby; c) id) przeszczepy nerek; oraz (e) transfuzja krwi rzadkiej grupy krwi. W szpitalu jest szósta osoba, która zadziwiającym zbiegiem okoliczności jest dokładnym dawcą całej piątki. Jeśli główny chirurg nic nie zrobi, dziś wieczorem umrze pięć osób, bez nadziei na przeżycie do jutra. Jeśli główny chirurg poda idealnemu dawcy bezbolesny śmiertelny zastrzyk pod fałszywym pretekstem podania pomocnych antybiotyków, krew i narządy zostaną pobrane, a pięć osób przeżyje.
Jeśli chodzi o dowody z ankiety oparte na tych hipotezach:
Prawie każdy zdecydowałby się nie robić nic w scenariuszu nr 1. To niepokojące, że mogłeś uratować tę osobę i tego nie zrobiłeś, ale podjęcie działań, które skutkują śmiercią pięciu innych osób, jest wyraźnie niedopuszczalne. Oczywiście były różne warianty — jedną osobą jest twój syn lub córka albo ty; co byś wtedy zrobił? Czy zabiłbyś pięciu nieznajomych, aby ocalić siebie lub swoje dziecko? Mimo to większość ludzi nic nie robi lub twierdzi, że nic by nie zrobiła.
Scenariusz nr 2 jest bardziej problematyczny. Zdecydowana większość (czasami) odwracała wózek, zabijając jednego, aby uratować pięć. Istnieje jednak różnica między zaniechaniem działania i pozwoleniem na odebranie życia, a aktywnym odebraniem życia poprzez celowe zabójcze działanie przeciwko komuś, kto poza tym nie był w niebezpieczeństwie. Ta różnica nazywa się „moralną sprawczością” i oznacza, że chociaż wolisz wynik „jedna osoba umiera” niż „pięć osób umiera”, fakt, że to ty musisz wziąć przyczynową sprawczość i nacisnąć przycisk, pociągnąć za spust , lub naciśnij dźwignię, aby spowodować śmierć zmienia sytuację.
Scenariusz nr 3 jest najwyraźniej „łatwy” dla większości respondentów: prawie nikt, być może nawet sam Peter Singer, nie zamordowałby na siłę idealnego pacjenta-dawcy, aby uratować życie pięciu potrzebującym przeszczepów.
To wszystko ma sens, dopóki nie uznasz, że nie ma rzeczywistej różnicy między scenariuszami #2 i #3 pod względem użyteczności społecznej. Skąd duże różnice w proporcjach tych, którzy działaliby w scenariuszu nr 2, ale nie działaliby w scenariuszu nr 3? W obu przypadkach celowo działasz, aby odebrać życie, aby uratować pięć istnień.
Aby być uczciwym, wiele osób odpowiedziało na to pytanie na wiele różnych sposobów, a ja nie jestem w stanie wnieść wkładu w tę dyskusję, która prawdopodobnie przekroczyła punkt malejących zysków. Oczywiście nadal jest przydatny jako sposób na rozpoczęcie dyskusji na zajęciach PPE na studiach licencjackich. (Nie żeby było coś złego w zajęciach PPE na poziomie licencjackim. Jeśli używasz do tego celu problemu z wózkiem, być może zainteresuje cię dyskusja Waltera Blocka na temat poglądu „prawa libertarianizmu”, kontekstualizacja Stevena Pinkera w psychologii oraz odcinek „ The Good Place”, co wymusiło bardziej konkretne rozważania na ten temat!)
Zamiast tego chcę zaproponować czwarty scenariusz, o którym być może wcześniej nie pomyślałeś w ten sposób. To idzie tak:
4. Taka sama sytuacja (wózek w biegu, bez hamulców) jak w przypadku 1 i 2, z wyjątkiem tego, że na obecnym torze jeździ 100 milionów ludzi, a na zmienionym torze twój mały palec utknął w szynie. Jeśli nic nie zrobisz, zginie 100 milionów ludzi, ale jeśli odwrócisz uwagę, stracisz mały palec.
Wiem, to brzmi śmiesznie. Ale to, mutatis mutandis, jest dokładnie pytaniem postawionym przez Adama Smitha w słynnym fragmencie Teorii uczuć moralnych. Smith pyta, co by się stało, gdyby „człowiek człowieczeństwa w Europie” usłyszał, że w odległych Chinach miało miejsce straszne trzęsienie ziemi, które zabiło „sto milionów jego braci”. Smith wyobrażał sobie, że mężczyzna wyrazi autentyczny smutek z powodu tego, co się stało, zastanowi się nad „niepewnością ludzkiego życia i marnością ludzkiej pracy, która w ten sposób może zostać unicestwiona w jednej chwili”.
Mężczyzna może również pomyśleć o tym, jak ta katastrofa może wpłynąć na światową politykę i międzynarodową gospodarkę, tworząc nowe możliwości inwestycyjne lub przywracając równowagę portfela mężczyzny w zmienionych okolicznościach. Ale ogólna odległość, fizyczna i emocjonalna, od katastrofy izolowałaby uczucia mężczyzny od jakiegokolwiek prawdziwego dyskomfortu lub długotrwałego zaabsorbowania. Smith wysuwa twierdzenie na temat ludzkich uczuć, które wydaje się potworne, ale jest całkowicie prawdopodobne: skupiamy się głównie na sobie.
Najbardziej frywolna katastrofa, jaka mogła go spotkać, wywołałaby bardziej realne zamieszanie. Gdyby jutro miał stracić mały palec, nie spałby tej nocy; ale jeśli ich nigdy nie zobaczy, będzie chrapał z najgłębszą pewnością nad ruiną stu milionów jego braci, a zniszczenie tej ogromnej rzeszy [w odległym trzęsieniu ziemi] wydaje mu się wyraźnie mniej interesującym przedmiotem niż tego własnego nieszczęścia.
Oto układ: ludzie bardziej troszczą się o swoje własne nieszczęścia, nawet te drobne, niż o nieszczęścia innych, nawet tych poważnych. Brzmi jak idealna konfiguracja dla problemu z wózkiem, wersja nr 4 powyżej. Konkretnie, jeśli zależy mi bardziej na własnym małym palcu niż na stu milionach nieznajomych, czy zmienię kierunek jazdy?
Oczywiście, że tak. Dlatego w tytule tego artykułu stwierdziłem, że Smith „rozwiązał” problem wózka.
Czy więc człowiek o człowieczeństwie, aby zapobiec temu marnemu nieszczęściu, byłby gotów poświęcić życie stu milionów swoich braci, pod warunkiem, że nigdy ich nie widział? Natura ludzka ogarnia przerażenie na samą myśl, a świat w swoim największym zepsuciu i zepsuciu nigdy nie wydał takiego złoczyńcy, który byłby w stanie go zabawić.
Chociaż w pewnym sensie byłbym bardziej zdenerwowany perspektywą utraty małego palca niż perspektywą stu milionów odległych śmierci, gdybym znalazł się w sytuacji moralnej, natychmiast poświęciłbym mały palec. Smith koncentruje się na pozornym paradoksie:
„Ale co czyni tę różnicę? Skoro nasze bierne uczucia są prawie zawsze tak plugawe i samolubne, jak to się dzieje, że nasze aktywne zasady często są tak hojne i tak szlachetne?
Fakt, że „bardziej troszczę się” o mój mały palec, w tym sensie, że perspektywa utraty denerwuje mnie bardziej niż wiadomość o odległej katastrofie, nie jest w rzeczywistości preferencją, w której przedkładam odległą katastrofę nad utratę palca. Reakcja jest emocjonalna, nieuzasadniona, a reakcja opiera się również na założeniu, że w żadnym wypadku nie mam wyboru ani sprawczości.
Co naprawdę ciekawe, Smith twierdzi najpierw, że powodem, dla którego zmienilibyśmy kierunek (moje słowa) tak, by odciąć sobie palec zamiast zabić sto milionów, jest to, że martwimy się, co inni ludzie pomyślą o nas, gdybyśmy byli samolubni. Ale potem podwaja się i twierdzi, że podstawowym powodem naszego poświęcenia byłoby to, co myślimy o sobie. Jego język opisujący rozwiązanie paradoksu jest wspaniały:
… To nie miękka siła ludzkości, to nie ta słaba iskierka życzliwości, którą Natura rozpaliła w ludzkim sercu, jest w stanie przeciwdziałać najsilniejszym impulsom miłości własnej. Jest to silniejsza siła, silniejsza motywacja, która działa przy takich okazjach. To rozum, zasada, sumienie, mieszkaniec piersi, człowiek w środku, wielki sędzia i arbiter naszego postępowania… To nie miłość do bliźniego, nie miłość do rodzaju ludzkiego przy wielu okazjach skłania nas do praktykowania tych boskich cnót. Jest to silniejsza miłość, potężniejsze przywiązanie, które zwykle ma miejsce przy takich okazjach; umiłowanie tego, co szlachetne i szlachetne, wielkości, godności i wyższości naszych własnych charakterów.
Komentarze
Prześlij komentarz