To, co nazywa się „kapitalizmem dobra wspólnego”, działałoby przeciwko dobru wspólnemu
To, co nazywa się „kapitalizmem dobra wspólnego”, działałoby przeciwko dobru wspólnemu

Podstawa, na której opiera się argumentacja za tak zwanym „kapitalizmem dobra wspólnego”, jest w najlepszym razie chwiejna. Jak wyjaśniłem w mojej poprzedniej kolumnie , empiryczne twierdzenia użyte do uzasadnienia tej źle zdefiniowanej wersji kapitalizmu wahają się od wątpliwych do wręcz fałszywych, podczas gdy większość ekonomicznego rozumowania stosowanego przez „kapitalistów dobra wspólnego” jest gniazdem zamieszania. Same te wady wystarczą, aby całkowicie zdyskredytować argumenty przemawiające za „kapitalizmem dobra wspólnego”.
Jednak „kapitalizm dobra wspólnego” jest nękany jeszcze głębszym problemem: odrzuca liberalizm, z którego wyrasta prawdziwy kapitalizm, a którego brak uniemożliwia działanie dynamicznego ładu rynkowego, który maksymalizuje szanse jednostek na osiągnięcie jak największej liczby korzyści. ich cele.
Cechą definiującą liberalizm – przez który mam oczywiście na myśli liberalizm takich uczonych jak Adam Smith , Frédéric Bastiat , FA Hayek i Milton Friedman – jest wolność, jaką przyznaje on wszystkim dorosłym w zakresie wyboru i realizowania własnych celów, ograniczonych jedynie wymogiem, by każdy respektował takie samo prawo wszystkich innych do dążenia do indywidualnie wybranych celów. Dobro wspólne, w rozumieniu liberałów, to nic więcej — lub mniej — niż stabilne środowisko instytucjonalne i kulturowe, w którym można wybierać i realizować tę różnorodność celów z maksymalnymi możliwymi perspektywami sukcesu.
W swojej nowej, ważnej książce Living Together liberalny filozof David Schmidtz opisuje (choć nie używa tego terminu) dobro wspólne dla liberałów jako skuteczny system zarządzania „ruchem” niezliczonych jednostek wchodzących w interakcje ze sobą w pogoni za własnych, różnorodnych celów:
Sprawiedliwość [w rozumieniu liberałów] to nasz sposób przystosowania się do cudownej cechy naszego ekosystemu; mianowicie, nasz ekosystem jest zamieszkany przez istoty z własnymi celami – wysoce plastyczne zwierzęta, które wybierają (a czasem zgadują) nie tylko środki, ale i same cele…. Definiującym wglądem liberalizmu jest to, że skuteczne zarządzanie ruchem nie polega na uzgodnieniu sposobu uszeregowania miejsc docelowych. Liberalna sprawiedliwość nie nakazuje podróżnikom nawet znajomości miejsc docelowych innych ludzi, a tym bardziej ich uszeregowania….
Kiedy podróżnicy szanują się nawzajem w ten łatwy do zrozumienia i głęboko egalitarny sposób, domyślnie traktując wartości swoich podróży jako przypuszczalnie (choć niekoniecznie) na równi, robią wszystko, co konieczne, aby ukonstytuować swoje społeczeństwo jako miejsce promujące wartości. Społeczeństwo w mniejszym stopniu zależy od ludzi, którzy wiedzą, jak promować wartości, niż od ludzi, którzy dzielą się znakami drogowymi, widzą, czyja jest kolej, i w ten sposób wiedzą, jak szanować wartości .
Jeśli system ekonomiczny implikowany przez tego rodzaju dobro wspólne – dobro wspólne, które jest rzeczywiste i niezwykłe – jest wszystkim, co rozumieją Marco Rubio , Oren Cass i inni „kapitaliści dobra wspólnego”, to nic nie odróżnia „kapitalizmu dobra wspólnego” od kapitalizm bez prefiksu. Ale oczywiście panowie Rubio, Cass i inni „kapitaliści dobra wspólnego” mają na myśli system gospodarczy głęboko odmienny od tego, którego bronią dzisiaj liberalni uczeni, tacy jak Vernon Smith , Thomas Sowell , Bruce Yandle , Deirdre McCloskey , Robert Higgs i mój kolega Pete Boettke. To, czego chce każdy „kapitalista dobra wspólnego”, to system gospodarczy skonstruowany tak, aby służył jego lub jej preferowanym zestawom konkretnych celów. Zniknęłaby liberalna wolność jednostek do wyboru i dążenia do własnych celów. W „kapitalizmie dobra wspólnego” każdy byłby powołany do produkcji i konsumpcji w sposób, który ma na celu promowanie tylko celów preferowanych przez „kapitalistów dobra wspólnego”.
Uwaga na ironię. System ekonomiczny, którego orędownikiem, powiedzmy, Oren Cass twierdzi, jako środka promowania dobra wspólnego , jest w rzeczywistości środkiem promowania wyłącznie dobra według koncepcji Orena Cassa (które dla niego składa się głównie z gospodarki o bardziej miejsca pracy w przemyśle i mniejszy sektor finansowy). Pycha jest tutaj niezaprzeczalna. „Powszechni dobrzy kapitaliści” nie tylko zakładają, że odgadli, które konkretne cele najlepiej kierują działaniami setek milionów jednostek, z których prawie wszyscy są im obcy, ale także są tak pewni swoich wróżb, że opowiadają się za ich realizacją. użycie siły.
Liberał nie sprzeciwia się próbom przekonania innych do przyjęcia innych, miejmy nadzieję, lepszych celów. Za pomocą wszelkich środków pokojowych staraj się przekonać mnie, abym przyjął, jako gwiazdę drogową dla mojego wyboru konkretnych celów, Katolicką Naukę Społeczną, ekonomiczny nacjonalizm, marksizm, weganizm lub jakiekolwiek inne nauczanie lub -izm, które Twoim zdaniem najlepiej definiują dobro wspólne. Ale nie zakładaj, że twoje szczere przyjęcie określonego systemu konkretnych wartości daje wystarczającą gwarancję, abyś zmusił mnie i innych do zachowywania się tak, jakbyśmy podzielali twoje szczególne wartości.
W zakresie, w jakim państwo ingeruje w procesy rynkowe, aby przekierować je w kierunku osiągnięcia określonych celów, zastępuje konkurencję rynkową i współpracę sterowaniem gospodarką nakazową .. Osoby zarabiające nie mogą wykorzystywać owoców swojej kreatywności i wysiłków według własnego uznania. Zamiast tego „decyzje” konsumpcyjne będą kierowane przez urzędników państwowych. Rezultatem będzie realokacja środków uzyskana głównie poprzez wykorzystanie ceł i subsydiów. A poprzez takie przekierowanie wydatków konsumpcyjnych model produkcji oczywiście również ulegnie zmianie w stosunku do tego, który dominowałby na wolnym rynku. (W rzeczywistości szczególnym celem większości „kapitalistów dobra wspólnego” wydaje się osiągnięcie określonego sposobu produkcji — na przykład większej liczby miejsc pracy w fabrykach — niż miałoby to miejsce w przypadku pozostawienia wolnych rynków).
Podczas gdy naleganie na ograniczanie wolności wyboru konsumentów wystarczy, by zdyskwalifikować „kapitalizm dobra wspólnego” jako prawdziwy kapitalizm, poważniejszy rozdźwięk staje się oczywisty, gdy zastanowimy się, co ten fałszywy „kapitalizm” implikuje w odniesieniu do decyzji produkcyjnych .
Najgłębsi obserwatorzy kapitalizmu zauważyli jego nierozerwalność z innowacjami. Jak opisał Joseph Schumpeter w słynnym rozdziale Kapitalizmu, socjalizmu i demokracji zatytułowanym „Proces twórczej destrukcji”
Kapitalizm jest zatem z natury formą lub metodą zmiany gospodarczej i nie tylko nigdy nie jest, ale nigdy nie może być stacjonarny…. Podstawowy impuls, który uruchamia i utrzymuje kapitalistyczny silnik w ruchu, pochodzi z nowych dóbr konsumpcyjnych, nowych metod produkcji lub transportu, nowych rynków, nowych form organizacji przemysłowych tworzonych przez przedsiębiorstwa kapitalistyczne.
Później Julian Simon wyjaśnił , że wyzwania gospodarcze, które zawsze będą z nami, pobudzają kreatywne ludzkie umysły w gospodarkach rynkowych do wprowadzania innowacji w sposób, który dosłownie zwiększa nie tylko dostawy dóbr konsumpcyjnych i kapitałowych, ale także zasobów (w tym zasobów oznaczonych jako „ nieodnawialne"). W tym samym duchu Deirdre McCloskey identyfikuje innowację jako istotę kapitalizmu, który proponuje przemianować na „ innowizm ”.
Innowacja jest jednak całkowicie nie do pogodzenia z gospodarką, która jest centralnie kierowana lub ograniczana do dążenia do określonych celów. Oferując nowe i nieoczekiwane możliwości konsumpcji i produkcji, innowacja grozi naruszeniem wszelkich układów zbiorowych dotyczących — lub przyzwolenia — na określony zestaw celów narzuconych w imię „kapitalizmu dobra wspólnego”. Wszystkie te zawody w fabrykach produkujących pralki — zawody, które dziś wydają się takie piękne — jutro będą wyglądać o wiele mniej pięknie, jeśli ktoś wymyśli przystępną cenowo samoczyszczącą się odzież . To samo dotyczy wszystkich prac w papierniach, ponieważ innowatorzy opracowują jeszcze więcej sposobów elektronicznego przesyłania informacji i dokumentów.
Bez względu na to, jaki zestaw celów wybierają dziś konkretni „kapitaliści dobra wspólnego”, którym udaje się przejąć władzę polityczną, celom tym może służyć jedynie stosunkowo niewielka liczba różnych wzorców alokacji zasobów. Ponieważ celem innowacji jest nie tylko ujawnianie nowych celów , które muszą być dopasowane – a tym samym zakłócanie – kapitalistycznego planu „dobra wspólnego”, ale także tworzenie nowych i nieoczekiwanych sposobów dążenia do celów, innowacja musi zostać stłumiona, jeśli jakakolwiek „wspólna „plan dobrego kapitalisty” ma zostać poważnie narzucony.
Gospodarka kapitalistyczna ze swej natury nie jest i nie może być narzędziem do osiągania konkretnych rezultatów. Zamiast tego, gospodarka kapitalistyczna to nazwa, którą nadajemy ciągłemu, stale ewoluującemu, organicznemu porządkowi produkcji i wymiany, który powstaje spontanicznie, gdy jednostki mają swobodę dążenia do różnych pokojowych celów według własnego wyboru i do robienia tego w jakikolwiek pokojowy sposób myślą najlepiej. To, że wyniki służą dobru wspólnemu, jest jasne, jeśli przez „dobro wspólne” rozumiemy jak największą szansę jak największej liczby jednostek na osiągnięcie jak największej liczby indywidualnie wybranych przez siebie celów. Ale niech państwo spróbuje ograniczać i wypaczać działalność gospodarczą w pogoni za określonym zestawem „wspólnych” konkretnych celów, którym każdy jest zmuszony służyć, a kapitalizm zniknie.wypełnij puste miejsce ]-szczególne-pojęcie-dobrego-etatyzmu”, z pustym miejscem wypełnionym nazwiskiem dowolnego „kapitalisty dobra wspólnego”, który akurat jest u władzy.
Komentarze
Prześlij komentarz