Przejdź do głównej zawartości

Ekonomiści rozumieją „konsumpcję”

 Ekonomiści rozumieją „konsumpcję”

Język naturalny jest wspaniałym narzędziem komunikacji. Używając języka, my, ludzie, manipulujemy powietrzem, papierem i pikselami, aby przenosić idee z jednego mózgu do drugiego. Język pozwala każdemu z nas, w przenośni, wbić sobie do głowy inne osoby. Wiesz, czytając moje zdanie „Uwielbiam chipsy ziemniaczane”, że bardzo lubię jeść bardzo cienkie plasterki ziemniaków, które są smażone i solone. Ani przez chwilę nie myślisz, że pisząc to zdanie informuję cię, że przekąska wywołuje we mnie emocjonalne przywiązanie, które jest podobne do emocjonalnego przywiązania, które mam, powiedzmy, do mojego syna, którym jestem szczęśliwy, że mogę ci powiedzieć, że ja też kocham.

Ale jak wszystko, co ludzkie, język jest niedoskonały. Nawet najbardziej uzdolniony łowca słów nie jest w stanie wbić sobie do głowy innych ludzi . Hipotetyczny „kocham chipsy ziemniaczane” podkreśla jeden z powodów tej niedoskonałości: bardzo często słowo ma dwa lub więcej różnych, ale nie do końca odrębnych znaczeń. Jest trochę wspólnego w „miłości”, jaką mam do chipsów ziemniaczanych i „miłości”, jaką mam do mojego syna. Cieszę się, że w moim życiu są i chipsy i mój syn; zarówno chipsy ziemniaczane, jak i mój syn dają mi szczęście, za którego przeżycie jestem gotów ponieść pewne wyrzeczenia. Niemniej jednak nikt, kto usłyszy, jak mówię: „Uwielbiam chipsy ziemniaczane”, nie pomyśli, że uczucia, jakie żywię do chipsów ziemniaczanych, są porównywalne, a nawet mniej równe uczuciom, jakie żywię do syna.

Niestety, często użycie słów o różnych, ale nie do końca odrębnych znaczeniach, powoduje prawdziwe nieporozumienia. Takie nieporozumienie jest częste, gdy ekonomiści rozmawiają z ogółem społeczeństwa.

Niewiele stwierdzeń ekonomistów podlega takim nieporozumieniom, jak słynne twierdzenie Adama Smitha w Bogactwie narodów , że „konsumpcja jest jedynym celem i celem całej produkcji; a interes producenta powinien być uwzględniany tylko w takim stopniu, w jakim może to być konieczne do wspierania interesu konsumenta. Ta maksyma jest tak doskonale oczywista, że ​​próba jej udowodnienia byłaby absurdem”.

Dla ekonomisty twierdzenie Smitha, że ​​konsumpcja jest jedynym celem i celem całej produkcji, jest rzeczywiście całkowicie oczywiste. Zaprzeczanie prawdziwości tego twierdzenia jest nonsensem. Jednak wielu ludzi – prawie wszyscy nie-ekonomiści – temu zaprzecza . Powodem tej rozbieżności między nie-ekonomistami a ekonomistami jest to, że słowo „konsumpcja” przywołuje w umysłach nie-ekonomistów znaczenie nieco odmienne od tego, jakie ma dla ekonomistów.

Dla ekonomisty „konsumpcja” jest definiowana jako cel końcowy działalności gospodarczej. Twoje pragnienia konsumpcyjne to wszystko, co Twoim zdaniem bezpośrednio pozytywnie wpłynie na Twoje zadowolenie z życia. Z kolei „towary konsumpcyjne” to te dobra (i usługi), co do których wierzysz, że umożliwią ci bezpośrednie zaspokojenie twoich pragnień konsumpcyjnych.

Jednym z oczywistych czynników przyczyniających się do poprawy zadowolenia z życia jest wygodne miejsce do regularnego wypoczynku i snu. Więc kupujesz lub wynajmujesz dom i wyposażasz go w urządzenia i meble, z których wszystkich bezpośrednio używasz. Twój dom, urządzenia i meble należą do twoich dóbr konsumpcyjnych. Chociaż, na przykład, twoje łóżko każdej nocy w praktyce pomaga ci przygotować się do bardziej efektywnego pracownika następnego dnia, nie myślisz o swoim łóżku jako o środku. Nie kupiłeś łóżka jako wkładu w poprawę wydajności w pracy. Znacznie bliższe prawdy jest stwierdzenie, że Twoje doskonałe wyniki w pracy są dla Ciebie środkiem do nabycia, między innymi, wygodnego łóżka.

Nie ma dwóch osób o dokładnie takich samych gustach i preferencjach. Może wolisz łóżko typu king-size niż łóżko typu queen-size, podczas gdy ja wolę wersję typu queen-size. Ale każda osoba ma pragnienia konsumpcyjne. I dla każdego człowieka właśnie te pragnienia motywują go do podejmowania działalności gospodarczej – czyli do pracy i wymiany. Praca i wymiana mogą bezpośrednio dostarczać satysfakcji, i często tak jest, niezależnie od tego, co powstaje w wyniku pracy lub czegokolwiek, co uzyskuje się dzięki wymianie. Ale praca i wymiana są w przeważającej mierze środkami do osiągnięcia dóbr i usług konsumpcyjnych.

Znam wielu ludzi – w tym siebie – którzy kochają swoją pracę. Ale nigdy nie spotkałem nikogo, kto byłby tak zakochany w tej pracy, że kontynuowałby ją bez wynagrodzenia. Nawet praca, którą ludzie kochają, jest środkiem, a nie celem.

Podobnie moi dziadkowie i mój ojciec lubili obróbkę drewna jako hobby, podobnie jak mój syn dzisiaj. Ale nigdy nie widziałem, żeby którykolwiek z nich był obojętny na końcowy fizyczny efekt ich prac stolarskich. Każdy z tych mężczyzn pracował nad budowaniem rzeczy – kuchennych desek do krojenia, regałów na książki, dodatku do domu – które po ukończeniu dawały ludzką satysfakcję. Żaden z tych ludzi nigdy nie piłował, nie kuł, nie szlifował, nie wiercił ani nie kleił tylko po to, by piłować, kuć, szlifować, wiercić czy kleić. W tych rzadkich przypadkach, gdy wyniki ich obróbki drewna były gorsze niż się spodziewali – powiedzmy, że regał nie był wypoziomowany lub kuchenna deska do krojenia była nieatrakcyjna pod względem estetycznym – byli rozczarowani. Ocenili czas i wysiłek poświęcony na wyprodukowanie wadliwych wyników jako zmarnowany.

Ekonomista wnioskuje zatem z tej rzeczywistości, że produkcja nie jest po prostu wysiłkiem człowieka w celu przekształcenia nakładów w produkty. Produkcja to tworzenie wartości — „wartość” oznacza dodatki do dobrobytu konsumentów. Dla ekonomisty produkcja i konsumpcja to dwie strony tej samej monety ekonomicznej; jedno jest nierozłączne z drugim. Jak wiadomo, nic nie może być skonsumowane, jeśli nie zostało najpierw wyprodukowane. Ale także, co jest o wiele mniej oczywiste, nic nie jest produkowane, jeśli nie jest przeznaczone do zaspokojenia pragnień konsumpcyjnych.

Nie-ekonomiści często nie dostrzegają nierozłączności koncepcji produkcji i konsumpcji. Nie ekonomiści często myślą o produkcji i konsumpcji jako o alternatywnych, konkurencyjnych wartościach. Nie zliczę, ile razy słyszałem lub czytałem, jak ktoś oskarżał ekonomistów — a zwłaszcza ekonomistów, którzy popierają wolny rynek — o płytkie lub nadmiernie materialistyczne spojrzenie na człowieka. „Życie to coś więcej niż konsumpcja!” było powiedziane. „Ludzie również odnajdują sens w rodzinie, społeczności i pracy!”

W uszach wielu nie-ekonomistów słowo „konsumpcja” wydaje się oznaczać jedynie zaspokojenie fizycznych pragnień. Słowo to ma tutaj niemal negatywną konotację; przywołuje obrazy jednostek egoistycznych i ograniczonych umysłowo, zaspokajających „niskie” pragnienia, z niewielką troską o osoby poza nimi i ich najbliższymi rodzinami lub o wartości wykraczające poza podstawową satysfakcję zmysłową.

Przy takim rozumieniu „konsumpcji” życie to coś więcej – znacznie więcej – niż konsumpcja. Ale znowu, takie rozumienie „konsumpcji” zdecydowanie nie jest rozumiane przez ekonomistów. W rozumieniu ekonomistów konsumpcja to nie tylko jedzenie, oglądanie Super Bowl i ozdabianie się biżuterią. Konsumpcja obejmuje również satysfakcję, jaką czerpiemy z życia w bezpiecznych i dobrze prosperujących społecznościach, czerpania radości z naszej pracy, przyjemnych interakcji z sąsiadami, członkami kościoła i współpracownikami. Obejmuje radość i wiedzę płynącą z podróżowania, czytania i uczęszczania na publiczne wykłady.

Konsumpcja, jak rozumieją ją ekonomiści, to szeroki wachlarz działań, których doświadczenie, jak się spodziewamy, bezpośrednio uczyni nasze życie bardziej satysfakcjonującym. Fakt, że produkcja jest niezbędnym środkiem umożliwiającym konsumpcję, jest niezaprzeczalny. Jednak właśnie dlatego, że produkcja jest środkiem, podczas gdy konsumpcja jest celem, nie ma konfliktu między „społeczną wartością” konsumpcji a „społeczną wartością” produkcji. Większa konsumpcja wymaga większej produkcji, a większa produkcja umożliwia większą konsumpcję.

Z tego powodu nikt tak naprawdę nie wybiera przypisywania większej wartości działaniom produkcyjnym, przypisując jednocześnie niższe wartości działaniom konsumpcyjnym; produkować więcej koniecznie oznacza umożliwić większą konsumpcję. Ludzie, których podziwiamy za to, że są „wysoce produktywni”, są podziwiani właśnie dlatego, że produkują wiele towarów i usług na użytek własny lub innych ludzi. Chociaż możemy podziwiać determinację i umiejętności pracownika, który pracuje długo i ciężko, ostatecznie podziw ten jest zakorzeniony w naszym zrozumieniu, że zastosowanie takiej determinacji i umiejętności jest wysoce produktywne w produkcji, której pożąda dalsza konsumpcja. Robotnik, który pracował długo, ciężko i umiejętnie piekąc trociny i placki z robaków, nie wzbudziłby podziwu, ponieważ taki robotnik nie zrobiłby nic, by zwiększyć możliwości konsumpcyjne istot ludzkich.

Ponieważ „produkować” oznacza „zwiększać ludzkie możliwości konsumpcji”, Adam Smith ma rację: konsumpcja jest rzeczywiście jedynym celem i celem wszelkiej produkcji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawica w Operacji „Pedestal”,czyli największa bitwa morska w ochronie konwoju na Maltę w II Wojnie Światowej.

Jak to widzą w Ameryce. Czy niższa inflacja zatrzyma podwyżki stóp?

DOGE poważnie podchodzi do wojny z państwem administracyjnym