Miejsca pracy będą się nieustannie zmieniać. Komunikowanie ekonomii młodym ludziom
Komunikowanie ekonomii młodym ludziom

Jednym z najbardziej satysfakcjonujących moich obowiązków zawodowych jako nauczyciela ekonomii jest ten, którego nie spodziewałem się wykonywać, kiedy dostałem swoją pierwszą pracę na Uniwersytecie George'a Masona. Nie otrzymuję również za pełnienie tego obowiązku żadnego wynagrodzenia finansowego. Ale rekompensaty intelektualne i emocjonalne są ogromne. Obowiązek ten polega na komunikowaniu się, głównie drogą mailową, ze studentami z całego kraju, a czasem z zagranicy, na tematy związane z ekonomią i liberalizmem. Większość z tych uczniów jest na studiach, ale niektórzy są w liceum. Od czasu do czasu dostaję też e-maile od nauczycieli szkół średnich. Dzielę się tutaj czterema moimi listami z ostatnich kilku lat.
Pierwszy to list z 2016 roku do studentki z University of Iowa, która napisała do mnie, że czyta mojego bloga ( Café Hayek ) „aby zobaczyć, co myślą konserwatyści”.
Pani C.:
Dziękuję za Twój e-mail. Po pierwsze nie jestem konserwatystą. Jestem liberałem w oryginalnym i poprawnym znaczeniu tego słowa.
Po drugie, obawiam się, że nie podzielam twojego entuzjazmu dla polityki, czy to demokratycznej, czy nie. Tam, gdzie „widzisz obywateli [w sondażach] wybierających naszych przywódców”, widzę ludzi głosujących nad tym, która szalona na punkcie władzy osoba uderzy biczem w tych samych ludzi, piętnuje ich i zagania jak bydło. Tam, gdzie „inspirują cię kandydaci otwarcie walczący o zwycięstwo w wyborach”, boję się uświadomić sobie, że jeden z tych upokorzonych pychą mężczyzn lub kobiet rzeczywiście zdobędzie taką władzę, że żaden mężczyzna ani kobieta nie jest i nigdy nie będzie się nadawał posiadać. Tam, gdzie „oskarża się” o „energiczne debaty” wśród kandydatów, mój żołądek doznaje mdłości, a moja inteligencja jest obrażana przez pozbawione ekonomii, napięte faktami i zbyt często bezsensowne gadaniny (i krzyki), które uchodzą za poważna dyskusja na tematy.
A kiedy mówisz, że „ufasz wyborcom” bardziej niż ja im, to zależy. Masz rację, że nie ufam ludziom jako wyborcom, bo w tym charakterze w dużej mierze wyrażają opinie na temat tego, jak należy wydawać pieniądze innych ludzi (swoich współobywateli) i jak powinno się prowadzić życie innych ludzi. Ale ufam, być może bardziej niż wy, a na pewno bardziej niż którykolwiek z kandydatów, tych samych wyborców jako jednostki , że każdy mądrze wyda własne pieniądze i dobrze poprowadzi swoje życie, każdy według własnego uznania. , bez ingerencji lub wskazówek ze strony któregokolwiek z nadętych, aroganckich i przekupnych kandydatów szukających władzy nad życiem innych ludzi.
Z poważaniem,
Donald J. Boudreaux
Następnie list z 2019 r. do ucznia szkoły średniej w Kalifornii, który złożył podanie na Uniwersytet George'a Masona:
Pani S.:
Dziękuję za Twój e-mail. Jestem zaszczycony, że czytasz Café Hayek i bardzo chciałbym mieć cię pewnego dnia jako studenta na moich zajęciach!
Twoje pytanie jest doskonałe: „Jaki jest największy błąd popełniany przez osoby walczące z wolnym handlem?”
Z etycznego punktu widzenia zakłada się, że niektórzy ludzie, w szczególności urzędnicy państwowi lub ci, którzy stanowią dzisiejszą większość polityczną, mają prawo ingerować w pokojowe wybory handlowe innych ludzi. Uważam, że taka ingerencja jest drapieżna, mimo że jest zamaskowana w kostiumie urzędników.
Z ekonomicznego punktu widzenia, pojedynczy, najgłębszy błąd popełniony przez przeciwników wolnego handlu jest trudny do zidentyfikowania, ponieważ popełniają oni bardzo wiele błędów. Ale zmuszony do wyboru tylko jednego, oferuję ten błąd: protekcjoniści widzą tylko określone miejsca pracy i firmy, które handel międzynarodowy „niszczy”. Protekcjoniści są ślepi na konkretne miejsca pracy i firmy, które tworzy międzynarodowy handel .
Z poważaniem,
Donald J. Boudreaux
Teraz przychodzi moja odpowiedź na list z 2016 roku od studenta college'u, o którym później dowiedziałem się, że uczęszczał do Duke:
Pan J.:
Odrzucasz jako „błędny na pierwszy rzut oka” mój wniosek, że „jeśli naprawdę chcesz walczyć z ubóstwem, walcz o zniesienie płac minimalnych”. Twierdzisz, że „płaca minimalna zapewnia niezbędny wzrost dochodów tym, którzy najbardziej ich potrzebują”.
Jednak w jaki sposób wycenianie pracowników o najniższych kwalifikacjach z pracy zwiększa ich dochody? Czy sądzisz na przykład, że dochody właścicieli wynajmujących małe, efektywne mieszkania wzrosłyby, gdyby rząd nakazał im pobieranie minimalnych czynszów, czynszów znacznie bliższych czynszom pobieranym za luksusowe apartamenty? Czy sądzisz, że dochody ludzi, którzy sprzedają używane samochody, wzrosłyby, gdyby rząd nakazał im pobieranie minimalnych cen samochodów, znacznie bliższych cenom płaconym za nowe samochody? Czy sądzisz, że dochody franczyzobiorców, którzy prowadzą ekonomiczne motele, takie jak Motel 6 i Days Inn, wzrosłyby, gdyby rząd zmusił ich do pobierania minimalnych stawek za pokój, stawek znacznie bliższych tym, jakie naliczają Hilton i Hyatt? Czy uważa Pan/Pani, że dochody przewoźników autobusowych dalekobieżnych wzrosłyby, gdyby rząd zmusił ich do pobierania minimalnych opłat za przejazd autobusem,
Czy sądzisz, że dochody młodych, nieznanych, nowicjuszy powieściopisarzy wzrosłyby, gdyby rząd nakazał im płacić za zaakceptowane rękopisy minimalne zaliczki i tantiemy zbliżone do tych, które płaci się Stephenowi Kingowi i JK Rowling?
Jeśli podejrzewasz, że te przykłady cen minimalnych i opłat zaszkodziłyby sprzedawcom, którym rzekomo mogliby pomóc, to powinieneś zobaczyć, że mój argument, że płace minimalne szkodzą, a nie pomagają pracownikom o niskich kwalifikacjach, nie jest błędny na pierwszy rzut oka.
Z poważaniem,
Donald J. Boudreaux
Student, do którego adresowany jest ten kolejny list, napisany w 2017 roku, nie powiedział mi, gdzie jest zapisany:
Pan D:
Pytacie, dlaczego upieram się, że nie ma przegranych w handlu międzynarodowym. Twoje pytanie jest słuszne, przyznaję bowiem, że takie naleganie wydziela zapach tego, co nazywasz gorliwością. Ale podtrzymuję swoje naleganie. Powtórzę w tym miejscu jedno z kluczowych uzasadnień mojego stanowiska. jest to uzasadnienie, które poważnie traktuje wpływ, jaki język ma na nasze rozumienie rzeczywistości.
Stwierdzenie, jak wielu twierdzi, że „handel międzynarodowy ma przegranych”, sprawia wrażenie, że tak zwane straty w handlu międzynarodowym są unikalne dla takiego handlu. Jednak to wrażenie wyjątkowości wad handlu międzynarodowego jest fałszywe z co najmniej dwóch powiązanych ze sobą powodów.
Po pierwsze, ograniczanie handlu niszczy i uniemożliwia tworzenie tylu miejsc pracy, ile sam handel niszczy i uniemożliwia tworzenie. Po drugie i bardziej fundamentalne, na wolnych rynkach tak naprawdę to nie handel międzynarodowy niszczy określone miejsca pracy; to konkurencja ekonomiczna. W każdej gospodarce, w której sprzedawcy mogą swobodnie konkurować o patronat konsumentów, a konsumenci mogą swobodnie reagować na taką konkurencję, niektóre określone miejsca pracy zostaną zniszczone, podczas gdy inne zostaną utworzone. Miejsca pracy będą się nieustannie zmieniać.
Konkurencja ze strony sprzedawców zlokalizowanych w obcych jurysdykcjach jest tylko jednym z niezliczonych konkretnych przejawów konkurencji niszczącej (i tworzącej) miejsca pracy w krajowej gospodarce. Dlatego stwierdzenie, że handel z obcokrajowcami, konkurencja ze strony obcokrajowców niszczy miejsca pracy, nie jest mniej lub bardziej prawdziwe niż stwierdzenie, że handel z mieszkańcami Arizony niszczy miejsca pracy, że handel z niebieskookimi ludźmi niszczy miejsca pracy lub że handel kobietami niszczy miejsca pracy. Możesz coś takiego powiedzieć i będzie w tym ziarno prawdy, ale wrażenie, jakie wywoła, będzie całkowicie fałszywe. Po prostu nieprawdą jest zarówno to, że taki handel jest wyjątkowy w niszczeniu określonych miejsc pracy, jak i to, że niszczenie określonych miejsc pracy będzie z konieczności ograniczane przez rządowe przeszkody w takim handlu.
Z poważaniem,
Donald J. Boudreaux
Ten ostatni list, napisany w 2020 roku, jest skierowany do nauczyciela liceum w Wirginii:
Pan J.:
Dziękuję za podzielenie się przemyśleniami na temat mojego ostatniego eseju na temat znaczenia Econ 101 .
Chociaż zgadzam się z większością tego, co napisałeś, przyznaję się do twojego zarzutu „osłabiania podekscytowania studentów rozwiązywaniem zbiorowych wyzwań poprzez demokratyczne rządy”. Moim zdaniem zbyt wielu ludzi, zwłaszcza młodych, jest dziś zbyt podekscytowanych wykorzystaniem państwa do „rozwiązania” tego czy innego wyzwania, zarówno rzeczywistego, jak i (jak to często bywa) iluzorycznego. Chwalę się, że stłumienie tego podniecenia jest jednym z niewielu naprawdę produktywnych czynów, które wykonuję.
Najwspanialszą lekcją przekazaną przez Econ 101, jeśli jest dobrze nauczana, jest pokora. Widzimy pokorę wynikającą z uznania rzeczywistości niedostatku, nieuchronności kompromisów, wszechobecności niezamierzonych konsekwencji i mizerności ludzkiego umysłu w porównaniu z niezgłębioną złożonością szczegółów instytucji społecznych w ogóle i konkurencyjnego rynku. w szczególności procesy. I chociaż moim celem w nauczaniu Econ 101 nie jest stłumienie entuzjazmu uczniów związanego z rozwiązywaniem zbiorowych wyzwań poprzez demokratyczne rządy, zdaję sobie sprawę, że ten przytępiony wynik jest rzeczywiście jedną z szczęśliwych konsekwencji uczenia się Econ 101.
Słynny ekonomista Jacob Viner dobrze to ujął w przemówieniu zwołanym w 1950 roku na Uniwersytecie Browna: „ Większa część prawdziwej wiedzy przybiera w rzeczywistości formę wiedzy negatywnej, rosnącej świadomości zakresu i głębi naszej nieprzezwyciężonej ignorancji, i jest jedną z głównych cnót nauki, że tylko dzięki niej, własnej lub cudzej, można wiedzieć, kiedy można bezpiecznie się z niej obejść. Dlatego wyuczona ignorancja jest często godna pochwały, chociaż uczenie się w ignorancji… nigdy nie jest .
Z poważaniem,
Donald J. Boudreaux
Komentarze
Prześlij komentarz