Toksyczne dziedzictwo lat sześćdziesiątych
Toksyczne dziedzictwo lat sześćdziesiątych

Upadek muru berlińskiego w 1989 r. był złudnym zwycięstwem. Podekscytowany kruszącymi się kamieniami Zachód nie zauważył rozpadu własnej kultury. Przeoczono także całkowitą porażkę zachodniego wywiadu w przewidzeniu nie tylko czasu, ale i okoliczności upadku. Po „wygraniu” zimnej wojny powrócił do realizacji amerykańskiego marzenia o konsumpcyjnym szczęściu. Amerykanie wykazali niewielkie zainteresowanie próbami zrozumienia ideologii, która, gdyby doceniono jej śmiertelność, mogłaby zapobiec milionom zgonów w wyniku totalitaryzmu. Nie wiedzieli i nie chcieli wiedzieć.
Zbyt pewni siebie, niedoinformowani i naiwni Amerykanie zmarnowali wyjątkowy jednobiegunowy moment, kiedy stali się jedyną superpotęgą w historii. Zapomnieli, że odwieczna dialektyka, w której pluralistyczne społeczności przeciwstawiają się monolitycznym autokracjom, jest cechą charakterystyczną historii. Zatem koniec jednej tyranii może oznaczać początek kolejnej, jeszcze bardziej śmiercionośnej. Amerykański establishment zajmujący się polityką zagraniczną od dawna ignorował zjadliwy fundamentalistyczny islamizm, mimo że narastał od dziesięcioleci, nieświadomy, że jego własna nieuwaga umożliwiła ten wzrost. Nie wierząc Osamie bin Ladenowi na słowo, Ameryka została przyłapana na całkowitym braku przygotowania, gdy nastał nowy wiek konfliktów. 11 września był dosłownie gromem z jasnego nieba.
W jednej chwili wszystko się zatrzymało. Zaskoczeni i oburzeni obywatele domagali się teraz bezpieczeństwa. Zatem Kongres przywłaszczył sobie pieniądze – i to dużo. Administracja wkroczyła do akcji. Prezydent ogłosił „oś zła”, po czym prawie nigdy więcej o tym nie wspominał. Jak do tego doszło? Jaki jest związek islamizmu sunnickiego z, powiedzmy, komunizmem Korei Północnej lub teokratyczną „demokracją” szyicką w Iranie? Bladego pojęcia.
Chociaż w przypadku Stanów Zjednoczonych nie wchodziło w grę żadne działanie, prowadzenie jednej wojny, a potem drugiej bez określonej strategii lub ram instytucjonalnych umożliwiających synchronizację wszystkich elementów władzy krajowej lub odpowiednich zdolności w zakresie przeciwdziałania powstańcom i kontrwywiadowi, a także nieistniejącej dyplomacji publicznej, nie było receptą na zwycięstwo.
Niekompetentna władza państwowa tylko wzmocniła antyamerykańską zmianę w kulturze, która była już sabotowana. Radykałowie z lat sześćdziesiątych zakorzenieni w akademii i mediach, do których dołączyli towarzysze podróży z korporacji, stosowali nową i ulepszoną taktykę. Przystosowali stary szablon: milenijny utopizm w imieniu uciskanych. Przez dziesięciolecia jednogłosowi profesorowie definiowali wiedzę jako konstrukt przynoszący korzyści ciemiężycielom-kolonialistom-kapitalistom. Sama prawda stała się podejrzana. Dialog ustąpił miejsca obelgom, a racjonalny dyskurs zastąpiła polaryzująca kakofonia.
Aby zrozumieć, jak to się stało, dobrym wprowadzeniem jest dobrze zbadana książka NextGen Marxism: What It Is and How To Combat It, autorstwa Mike’a Gonzaleza, wybitnego byłego urzędnika Departamentu Stanu i pisarza „Wall Street Journal”, obecnie starszego członka Heritage Foundation oraz Katherine Gorka, była nominowana na prezydenta w Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i ekspert ds. terroryzmu. Ta ostatnia książka z rosnącej liczby znakomitych badań skupiających się na wpływie marksizmu kulturowego na zachodniego ducha czasu przewraca strony. Zręcznie obnaża korzenie tej ideologii – złowrogiego, zasadniczo irracjonalnego pragnienia śmierci cywilizacyjnej w europejskiej tradycji intelektualnej.
Osadzone w kontekście historycznym, zjawisko to ma swój początek w początkach do połowy XIX wieku, kiedy ponownie wybuchła lawa, która wybuchła podczas Rewolucji Francuskiej. Genialny spadkobierca rabinów, Karol Marks – którego nienawiść do własnego dziedzictwa religijnego przewyższała jedynie chora wizja dystopijnej przyszłości, w której abstrakcyjną ludzkość zastąpiono rzeczywistymi ludźmi – stworzył szablon wiecznych niepokojów społecznych. Książka śledzi, jak niemiecka, rosyjska, a później radziecka biurokracja wojny politycznej wykorzystała głęboko błędne, wewnętrznie sprzeczne sformułowanie „materializmu dialektycznego” jako instrumentu władzy.
W Stanach Zjednoczonych była ona oportunistycznie wspomagana przez teorię krytyczną szkoły frankfurckiej, która odbiła się szerokim echem w epoce wietnamskiej. Ostatecznie przekształci się w sieć, która obecnie paraliżuje amerykańskie kampusy. Marksizm doskonale nadawał się do ponownego wykorzystania, budząc grozę ideologiczną hydrę, której pozornie nieskończone głowy mogą się regenerować zgodnie z „walką” wyróżnianą za potępienie: ciemięzca, kolonialista, kapitalista, biały, rasista, nazista, syjonista, szatan – duży lub mały – itp. W typowo złowrogiej inwersji semantycznej, jej zwolennicy przypisywaliby czajnikowi swojego przeciwnika kolor ich własnych złych dusz.
Gonzalez i Gorka opisują tę ideologię jako „pogląd na świat o sumie zerowej, świat niemożliwych do pogodzenia antagonizmów”, w którym sprzeciw jest zabroniony, a doskonałość jest wiecznie nieuchwytna. Według tego światopoglądu Ameryka jest zdeprawowana i musi zostać zniszczona, pod przewodnictwem samozwańczej elity, która wierzy, że jest w stanie przekształcić ludzką naturę. Odnowa stosunków gospodarczych, politycznych i osobistych prawdopodobnie zrestartowałaby Księgę Rodzaju i zniosła Upadek. Jabłka będą racjonowane.
Rok 1989 był kluczowy. Szefowa moskiewskiego biura New York Times , Felicity Barringer, uchwyciła ten moment: „Podczas gdy ideologiczni spadkobiercy Karola Marksa w krajach komunistycznych usiłują przekształcić jego polityczne dziedzictwo, jego intelektualni spadkobiercy na amerykańskich kampusach praktycznie zakończyli własną transformację z zuchwałych, oblężonych outsiderów w zasymilowanych pracowników akademickich.” Był to także rok, w którym prawnicy pochodzenia czarnego, azjatyckiego i co najmniej jednego pochodzenia meksykańsko-amerykańskiego oficjalnie założyli i nazwali dyscyplinę krytycznej teorii rasy (CRT), która „uznaje, że rewolucjonizowanie kultury zaczyna się od jej radykalnej oceny” .”
Natomiast Eric Mann, były członek grupy terrorystycznej Weather Underground z czasów sześćdziesiątych, który pracował dla Czarnych Panter i spędził więzienie za napaść i pobicie, otworzył Centrum Strategii Społeczności Pracy, aby wdrożyć rewolucyjny plan. W 2001 roku Centrum zwerbowało nastolatkę, która przeszła do historii: Patrisse Cullors. Wzięła sobie do serca wezwanie Manna do działania: „Musimy zbudować Ruch Trzeciego Świata z ludźmi z Trzeciego Świata w tym kraju”, przewodząc „zjednoczonemu frontowi Czarnych/Latynosów/Trzeciego Świata z uzgodnionym priorytetem Czarnych”.
W 2013 roku Cullors wraz z Alicją Garzą założyła Black Lives Matter, która w 2015 roku powiedziała innym rewolucjonistom: „Black Lives Matter to znacznie więcej niż hashtag. W rzeczywistości [BLM] to zorganizowana sieć obejmująca dwadzieścia sześć miast na całym świecie. Dodała: „naszym zadaniem jest budowanie lewicy”. Okazją było najważniejsze zgromadzenie światowych marksistów sponsorowane przez Forum Lewicy w Oakland w Kalifornii, zatytułowane „Bez sprawiedliwości, nie ma pokoju”. Obszernie wspomina się o złowrogiej sieci uczestników i ich przywódców, tworzącej to, co Mann określił jako „mały podział pracy”.
Ich zadaniem było zjednoczenie wszystkich elektoratów sprzeciwiających się zachodniemu systemowi wartości, a ruch antywojenny lat sześćdziesiątych zapewnił idealny mem. Na przykład jeden radykalny gej powiedział Mannowi, że Fundusz Wyzwolenia Gejów ma swoją nazwę, „[b]ponieważ wierzyliśmy w Fundusz Wyzwolenia Narodowego Wietnamu. Nie chcieliśmy tylko małżeństw homoseksualnych, chcieliśmy obalić rząd w ramach bycia queer”. Oboje „wyszli z tradycji, zgodnie z którą niezależnie od tego, gdziekolwiek zacząłeś, wszyscy staramy się dokonać tej samej rewolucji”.
Kluczowe było uchwycenie momentu w postideologicznym mirażu. W 1991 roku profesor Harvardu Cornell West zauważył, że „powstającemu, rozproszonemu, ale gromadzącemu się ruchowi postępowemu, który wyłania się w Ameryce… brakuje obecnie zarówno niezbędnego słownictwa moralnego, jak i skupionego przywództwa, które mogłoby go ukonstytuować i utrzymać”. Przepowiedział jednak, że wkrótce „zostanie to ostatecznie zakorzenione w bieżącej działalności ludzi kolorowych, grup pracowniczych i ekologicznych, kobiet i homoseksualistów”. Cztery lata później napisał przedmowę do głównego tekstu CRT, pomagając w tworzeniu słownictwa i żargonu używanego do infiltracji klas, gazet i elektronicznego wszechświata.
W 2001 roku antykapitalistyczny Czerwony Namiot rozprzestrzenił się na cały świat, inaugurując Światowe Forum Społeczne w Porto Alegre w Brazylii. Sześć lat później amerykańskie odgałęzienie US Social Forum (USSF) zorganizowało w Atlancie w stanie Georgia masową konferencję obejmującą wszystkie fronty: globalne ocieplenie, transformację gospodarczą, rasę, płeć i nie tylko. Tematy były fornirowane; wszyscy wiedzieli, że to „tylko taktyka” – zauważają Gonzalez i Gorka. „Tkanką łączącą jest marksizm”. Celem jest zniszczenie kapitalizmu.
Jeden z największych warsztatów na temat „rewolucyjnej strategii i organizacji” był prowadzony przez Organizację Socjalistyczną Freedom Road, Ligę Rewolucjonistów na rzecz Nowej Ameryki, Bring the Ruckus, marksistowskie grupy badawcze z Bay Area i Nowego Jorku, Forum Lewicy oraz oczywiście LCSC Erica Manna. Towarzysze otrzymali rozkazy wymarszu i (przeważnie) pokojowego protestu. Podobnie jak w latach sześćdziesiątych, policję znów nazwano świniami.
Oprócz rasy w Ameryce, była rasa w Palestynie – Żydzi zostali zepchnięci do rasy białej. W 2015 r. Cullors pojawił się w Gazie wraz z antysemicką kongresmenką Lindą Sarsour , sponsorowaną przez Narodowych Studentów Sprawiedliwości w Palestynie (NSJP). Dziesięć lat później NSJP organizuje ogólnokrajowe akcje okupacyjne ze fajnymi namiotami i efektownymi plakatami propagującymi „Od rzeki do morza” (czytaj: zlikwidować Izrael) i „Genocide Joe” oraz bezpłatne butelki z wodą. Trzeba przyznać, że wystawny styl życia Cullors , umożliwiony przez organizację, której niezliczone miliony doprowadziły do zawieszenia zbiórki funduszy na jej statek flagowy w Kalifornii i Nowym Jorku , nieco opóźnił realizację projektu budowlanego.
Jednak przyjazne przebudzeniu korporacje, miliarderzy, fundacje i osoby posiadające imponujące powiązania zagraniczne demonstrują skuteczność finansowania radykałów z kampusu. Powtarzając podobne antyzachodnie, pełne przemocy marsze nienawiści w Europie i gdzie indziej, te zindoktrynowane nic nie wiedzące palą amerykańskie flagi, niszczą posągi Założycieli w islamistycznych strojach, malują swastyki na cmentarzach, grożą i atakują pokojowo nastawionych kolegów, policję, a nawet woźnych.
Na szczęście większość zwykłych Amerykanów odrzuca taką taktykę. Czy przełoży się to na zwiększoną czujność w zakresie tego, czego uczą się uczniowie, jak działają media i kto chce zniszczyć nasz system rządów? Nie bez skoordynowanego i strategicznego zaangażowania społecznego. Zatem marksizm nowej generacji kończy się pozytywnym, ale pilnym akcentem. Do każdego z nas należy „zaangażowanie się w proces zapewnienia odpowiedzialnego rządzenia tym narodem…”. Nadszedł czas. Mamy kraj do uratowania”. Prawdę mówiąc, cywilizacja.
Komentarze
Prześlij komentarz