Przejdź do głównej zawartości

Zjedzenie bogatych nie nakarmi bestii

 Zjedzenie bogatych nie nakarmi bestii

Magazyn biznesowy z Jeffem Bezosem, częstym obiektem retoryki „miliarderów”. 2018.

Bogactwo w wolnym społeczeństwie jest przybliżonym wskaźnikiem wartości ekonomicznej, jaką ktoś zapewnił reszcie z nas. Bogactwo bogatej osoby – z wyjątkiem dziedziczenia i kumoterstwa – jest świadectwem tego, jak bardzo nas wzbogaciła.

Jak pisze Johan Norberg w Manifeście kapitalistycznym

Jeżeli cokolwiek pozostaje z przychodów po opłaceniu pracowników, dostawców i pożyczkodawców za ich wysiłki, nazywa się to „zyskiem” i bardzo się denerwujemy, gdy jest to duża suma. Tak naprawdę powinniśmy być szczęśliwsi, im jest ona większa, ponieważ pokazuje, że wszyscy pozostali w łańcuchu otrzymali zapłatę jako pierwsi i że firmie udało się zrealizować swoje ambicje przekształcenia czasu i zasobów w coś, co cenimy.

Miliarderzy nie są błędami polityki , ale wyraźnymi oznakami (rozdzielonej) utworzonej wartości: miejsc pracy i dochodów, ulepszonych towarów i usług oraz lepszego standardu życia . „Kapitalizm” – stwierdził austriacki ekonomista Ludwig von Mises w wykładzie w Mont Pelerin w 1958 r. – „nie jest po prostu produkcją masową, ale produkcją masową mającą na celu zaspokojenie potrzeb mas”.

Można jednak powiedzieć, że bogaci nie płacą należnej im części. Wręcz przeciwnie, każde poważne dochodzenie wykaże, że płacą wszyscy. Około jedna piąta federalnych dochodów podatkowych pochodzi już bezpośrednio z dochodów miliona najbogatszych amerykańskich gospodarstw domowych. Dochody 20 procent najlepiej zarabiających gospodarstw domowych w mniejszym lub większym stopniu zasilają rząd federalny . Biuro Budżetowe Kongresu w swoim raporcie „Podział dochodów gospodarstw domowych” zauważa:

Gospodarstwa domowe o wysokich dochodach zazwyczaj płacą większą część podatków federalnych. Na przykład w 2020 r. gospodarstwa domowe z najwyższego kwintyla dochodów otrzymywały około 56 procent wszystkich dochodów i płaciły 81 procent podatków federalnych.

Można jednak powiedzieć, że nierówność dochodów to pędzący pociąg. Wręcz przeciwnie, każde poważne dochodzenie pokazuje, że dochód przed opodatkowaniem 1 procenta najwyższego społeczeństwa w Ameryce utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie od dwudziestu lat. Zamiast tego, licząc dochód po opodatkowaniu, jako udział w całkowitym dochodzie, dzisiejsi superbogaci mają mniej więcej taki sam udział (9 procent), jak w latach sześćdziesiątych. W Wielkiej Brytanii nierówność dochodów jest dziś taka sama, jak wtedy, gdy Thatcher odeszła ze stanowiska, a globalnie nierówności są prawdopodobnie niższe niż przez 150 lat. 

Ale może z jakichś powodów ideologicznych chcesz, żeby bogaci zostali zjedzeni . Cóż, głodny olbrzym, jakim jest rząd federalny Stanów Zjednoczonych, już pożera bogatych, a jego zarządcy i zwolennicy chcą jeszcze więcej. Nie chodzi tylko o to, że wydatki rządowe wymknęły się spod kontroli przynajmniej od czasu pandemii, ale w ciągu ostatnich pięciu lat dochody podatkowe wyrażone jako udział w PKB wzrosły w prawie wszystkich bogatych krajach , od Francji i Wielkiej Brytanii po Koreę Południową i Stany Zjednoczone. A amerykański system podatkowy jest już niemal niewiarygodnie progresywny .

Niczym niepowstrzymany Pacman, rządy świata wciąż jedzą.

Nawet nie jest łatwo (bezboleśnie!) przejąć obfite bogactwa, którymi rzekomo dysponują bogaci.

Nawet jeśli tego chcesz, bogaci nie mają twoich pieniędzy

Bogaci nie są bogaci dlatego, że ukradli twoje rzeczy i zgromadzili je jak jakiś mityczny smok . Przeważnie są bogaci, ponieważ zbudowali dobrze prosperujący biznes, który poprawił sytuację wszystkich (lub przynajmniej wielu) z nas, a my, w formie zysków rynkowych, hojnie ich wynagradzaliśmy za to dzieło. W Biurokracji , jednym z mniej znanych dzieł Misesa, role konsumentów i przedsiębiorców są całkiem jasne: „prawdziwymi szefami w kapitalistycznym systemie gospodarki rynkowej są konsumenci”. Poprzez same swoje działania polegające na kupowaniu określonych towarów zamiast innych konsumenci „decydują, kto powinien być właścicielem kapitału i zarządzać fabrykami”.

Jeff Bezos czy Elon Musk nie są ultrabogatymi dlatego, że tak zdecydowali (choć mogli), ciężko pracowali (co w sposób udowodniony zrobili) lub ukradli komuś swój majątek (czego nie zrobili). Są bogaci, ponieważ konsumenci nagradzali ich zakupami i ponieważ rynki finansowe odpowiednio wyceniły akcje ich spółek.

Bez względu na Twoją opinię na temat wpływu Amazona na lokalny handel lub warunki pracy – nie mówiąc już o dość bezwzględnym korzystaniu przez Teslę z dotacji podatników – nie można zaprzeczyć, że ich firmy dostarczały tańszych i lepszych towarów wielu, wielu ludziom .

Większość ludzi z mojego pokolenia myśli o bogactwie jak o stosie pieniędzy ukrytym w skarbcu banku lub w piwnicy jakiejś oburzającej rezydencji. Zamiast tego bogactwo składa się w dużej mierze z własności produktywnych przedsiębiorstw, które napędzają świat (oraz, w przeważającej mierze, z nieruchomości , których wywłaszczenie i redystrybucja są jeszcze bardziej beznadziejne).

I nie jest łatwo po prostu to „wziąć”, nawet abstrahując od wszystkich politycznych i prawnych przeszkód stojących na drodze do wywłaszczania prywatnej własności Amerykanów.

Likwidacja firm w celu oddania ich „wartości” zasługującym na to biedakom – z których wielu straci przy tym pracę w tych firmach – wydaje się złym pomysłem, ponieważ zniszczysz tę wartość. W przypadku dużych spółek notowanych na giełdzie mamy pewien łup, który można łatwo podzielić w postaci akcji. Według SEC Bezos jest właścicielem około dziewięciu procent akcji Amazona, czyli łącznie 938 251 817 akcji.

Nikt nie potrzebuje aż tak dużo, z przekonaniem twierdzą krytycy miliarderów , dlatego słusznie konfiskujemy 900 milionów z nich, których wartość w chwili pisania tego tekstu wynosiła około 158 miliardów dolarów. W ciągu 166 dni od rozpoczęcia roku budżetowego skarb państwa wydał 2 684 154 624 114 dolarów – prawie 3 biliony dolarów, w drodze do proponowanych 7,2 biliona dolarów na rok – czyli równowartość 23 miliardów dolarów dziennie. Według wartości rynkowej wielka fortuna Bezosa finansowałaby rząd przez… niecały tydzień.

Tyle, że nawet tego nie zrobi.

W chwili, gdy ogłosimy to wywłaszczenie, cena AMZN – i wszystkich innych podobnych spółek, które możemy skonfiskować w przyszłości lub nie – spada jak skała. Brak kupujących. To, co uda nam się zebrać z tej szalonej zabawy, to znacznie mniej niż wartość nominalna akcji z poprzedniego dnia. 

Życzmy sobie dalej fantastycznych życzeń i załóżmy, że tak się nie stało – może wszyscy inwestorzy zgodzą się, że taka polityka jest konieczna i nikomu to nie przeszkadza – skoro sprzedajemy akcje, żeby sfinansować wydatki (lub rozdajemy je około 100 milionom najbiedniejszych Amerykanów, którzy z kolei zamiast tego je sprzedają), mechanicznie zabijamy cenę akcji AMZN. Zwykle Nasdaq handluje około 46 milionami akcji Amazona dziennie, a ponieważ tylko niewielka część tego to zakupy netto (fundusze indeksowe, brokerzy, handel śróddzienny itp.), pozbycie się naszych 900 milionów łupów zajęłoby nam miesiące. Realistycznie rzecz biorąc, z naszego wyrafinowanego napadu zarobilibyśmy znacznie mniejszą kwotę.

Jeśli zrobimy to jasno i wcześnie w poniedziałek rano, kiedy nadejdzie niedziela, znów będziemy spłukani, zakładając oczywiście, że uzyskaliśmy pełną wartość rynkową. Czy ktoś myśli, że możemy powtórzyć tę sztuczkę w przyszłym tygodniu? Z pewnością wszystkie inne potencjalne cele widziały to, co właśnie zrobiliśmy i były zajęte przeprowadzką do Singapuru, Londynu lub na Bahamy, przenoszeniem własności na podmioty zagraniczne lub chronieniem ich w inny sposób w organizacjach non-profit lub wszelkimi innymi środkami obronnymi, aby zapewnić, że dochody od kolejnego miliardera, którego ścigamy, będą znacznie, znacznie niższe.

Wywłaszczyliśmy („zjadliśmy”) pierwszą dwójkę najbogatszych Amerykanów i poza chaosem na rynku finansowym jedyne, co w zamian otrzymaliśmy, to wsparcie finansowe dla jednej trzeciej Amerykanów w wysokości odpowiadającej jednej rundzie zastrzyków – plus cała masa środków zniechęcających do życia, pracować, tworzyć, inwestować lub zakładać firmy w Ameryce. To, co osiągamy, to jednorazowe przeniesienie od ultrabogatych do biednych i trwałe zniszczenie ekonomicznej gęsi, która zniosła obfitość złotych jaj w Ameryce.

Więc… nie bierz tego?

Jeśli bogaci są bogaci, ponieważ zapewnili nam dużą wartość dzięki biznesom, które zbudowali, chcemy, aby bogaci byli jeszcze bogatsi , a nie biedniejsi. Bogaci nie są wystarczająco bogaci.

Jeśli chcemy wywłaszczyć ich bogactwa dla naszych rzekomo dobroczynnych celów, będziemy potrzebować znacznie więcej niż ich obecne bogactwa, aby poruszyć igłę. Bogaci nie są wystarczająco bogaci.

Opodatkowanie bogatych jest naprawdę rozwiązaniem dla szaleńców naszych fiskalnych problemów – i to koszmarnym.

Zamiast próbować zorganizować kosztowne i niezbyt owocne przetasowanie tortu, być może powinniśmy po prostu pozwolić bogatym, aby nadal go powiększali – dla ich dobra, dla nas, a ostatecznie dla pokoju republiki.

Lub też, sformułowane jako „Układ burżuazyjny” przez Deirdre McCloskey i Arta Cardena, skróconą wersję trzyczęściowego arcydzieła burżuazji McCloskeya – Zostaw mnie w spokoju, a uczynię cię bogatym .

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawica w Operacji „Pedestal”,czyli największa bitwa morska w ochronie konwoju na Maltę w II Wojnie Światowej.

Jak to widzą w Ameryce. Czy niższa inflacja zatrzyma podwyżki stóp?

DOGE poważnie podchodzi do wojny z państwem administracyjnym