Podział pracy czyni nas bogatymi… i kruchymi
Podział pracy czyni nas bogatymi… i kruchymi

Mój ojciec urodził się w 1919 roku na farmie w górnej części Doliny Mohawk w Nowym Jorku. Mógł zbudować dwupiętrową drewnianą szopę bez planu lub zburzyć i odbudować prosty silnik składający się z sześciu samochodów bez pomocy i instrukcji. Wiem mniej: potrafię wykonać proste okablowanie w domu, naprawić lub nawet wymienić toaletę. Moi synowie muszą obejrzeć film na YouTube, aby zainstalować karnisz. Jest oczywiste, że Ameryka pójdzie do piekła w koszu. Albo to jest? To zależy od tego, co myślisz o podziale pracy.
Adam Smith celebrował fakt, że infrastruktura komercyjna rozszerzyła podział pracy, choć nikt specjalnie tego nie planował.
Jak to ujął Smith
Ten podział pracy, z którego wynika tak wiele korzyści, nie jest pierwotnie skutkiem jakiejkolwiek ludzkiej mądrości, która przewiduje i zamierza osiągnąć powszechny dobrobyt, do którego daje okazję. Jest to… konsekwencja skłonności ludzkiej natury… do transportu, handlu barterowego i wymiany jednej rzeczy na drugą.
Społeczeństwo, w którym podział pracy jest ustalany przez powstające instytucje komercyjne, ma dobrą cechę, która jest jednocześnie złą cechą. Jak zauważył Richard Reinsch, jest całkowicie możliwe, że sytuacja jednocześnie się poprawia i pogarsza.
Wadą jest to, że musimy na sobie polegać; zaletą jest to, że możemy na sobie polegać. Każdy z nas może specjalizować się w tym, w czym jest najlepszy. Kierując się własną przewagą komparatywną, jestem w lepszej sytuacji, ponieważ mogę wymienić to, co wyprodukuję, na wszystkie inne rzeczy, których potrzebuję. Potrafię też używać wyobraźni i wymyślać nowatorskie sposoby pomagania innym, co jest niezwykłe.
Powtórzę raz jeszcze, jak to ujął Smith:
W społeczeństwie cywilizowanym [człowiek] przez cały czas potrzebuje współpracy i pomocy wielkich rzesz, podczas gdy całe jego życie nie wystarczy, aby zyskać przyjaźń kilku osób… [M]an ma niemal stale okazję do pomocy swoim braciom i na próżno oczekuje jej jedynie od ich życzliwości. Będzie miał większe szanse zwyciężyć, jeśli uda mu się zainteresować ich miłością własną… To nie od życzliwości rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, ale od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie do ich człowieczeństwa, ale do ich miłości własnej i nigdy nie rozmawiamy z nimi o naszych własnych potrzebach, ale o ich zaletach…
W systemie podziału pracy każdy z nas jest upoważniony do poszukiwania nowych sposobów służenia innym – bez uprzedniego uzyskania zgody państwa – w nadziei, że ktoś doceni to, co produkujemy. Załóżmy, że mam niewiele umiejętności, ale jestem doświadczonym hydraulikiem. Nie mogę jeść, pić ani schronić się, korzystając z tego zestawu umiejętności, ale mimo to uważam, że jestem dobrym człowiekiem, zasługującym na życie w przynajmniej umiarkowanym dobrobycie.
Idę do sklepu spożywczego i proszę sprzedawcę o fasolę, ryż, mąkę, masło, kawę i mleko. Sprzedawca sprzeciwia się temu, mówiąc: „Daję jedzenie i napoje tylko osobom, które mogą mi udowodnić, że przysłużyły się bliźnim w sposób, który ci ludzie rzeczywiście cenią i na którym im zależy”.
Głodny i spragniony reklamuję swoje usługi jako hydraulik, a wkrótce odbieram kilka telefonów od osób, które mają zatkane toalety, zatkane odpływy lub cieknące rury. Po ośmiu godzinach pracy zgromadziłem pokaźny stos waluty, którą moi klienci wymienili na mnie, korzystając z mojej wiedzy z zakresu hydrauliki, aby rozwiązać swoje problemy. Te dolary są w istocie „świadectwami służby społecznej”, dowodem na to, że zapewniłem moim współobywatelom pożyteczne i cenne korzyści.
Wracam teraz zmęczona i głodna, ale pewna siebie, do sklepu spożywczego. Kiedy właściciel prosi o dowód, że spełniłem obietnicę służenia innym, pokazuję mu porządny stos zaświadczeń o służbie w portfelu. Pod wrażeniem sprzedawca pozwala mi zapełnić mój koszyk hojną ilością produktów z całego świata. Ponieważ jestem wdzięczny za tę pożyteczną i cenną korzyść, daję sklepowi spożywczemu ilość certyfikatów równą wartości produktów, które włożyłem do koszyka. Same certyfikaty nie muszą mieć żadnej wartości wewnętrznej, ale ponieważ można je uzyskać tylko wtedy, gdy wykonuję usługę, którą ktoś inny ceni i której pragnie, nabierają wartości jako środek wymiany.
Zanim czytelnik wyrazi sprzeciw, należy zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, tak, ten przykład został zaadaptowany ze wspaniałych spostrzeżeń nieżyjącego już ekonomisty George'a Masona, Waltera E. Williamsa . Zmieniłem szczegóły, ale logika jest taka, jak Walter. Po drugie, nie jest to – i nie jest zamierzone – jako historycznie dokładny opis pochodzenia pieniądza. Zamiast tego jest to eksperyment myślowy dotyczący tego, jak ktoś o niewielkiej zdolności do zadbania o siebie może uzyskać bezpieczne, a nawet dostatnie miejsce w społeczeństwie komercyjnym. Dopóki masz jakiś sposób służenia innym – co często nazywamy „zarabianiem na życie” – możesz żyć w systemie rynkowym.
Problem, jak widzieliśmy w przypadku niedawnych głębokich zakłóceń w łańcuchu dostaw podczas reakcji po pandemii Covid-19 na lata 2020–2021, polega na tym, że ta zależność od zdolności do służenia innym w wysoce wyspecjalizowany sposób zależy od działania reszty systemu. Moja zdolność do uzyskania „certyfikatów usług”, na których polegam, jest, przynajmniej w pewnym stopniu, uzależniona od tego, czy system działa stale i wydajnie
W miarę jak stajemy się coraz bardziej wyspecjalizowani, a nasz dobrobyt jest bardziej przygodny, nasza kurcząca się wiedza na temat ogólnych kompetencji naraża nas na większe ryzyko. Mój ojciec nigdy nie był bogaty, ale potrafił przetrwać niemal w każdej sytuacji, jaką można sobie wyobrazić, czy to zamieci śnieżnej w Dolgeville w stanie Nowy Jork w 1938 r. czy huraganu, który na miesiąc pozbawił prądu w naszym domu rodzinnym w Gotha na Florydzie , w 1974. Gdybym był sam, mógłbym coś skombinować, a przynajmniej rozpalić ognisko.
Jeśli jednak telefon nie zastosuje się do instrukcji „Google™”, większość osób poniżej czterdziestego roku życia będzie musiała żyć na świeżym powietrzu przez bardzo długi czas. Biorąc pod uwagę wartość specjalności, które rozwinęli ludzie, dbanie o własne potrzeby stało się zbyt drogie, więc wymieniamy się.
Kiedyś byłem całkowicie pewien, że proces ten jest jednoznacznie dobry, a fakt, że większość ludzi prawie nie ma pojęcia, jak działa większość rzeczy, był oznaką postępu. Ale teraz…. Nie jestem tego taki pewien. System jest kruchy. Oczywiście zawsze o tym wiedzieliśmy, ponieważ wojna i pogoda od dawna zakłócają złożone łańcuchy dostaw pojawiające się w handlu międzynarodowym. Dzisiejsze produkty zależą od terminowego dostarczenia tak wielu różnych komponentów, że nawet kilkudniowa przerwa może opóźnić dostawę i podnieść ceny. Rebelianci Houthi, którzy opóźniają żeglugę przez Morze Czerwone i Kanał Sueski , rewolucje i zamachy stanu w Azji lub Afryce lub strajki w dokach w Europie – wszystkie systemy przerywające nie są odporne na zakłócenia.
Rząd USA przedstawił sugestie dotyczące „odporności łańcucha dostaw”, a firmy uznały , że posiadanie „ planu B ” jest niezbędne dla długoterminowej rentowności . Dla wielu rozwiązaniem jest po prostu uznanie, że taniej jest utrzymywać zapasy, niż budować nowe krajowe fabryki . Jednak w niektórych przypadkach rozsądnie może być przedłożenie wartości redundancji nad jednomyślną troskę o wydajność.
Komentarze
Prześlij komentarz