Przejdź do głównej zawartości

Podżeganie do kampusu

 Podżeganie do kampusu

Wiec na rzecz Palestyny ​​w Cambridge, Massachusetts, na początku tego miesiąca.

Używasz niewłaściwych zaimków? Zostaniesz natychmiast wyrzucony ze szkoły. Powiedz „Eskimos” zamiast „Inuit”? Biada tobie. Twierdzisz, że są tylko dwie płcie? Dziekan będzie miał wobec Ciebie bardzo ostre słowa. Sprzeciwiasz się różnorodności, równości i włączeniu społecznemu? Miałeś to. Nie akceptujesz studiów queer? Jesteś homofobem. Narzekasz na studia feministyczne? Jesteś seksistą. Krytykujesz wydziały studiów afroamerykańskich? Jesteś zwolennikiem białej supremacji.

Zwolennik „Palestyny ​​od rzeki do morza”, czyli końca Izraela? Cóż, jest to bardzo skomplikowana kwestia i my, na uczelni, musimy być otwarci na wszystkie odcienie opinii w złożonych kwestiach. Wzywać do śmierci Żydów, wszystkich Żydów, wszędzie, nie tylko w Izraelu? Hej, to jest po prostu wolność słowa! Wszystko jest kwestią „kontekstu”. My, na uniwersytecie, opowiadamy się za artykułowaniem wszystkich odcieni opinii (o ile oczywiście nie są one konserwatywne lub libertariańskie).

Co tu się dzieje? Chodzi o to, że więźniowie przejęli azyl. Liderzy głównych uniwersytetów, takich jak Harvard, MIT i University of Pennsylvania, są wyraźnie stronniczy. Ich jedynym standardem jest podwójny standard.

Jaka jest zatem bardziej racjonalna analiza tej sytuacji? Zacznijmy od wysoce dyskusyjnej kwestii, że zdaniem niektórych komentatorów podżeganie – paradoksalnie i zaskakująco – nie powinno być prawnie zakazane.

Na przykład stwierdza Murray Rothbard:

Czy to powinno być nielegalne…. „podżegać do zamieszek”? Załóżmy, że Green nawołuje tłum: „Idźcie!” Oparzenie! Łup! Zabić!' a tłum tak właśnie robi, a Green nie ma już nic wspólnego z tą przestępczą działalnością. Ponieważ każdy człowiek może przyjąć lub nie przyjąć dowolnego sposobu działania, nie możemy powiedzieć, że w jakiś sposób Green nakłonił członków tłumu do ich przestępczej działalności; nie możemy go w ogóle pociągnąć do odpowiedzialności za ich zbrodnie, z powodu jego nawoływań. „Podżeganie do zamieszek” jest zatem czystym korzystaniem przez człowieka z prawa do wypowiadania się, bez bycia w ten sposób uwikłanym w przestępstwo. Z drugiej strony oczywiste jest, że gdyby Greenowi zdarzyło się być zamieszanym w plan lub spisek z innymi osobami mającymi na celu popełnienie różnych przestępstw, a następnie Green nakazałby im kontynuować, byłby on tak samo zamieszany w te zbrodnie, jak inni — tym bardziej, gdyby był mózgiem kierującym gangiem przestępczym. To pozornie subtelne rozróżnienie, które w praktyce jest jednoznaczne — istnieje ogromna różnica między szefem gangu przestępczego a mówcą z mydelniczki podczas zamieszek; tego pierwszego nie można właściwie oskarżać po prostu o „podżeganie”.

Ci studenci naszych elitarnych uniwersytetów, którzy skandują temat i wariację „ Od rzeki do morza… ” (czyli „Śmierć Żydom”), nie powinni być więzieni. Nie popełnili żadnego przestępstwa.

Jednak wychwalanie wolności słowa to jedno, a zupełnie inne twierdzenie, że każdy może mówić, co chce, gdziekolwiek. To pierwsze ma rację, to drugie wcale. Jeśli ktoś przebywa na cudzej własności prywatnej, właściciel ma prawo decydować, co można, a czego nie można „wyrażać” na jej terenie.

Tym samym uczelnia może z całą pewnością i prawidłowo ogłosić i wdrożyć kodeks postępowania i etyki dotyczący dopuszczalnej wypowiedzi. Jeżeli studentom się to nie podoba, mogą zapisać się gdzie indziej. W tym przypadku szkoły Ivy League z pewnością posiadają takie kodeksy postępowania. Ale nie egzekwują ich, gdy Żydów wzywa się na śmierć. Ta ich decyzja jest godna pogardy. Ci administratorzy to hipokryci.

Nie sprzeciwiamy się prawom takich hejterów do wolności słowa, ale szkoły Ivy League mają być elitarnymi miejscami nauki. Co mówi o tak szanowanych miejscach, że niektórzy ze starannie wybranych uczniów to bigoci, którzy chcą odtworzyć „ostateczne rozwiązanie” nazistowskich Niemiec? Jest to całkowite, całkowite i moralne bankructwo.

Twierdzenie, że podżeganie powinno być legalne, to jedno. Całkiem inną sprawą jest to, że uniwersytety powinny jej bronić na swoich kampusach, gdy jest ona wykorzystywana przeciwko jednej i tylko jednej grupie. Mów tak o jakiejkolwiek innej społeczności, a skończysz, ugotujesz, skończysz i wyrzucisz z kampusu. To tyle, jeśli chodzi o legalność sprawy.

Zupełnie odrębne pytanie dotyczy moralności podżegania. To wcale nie jest etyczne; jest to całkowite przeciwieństwo moralności. Kodeksy etyki i postępowania, zarówno na terenie kampusu, jak i poza nim, powinny to wyraźnie wskazywać. Przecież jeśli podżeganie byłoby na uniwersytecie legalne, bo powinno być legalne, to wszystko inne, co również powinno być legalne, musiałoby być tam dozwolone (narkotyki, alkohol, prostytucja, hazard itp.), a to jest w dużej mierze nie w tym przypadku.

Uniwersytety, zwłaszcza elitarne, muszą wrócić do rozsądku. Pierwszym krokiem do osiągnięcia tego celu jest kierowanie firmą przez rozsądnych ludzi. Kto? Cóż, zacznijmy od podstaw: ci, którzy potrafią odpowiedzieć na proste pytanie tak lub nie, czy nawoływanie do ludobójstwa Żydów narusza uniwersytecki kodeks postępowania lub zasady.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawica w Operacji „Pedestal”,czyli największa bitwa morska w ochronie konwoju na Maltę w II Wojnie Światowej.

Jak to widzą w Ameryce. Czy niższa inflacja zatrzyma podwyżki stóp?

DOGE poważnie podchodzi do wojny z państwem administracyjnym