Przejdź do głównej zawartości

Jimmy Buffett i cnoty burżuazyjne

 Jimmy Buffett i cnoty burżuazyjne

Większą część roku poświęcamy na robienie postępów, ale okres świąteczny służy docenianiu tego, co mamy. W tym duchu czuję się zmuszony odpocząć od poważniejszych obaw, takich jak zagrożenia dla wolności gospodarczej lub desperacki oddech nadziei Argentyny w związku z reformami prezydenta Javiera Milei. Zamiast tego chcę zastanowić się nad muzyką i dziedzictwem Jimmy’ego Buffetta (1946–2023).

Jimmy Buffett był znany ze swojego „tropikalnego rocka”, którego muzyka i teksty obficie zapożyczały się z rocka, country, calypso i życia na wyspie. Śpiewał z Frankiem Sinatrą i Alanem Jacksonem oraz coverował Old Hank. Ale był także przedsiębiorcą przez całe życie – i niegdyś dziennikarzem – podobnie jak wielki francuski ekonomista Frédéric Bastiat. AIER jest siedzibą Towarzystwa Bastiata , „globalnej sieci osób zaangażowanych w rozwój wolnego handlu, wolności jednostki i ograniczonego rządu”. AIER to także siedziba projektu Sound Money , o którym Jimmy wiedział: „Teraz mam ćwierćdolarówki w mokasynach i próbuję walczyć z inflacją/Kiedyś kosztowało to tylko cent”. 

Niesłabnąca przedsiębiorczość Jimmy'ego ucieleśnia „cnoty burżuazyjne”, o których mój kolega i przyjaciel z AIER, Art Carden, napisał ze swoją mentorką Deirdre McCloskey . Art jest starszym pracownikiem w AIER, a dr McCloskey jest współpracownikiem. Nie wiem, czy którykolwiek z nich jest fanem Jimmy'ego Buffetta.

Podobnie jak wielu przedsiębiorców, Jimmy miał trudny start. Szacuje się, że 10–20 procent nowych przedsiębiorstw upada w ciągu pierwszego roku (prawdopodobnie w zależności od przepływów pieniężnych i kredytu dostępnego na uruchomienie działalności); tylko połowa dożywa pięciu lat , a jedna trzecia do dziesięciu lat. Podobnie tylko około jedna czwarta profesorów uczelni ma stałe zatrudnienie (chociaż przepis jest dość prosty i w dużej mierze winny jest nadmiar doktoratów , zwłaszcza w dziedzinach, w których liczba subskrybentów jest zbyt duża). Przeciętny muzyk zarabia około 35 000 dolarów rocznie; na każdego miliardera przypada tysiące osób, które utrzymują się z koncertów, ucząc muzyki lub obsługując stoliki. 

W swojej biografii (będącej źródłem mądrości na trudne czasy) Jimmy wspomina koncert, który grał na początku w Nowym Orleanie. Niewdzięczny tłum – zupełnie inny niż dziesiątki tysięcy Parrot Heads, którzy później wypełniali jego koncerty – ciągle podłączał szafę grającą do prądu, podczas gdy Jimmy próbował grać. W końcu zatrzymał się i powiedział: „No dalej, chłopaki – próbuję tu pracować!” 

Jimmy podpisał swój pierwszy kontrakt nagraniowy w 1970 r., a w 1977 r. zdobył swoją pierwszą platynową płytę. Ale na tym nie poprzestał. W swojej karierze nagrał 32 albumy studyjne, wydał 11 kompilacji i 14 albumów koncertowych. Opublikował siedem książek. Swój ostatni koncert dał zaledwie dwa miesiące przed śmiercią na rzadki i agresywny nowotwór, który ukrywał przed publicznością.

Podczas gdy wielu innych zadowoliłoby się roztrwonieniem dochodów uzyskanych z tak produktywnej kariery, Jimmy był zagorzałym przedsiębiorcą. Przełożył klimat „wyspowego eskapizmu” na sieć franczyzowych restauracji w Margaritaville, zainwestował w drużyny sportowe, założył własne piwo „Landshark”, gdy Corona uznała ich partnerstwo za coś oczywistego, założył własną wytwórnię płytową i otworzył społeczności emerytów. 

Przedsiębiorczość Jimmy'ego przez całe jego życie jest inspiracją w czasach , gdy kapitalizm i wolność gospodarcza są coraz częściej atakowane. Ale jego muzyka rozwija także cnoty burżuazyjne, niezbędne dla wolnego i kwitnącego społeczeństwa.

W ciągu ostatnich 15 lat Deirdre McCloskey napisała trzytomowe studium na temat zwrotu burżuazyjnego. Czytelnicy, którzy mają czas i zainteresowanie, z pewnością będą zadowoleni z tego zbioru magisterskiego, którego każdy tom zajmuje około 600 stron. Dostępna jest także 200-stronicowa synteza autorstwa McCloskeya i Cardena tytuł ładnie podsumowuje „burżuazyjny targ” – zostaw mnie w spokoju, a uczynię cię bogatym.

McCloskey wyjaśnia , że ​​„materialna strona sukcesu kapitalizmu i burżuazji jest oczywiście cudowna”. Ale jest jeszcze inny, zaniedbany wpływ: „życie burżuazyjne poprawia nas etycznie i miałoby to miejsce, nawet gdyby nie uczyniło nas jednocześnie bogatymi”. Jak wiedzą czytelnicy AIER, kapitalizm wiąże się z większym bogactwem i mniejszym ubóstwem. Ale jest to również kojarzone z cnotą: kapitalizm, tak jak opiera się na tych cnotach, tak też je żywi.

McCloskey opiera się na połączeniu czterech cnót pogańskich i trzech cnót chrześcijańskich. Wyjaśnia, że ​​te „siedem obejmuje to, czego potrzebujemy, aby rozwijać się jako istoty ludzkie”:

Główną cnotą burżuazyjną jest roztropność, by kupować tanio i sprzedawać drogo. Przyznaję. Tam. Ale to także roztropność, aby handlować, a nie napadać, kalkulować konsekwencje, umiejętnie dążyć do dobra…

Kolejną cnotą burżuazyjną jest oczywiście wstrzemięźliwość w oszczędzaniu i gromadzeniu. Ale to także wstrzemięźliwość, aby kształcić się w biznesie i w życiu, słuchać klienta, opierać się pokusie oszukiwania, po cichu pytać, czy jest tu jakiś kompromis…

Trzecim jest Sprawiedliwość, która nalega na uczciwe nabycie własności prywatnej. Ale sprawiedliwością jest także ochotne płacenie za dobrą pracę, szanowanie pracy, łamanie przywilejów, docenianie ludzi za to, co potrafią, a nie za to, kim są, patrzenie na sukces bez zazdrości, dzięki czemu kapitalizm działa od 1776 roku.

Czwartym jest odwaga podejmowania nowych sposobów prowadzenia biznesu. Ale to także odwaga przezwyciężenia strachu przed zmianami, zniesienia porażki aż do bankructwa, uprzejmości wobec nowych pomysłów, obudzenia się następnego ranka i z radością stawienia czoła nowej pracy…

Tak, poza pogańskimi cnotami jest Miłość do dbania o swoich. Ale jest to także miłość burżuazyjna, troska o pracowników, partnerów, współpracowników, klientów i współobywateli, składanie życzeń dobra całej ludzkości, szukanie Boga, odnajdywanie na rynku ludzkich i transcendentnych więzi…

Inną jest wiara, która honoruje wspólnotę biznesową. Ale wiarą jest także budowanie pomników chwalebnej przeszłości, podtrzymywanie tradycji handlu, nauki, religii, odnajdywanie tożsamości w Amsterdamie, Chicago i Osace.

Innym jest nadzieja na wyobrażenie sobie lepszej maszyny. Ale jest to także nadzieja, że ​​przyszłość będzie postrzegana jako coś innego niż stagnacja czy wieczne nawroty, aby nadać codziennej pracy cel, postrzegając swoją pracę jako chwalebne powołanie…

Nie będę tutaj zanudzał czytelnika uważną egzegezą piosenek Jimmy'ego Buffetta, ponieważ wplatam je w siedem cnót. Ale podzielę się kilkoma przykładami.

„Eskapizm na wyspę” Jimmy’ego został karykaturowany jako hedonizm. Wolę o tym myśleć jako o epikureizmie. „Daj mi ostrygi i piwo/Na obiad każdego dnia w roku” – w eleganckiej restauracji nie ma szampana do biwalwii , a palce u nóg są pewnie piaszczyste. Ciężko pracujemy, żeby zbudować sobie gniazdo, ale nie zapominajmy o tym, co w życiu ważne, gdy odnajdujemy swoje szczęśliwe miejsce (czy to mieszkanie w Rzymie, domek w Górach Skalistych, czy ciepły port z żaglówką): „I Znalazłem sobie dom/Tak, znalazłem sobie dom/I możesz mieć resztę wszystkiego, co posiadam/Bo znalazłem sobie dom.”

Jimmy był właścicielem wodnosamolotu, którym sam pilotował. Około 15 lat temu rozważałem zdobycie licencji pilota. Wzbraniałem się przed kwotą minimum 10 000 dolarów i godzinami wymaganymi do uzyskania podstawowej licencji VFR (przepisy lotów z widocznością) – oficjalnie tylko około 20 godzin lekcji, do tego wymagana była szkoła naziemna, samokształcenie i rozsądne godziny. Nie mogłem do końca przeznaczyć sześciu godzin tygodniowo, ponieważ starałem się o etat. Ale VFR to dopiero początek, ponieważ IFR (przepisy lotów według wskazań przyrządów) wymagałoby dodatkowego szkolenia i godzin. Oczywiście odnoszący sukcesy muzyk i biznesmen zarabia więcej niż adiunkt w college'u sztuk wyzwolonych – ale to bardziej czas niż pieniądze dały mi do myślenia. A wodnosamolot to zupełnie inne zwierzę (pasy startowe nie kołyszą się pod wpływem wiatru i przypływu). Zaangażowanie Jimmy'ego jest imponujące. Ale nie chodziło tylko o ciężko zdobyte i zasłużone bogactwa: „Teraz czasy są trudne/I mam za dużo rzeczy”.

Czyż wodnosamolot i miejsce na wyspach nie są celem każdego z nas? Oczywiście nie dosłowny wodnosamolot i dom na wyspie; nagroda za ciężką pracę dla każdego z nas przybiera inną formę. Dla niektórych będzie to łódź i dom nad jeziorem w Nowej Anglii lub domek myśliwski w Kentucky… motocykle lub samochody projektowe… lato we Włoszech lub piesza wędrówka po Kolorado. Na co dzień każdy z nas potrzebuje odskoczni po dniu ciężkiej pracy. Dla niektórych będzie to bourbon, schludne lub wytrawne martini… lub bieg o wschodzie słońca na A1A w Saint Augustine lub boks Muay Thai… lub gry wideo lub wędliny. Albo prościej, codzienna symfonia Beethovena czy Dvoraka – albo piosenki Jimmy’ego Buffetta o wyspach, z kilkoma koncertami tu i ówdzie. 

Przez przypadek opublikowałem dokładnie tyle artykułów naukowych (73), ile odwiedziłem krajów. Muzyka Jimmy'ego Buffetta oferuje „wyspowy eskapizm” – ale nie jest to hedonizm krnąbrnego czy dyletanta. Jest to raczej równowaga dla bogatego życia pełnego ciężkiej pracy. Pracuj ciężko, baw się dobrze, jak mówi stare powiedzenie. „Ciężko pracował przez cały rok/Chciałem tylko spędzić kilka tygodni sam” w tej sprytnej piosence „Jest pogoda, szkoda, że ​​nie jesteś, piękna”.

Wiara, rozumiana głównie jako zakorzenienie w przeszłości, jest wszechobecna. Kiedy słucham Jimmy’ego, zawsze myślę o moim dziadku, komandorze poruczniku Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych odpowiedzialnym za operacje Torch i Operację Overlord oraz (na emeryturze na Florydzie) instruktorze w miejscowej eskadrze energetycznej: „Nigdy nie przepuściłem szansy /Wspiąć się na jego kolano/Posłuchać wielu opowieści/O życiu na morzu.” W młodym wieku u mojego dziadka rozwinęła się wybiórcza głuchota, która uniemożliwiła mu słyszenie mojej babci. Prawdopodobnie pomogło mu to podsycić ponad 60-letnie małżeństwo. Ale mimo głuchoty jakoś lubiłem długie rozmowy: „Teraz mieszka na wyspach, łowi pilina/I codziennie pije swoją zieloną etykietę/ Pisze wspomnienia, traci słuch/Ale nie obchodzi go, co najbardziej ludzie mówią."

Jimmy Buffett daje nam nadzieję na przetrwanie zastoju. Przetrwamy ciemność i chłód dosłownej lub w przenośni zimy. „Powiedziała: „Nie mogę wkrótce wrócić do Ameryki/Tak cholernie zimno, aż do czerwca będzie padał śnieg/Tak, w Buffalo marzną, utknęli w samochodach/A ja leżę tutaj pod słońce i gwiazdy”. Jest powód, dla którego nie wrócę do Hillsdale w stanie Michigan, pomimo jakości studentów i kolegów… jest cholernie zimno! Wszyscy potrzebujemy ucieczki przed nędzą zimy: „Przyjechała z Cincinnati/ Podróż pociągiem zajęła jej trzy dni/ Szukała spokoju i ciszy/ Miała nadzieję, że znów zobaczy słońce”. Napoje z łodzi lub ich obietnica podtrzymują nas w mrocznych czasach. Podczas moich ostatnich chwil zastoju słuchałem Jimmy'ego Buffetta i marzyłem o mapie Karaibów; „czytanie znaków odlotów na jakimś dużym lotnisku przypomina mi miejsca, w których byłem/Wizje dobrych czasów, które przyniosły tyle przyjemności/Sprawiają, że chcę wrócić jeszcze raz.”

Bardziej przejmująco:

Dwadzieścia stopni i mecze hokejowe
Nikogo to nie obchodzi, że są już za daleko.
Krzyczymy „Napoje z łodzi”, żeby im wszystkim było ciepło.
Dziś rano wystrzeliłem sześć dołków w zamrażarce.
Chyba mam gorączkę kabinową.
Niech ktoś włączy alarm
… Och. Wiem, że powinienem opuścić ten klimat.
Mam werset, ale nie umiem go zrymować .
Muszę jechać tam, gdzie jest ciepło.
Kelnerka, potrzebuję jeszcze dwóch drinków z łodzi
. Potem kieruję się na południe, zanim moje marzenie się
skurczy. Muszę jechać tam, gdzie jest ciepło. '

Miłość też tam jest, oczywiście. Nie musimy szukać dalej niż klasyczna ballada o miłości i zaangażowaniu „Come Monday”: „Pamiętaj tę noc w Montanie/Kiedy powiedzieliśmy, że nie będzie miejsca na wątpliwości”. A czasami miłość nie działa: „Nie mogę być tym, który wypełni/Twoje czasy i wszystkie Twoje miejsca/Nie mogę być tym, który wypełni/Twoje puste przestrzenie”. Ale Philia jest tuż obok Erosu . To wstyd trzymać się za daleko od przyjaciół: „Rzadko widujemy się na tych pogawędkach/To samo w sobie jest przestępstwem/Więc opowiedz mi o wszystkich swoich zmartwieniach/Ja na pewno opowiem ci o moich/Będziemy się śmiać, palić, przeklinać i żartować/ I wypij kieliszek wina. Ale kiedy dogonisz przyjaciela, korzystasz z okazji:

W zeszłym miesiącu wyjechałem na weekend
Tylko po to, żeby przypomnieć sobie cały rok
Wszystkie twarze i wszystkie miejsca
Zastanawiam się, gdzie one wszystkie zniknęły
Nie zastanawiałem się zbyt długo nad tym pytaniem
Byłem głodny i wyszedłem coś przekąsić
Ran w kumpla z butelką rumu.
I skończyliśmy pijąc całą noc.
Zakończę dwoma osobistymi elementami. 

Po pierwsze, często gubię się w kosmosie jako profesor, który naprawdę chce uczyć, podczas gdy rzesze nieprzygotowanych studentów i uległych administratorów zrezygnowały z edukacji. Płynąc pod prąd, wbrew kulturze przeciętności i biurokracji, często czuję się jak dinozaur: „Matko, matka oceanu, po tych wszystkich latach, które odkryłam/Moje ryzyko zawodowe wynikające z tego, że mój zawód po prostu nie istnieje”.

Po drugie, niczym bohater Jimmy’ego Buffetta, zajmuję się ostatnio „terapią geograficzną”:

Pojechał do Paryża, szukając odpowiedzi
na nurtujące go pytania.
Był imponujący, młody i agresywny.
Samotnie ratował świat.
Ale ciepły letni wiatr.
Francuskie wina i sery.
Pokonaj swoje ambicje.

Podejrzewam, że większość czytelników zna muzykę Jimmy'ego Buffetta. Jeśli nie, polecam wstępną płytę „Songs You Know by Heart”, a następnie czterotomową kompilację „Beaches, Boats, Bars, and Ballads” jako wstęp do bogatej dyskografii seryjnego przedsiębiorcy.

Niech rok 2024 będzie pełen radości, muzyki i właściwej równowagi między osiągnięciami a eskapizmem na wyspie.

Och… nie mam zamiaru wybielać rekordu Jimmy’ego Buffetta. Najwyraźniej zachował się rozważnie, ponieważ odniósł ogromny sukces. Nie jest jasne, czy był umiarkowany, chociaż pracował bardzo ciężko. Jego osiągnięcia filantropijne równoważy fakt, że aktywnie uczestniczył w zbiórce pieniędzy na rzecz większego rządu. I, cóż, przez rok uczęszczał do Auburn, nawet jeśli oblał… Roll Tide!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawica w Operacji „Pedestal”,czyli największa bitwa morska w ochronie konwoju na Maltę w II Wojnie Światowej.

Jak to widzą w Ameryce. Czy niższa inflacja zatrzyma podwyżki stóp?

DOGE poważnie podchodzi do wojny z państwem administracyjnym