Dotacje: Cui Bono?
Dotacje: Cui Bono?

Ważną zasadą często stosowaną w sprawach sądowych jest Cui Bono („Kto zyskuje?”). Często jest to klucz do motywu w trójce środków, motywu i możliwości w sprawach karnych. Ale Amerykanie mogliby również skorzystać na jego zastosowaniu, jeśli chodzi o ocenę programów świadczeń rządowych.
Głównym powodem jest to, że podczas omawiania programów świadczeń retoryka zazwyczaj koncentruje się na tym, w jaki sposób zapewnią one zyski potrzebującym, biednym, upośledzonym lub innym zasługującym na to beneficjentom, ponieważ odwoływanie się do litości lub współczucia jest skutecznym sposobem sprzedania takiej polityki politycznej obywatelom innym niż bezpośredni beneficjenci.
Analiza ekonomiczna częstości występowania (kto tak naprawdę zyskuje, a kto traci, niezależnie od tego, kto jest zidentyfikowany jako zamierzeni beneficjenci lub grupy, do których mają zostać uiszczone opłaty), często pokazuje, że duża część korzyści płynących z takich programów trafia do dostawców takich programów , a nie żądających.
Analizę przypadków najczęściej stosuje się po stronie kosztów rządu, pod kątem tego, kto faktycznie poniesie ciężar podatków (lub przepisów, które służą do zwiększania kosztów firm podobnie jak podatki). Ponieważ ludzie nie chcą być uderzani przez niechciane obciążenia, istota analizy jest zrozumiała w kontekście zbijaka.
Kiedy podatek zostaje nałożony, wszyscy potencjalnie na jego celowniku, od kupujących, przez sprzedawców, po pracowników i innych dostawców środków produkcji dla firm, chcą uniknąć tych obciążeń. W ten sposób mają motywację do ich unikania poprzez zmianę swoich wyborów dotyczących tego, co, jak i gdzie kupować oraz co, jak i gdzie produkować i sprzedawać, aby zmniejszyć te obciążenia. Im lepiej jedna strona rynku potrafi uniknąć takich sytuacji, tym mniejszy całkowity ciężar poniesie, a tym więcej poniosą inne strony.
W sensie ekonomicznym na zdolność kupujących do uchylania się od podatku wskazuje elastyczność popytu na rynku. Nie odwołując się do szczegółów technicznych i pomiarowych, pokazuje, jak kupujący mogliby zmniejszyć swoje obciążenia, zmieniając od kogo kupują, co kupują, kiedy kupują, gdzie kupują lub w jaki sposób kupują. Im łatwiej kupujący mogą dostosować swoje zakupy w tych wymiarach, tym bardziej elastyczny jest popyt (im bardziej wrażliwa jest ilość danego zakupionego towaru na zmiany ceny) i tym lepiej mogą uniknąć podatku.
Analiza jest podobna w przypadku dostawców. Zdolność sprzedawców do uchylania się od podatku zależy od elastyczności podaży na rynku. Pokazuje, jak dobrze sprzedawcy mogliby zmniejszyć swoje obciążenia, zmieniając kogo sprzedają, co sprzedają, kiedy sprzedają, gdzie sprzedają lub w jaki sposób sprzedają. Im łatwiej sprzedawcy mogą dostosować swoją sprzedaż w tych wymiarach, tym bardziej elastyczna jest podaż (im bardziej wrażliwa jest ilość danego dostarczanego towaru na zmiany ceny) i tym lepiej mogą uniknąć podatku.
W przypadku podatków można krótko podsumować analizę częstości występowania, stwierdzając, że bardziej nieelastyczna strona rynku (podaż kontra popyt) również nie może się uchylić, więc to ona poniesie większość ciężarów podatku.
Jednakże w przypadku rządowych programów świadczeń mówimy o dotowaniu pewnych grup, a nie o opodatkowaniu niektórych grup (chociaż tego pierwszego nie da się zrobić bez zrobienia drugiego). W takim przypadku bardziej nieelastyczna strona rynku przejmie większość korzyści, a nie większość obciążeń.
Podstawowym powodem jest to, że chociaż uczestnicy rynku chcą unikać podatków, chcą skłaniać się w stronę dotacji. Kupujący będą chcieli kupić więcej, jeśli coś będzie dotowane. Jeśli podaż będzie bardziej elastyczna, kupujący będą w dużej mierze mogli kupić więcej, a ceny nie wzrosną znacząco. Jeśli jednak podaż jest mniej elastyczna, wysiłki kupujących, by kupować więcej, nie będą tak skuteczne, a zamiast tego będą głównie podnosić ceny rynkowe. To z kolei oznaczałoby, że większość zysków trafia do sprzedawców, nawet jeśli zwolennicy polityki twierdzą, że pomagają kupującym.
Dobrym przykładem są dotacje na szkolnictwo wyższe. Zwolennicy takich programów podają róg obfitości powodów, dla których studenci powinni otrzymywać dotacje, a wiele z nich jest fałszywych . Ale nawet gdyby były one prawdziwe, aby korzyści trafiały przede wszystkim do studentów, wymagałoby, aby elastyczność podaży szkolnictwa wyższego była wystarczająco wysoka, aby zapewnić znacznie większy poziom kształcenia. Im mniej , tym większe zyski trafią do instytucji szkolnictwa wyższego, a nie do studentów, co wyraźnie pokazała ostro rosnąca ścieżka czesnego i innych kosztów kształcenia.
Kluczem jest pytanie, jak łatwo można rozszerzyć zakres uznawanego za wysokiej jakości szkolnictwa wyższego w rozsądnie krótkim czasie. Ile czasu zajęłoby nowemu dostawcy zdobycie dobrej reputacji, skoro wiele skutków dla uczniów ujawnia się w wyraźnie mierzalny sposób po długim czasie? Ile czasu zajmie uzyskanie akredytacji, zwłaszcza biorąc pod uwagę nadmierny nacisk wywierany przez agencje akredytujące na wkład , a nie na wyniki szkolnictwa wyższego? Ile czasu zajęłoby stowarzyszeniom absolwentów (którzy mają oczywisty interes w podnoszeniu postrzeganej jakości absolwentów instytucji) na tyle, aby rozwinąć się na tyle, aby wywrzeć znaczący wpływ? Nawet w przypadku istniejących szkół o dobrej reputacji, ile czasu zajęłaby budowa nowej sali lekcyjnej, laboratorium, obiektów, a nawet mieszkań dla uczniów, aby pomieścić duży napływ nowych uczniów? I ile czasu zajęłoby zgromadzenie funduszy na ich sfinansowanie?
Szkolnictwo wyższe nie wyczerpuje zestawu przykładów. Niektórzy nieustannie powtarzają, że dla wielu osób potrzebne są lepsze warunki mieszkaniowe, podając długą listę powodów. Ale jednocześnie polityka dotacji jest wdrażana jako rzekome „rozwiązanie”, trudno nawet zliczyć, w jaki sposób polityka ogranicza zwiększanie podaży mieszkań , czyniąc podaż znacznie bardziej nieelastyczną, tak że takie dotacje powodują głównie wyższe ceny, a nie więcej mieszkania dla zamierzonych grup. Podobnie nakazy dotyczące niedrogich mieszkań mają na celu zmniejszenie podaży nowych mieszkań, zamaskowanej przez nielicznych szczęśliwców, którzy zdobyli mieszkania o niższych dochodach. Natomiast przepisy dotyczące kontroli czynszów , nie wspominając o rosnącej liczbie ograniczeń nałożonych na dostawców mieszkań na wynajem, osłabiają zachęty dla właścicieli do tworzenia lub utrzymywania mieszkań na wynajem.
Związki mają również podobne skutki. Należą do czołowych głosów opowiadających się za dotowaniem „biednych” lub „klasy robotniczej”, ale ich działania szkodzą większości pracowników i są głównymi głosami opowiadającymi się za polityką protekcjonistyczną, która szkodzi również większości pracowników , których przede wszystkim dotykają wyższe ceny, jakie zmusza ich do płacenia. Ich liczne egoistyczne polityki ograniczają producentów spoza związków zawodowych (zdecydowana większość) w zwiększaniu produkcji, co wynika z porozumień o pracy w ramach projektów , ataków na pozazwiązkowe programy praktyk zawodowych, aż do szeregu ograniczeń, które zostałyby nałożone ustawą PRO . To sprawia, że krzywe podaży w takich branżach są bardziej nieelastyczne, co skutkuje wyższymi dochodami związków zawodowych, znacznie większymi niż wzrost produkcji, na którym skorzystają pracownicy jako konsumenci.
Obszary te ilustrują znaczenie myślenia w kategoriach częstości występowania, gdy rozważamy polityki, które rzekomo przynoszą korzyści „godnym” beneficjentom. Nie ma gwarancji, że rzeczywiście będą oni głównymi beneficjentami. Dostawcy, szczególnie w przypadkach, gdy podaż jest dość nieelastyczna, często będą głównymi beneficjentami. A dawanie korzyści głównie dostawcom określonych towarów dlatego, że chcemy pomóc nabywcom tych towarów, nie jest skutecznym podejściem do skutecznej polityki publicznej. Jeśli chcemy rzeczywiście pomóc takim nabywcom, lepiej będzie, jeśli zaradzimy wszystkim politykom, które niepotrzebnie powodują większą nieelastyczną podaż w takich branżach. To faktycznie pomogłoby kupującym, którym, jak twierdzimy, chcemy pomóc, umożliwiając im płacenie niższych cen.
Komentarze
Prześlij komentarz