Nadchodzący rozłam lewicy: „Pułapka tożsamości” Yaschy Mounk: historia władzy i idei w naszych czasach
Nadchodzący rozłam lewicy: „Pułapka tożsamości” Yaschy Mounk: historia władzy i idei w naszych czasach

Widmo krąży po Ameryce, ale nie jest to już marksizm. Ideologia ta, powszechnie nazywana „Przebudzeniem”, „prawdopodobnie odwróci nas od społeczeństwa, do którego wszyscy mamy powody dążyć, a nie doprowadzi nas do niego”. „Prawdopodobnie stworzy społeczeństwo składające się z walczących plemion, a nie współpracujących rodaków”. Jest to „pułapka” zarówno na poziomie politycznym, jak i osobistym.
Najbardziej uderzającą rzeczą w cytatach z Pułapka tożsamości: historia władzy i idei w naszych czasach jest autor. Można by założyć, że autor był konserwatystą i powtarzał utarte argumenty. Ale Yascha Mounk jest człowiekiem lewicy. Jego dwie ostatnie książki były badaniem, jego zdaniem, prawicowego nieliberalizmu, który „stanowi poważne zagrożenie dla przetrwania naszego systemu politycznego” i „egzystencjalnego zagrożenia dla demokracji”. Jednak w swojej najnowszej książce Mounk bada, w jaki sposób zagrożenie dla liberalizmu pochodzi również ze strony lewicy.
W dość życzliwym opisie Mounk zaczyna od prześledzenia tego, co nazywa „syntezą tożsamości”, od jej intelektualnych początków u Foucaulta aż do kulminacji u Bella i Crenshawa. Problem pojawił się, gdy te akademickie teorie zostały spuszczone na młodych. Media społecznościowe pogłębiły problem, umożliwiając łatwe ustalenie wąsko określonych grup tożsamościowych. Potem nastąpił „krótki marsz przez instytucje”, podczas którego absolwenci szkół wyższych zanurzeni w syntezie tożsamości wnieśli swoje ostre przekonania do miejsca pracy. Prawdziwy przełom w tej kulturze nastąpił jednak wraz z wyborem Trumpa. Ludzie pogrążeni w syntezie tożsamości nagle poczuli się bezsilni, co doprowadziło do nowej świadomości:
Facet z końca korytarza może tak naprawdę nie jest największym wrogiem społeczeństwa. Ale często okazuje się, że jest największym wrogiem, nad którym masz choć odrobinę kontroli… [Niewielka, ale znacząca część [aktywistów] przestała tolerować wewnętrzny sprzeciw i skierowała większość swojej złości na każdego, kto ośmielił się naruszyć zasady niepisane normy syntezy tożsamości.
Mounk jest zaniepokojony „sposobem, w jaki spopularyzowana forma syntezy tożsamości przekształca panujące normy i ideały głównego nurtu społeczeństwa, od lokalnych szkół po urzędy rządowe”. Rozważmy na przykład nową falę postępowego separatyzmu: „postępowcy w coraz większym stopniu opowiadali się za tworzeniem przestrzeni i organizacji, w których członkowie grup mniejszościowych mogliby przebywać między sobą”. Oddzielne, ale równe przestrzenie były cechą charakterystyczną praw Jima Crowa, którym niegdyś lewica stanowczo sprzeciwiała się. Ale marzenie Martina Luthera Kinga Jr. wyszło już z mody; Segregacja powraca. Dlaczego?
W miarę jak Mounk bada aspekty syntezy tożsamości, wzór staje się jasny. Dzielenie ludzi na odrębne grupy nie jest środkiem do celu; Podział jest celem samym w sobie. Ludzie są fizycznie rozdzieleni w różne miejsca. Mówi się ludziom, że nie da się zrozumieć tych, którzy są w różnych przestrzeniach. Przyjmowanie żywności, odzieży, muzyki lub czegokolwiek od ludzi przebywających w innym miejscu jest zabronione jako przywłaszczenie kulturalne. Należy regulować mowę, aby mieć pewność, że ludzie przebywający w preferowanych przestrzeniach nigdy nie usłyszą czegoś, z czym się nie zgadzają. Polityka publiczna powinna być tak skonstruowana, aby faworyzować niektóre grupy kosztem innych.
Można by pomyśleć, że powinniśmy unikać społeczeństwa walczących plemion, ale taki jest właśnie cel syntezy tożsamości. Na przykład moje życie w tym nowym świecie jest poważnie problematyczne. Ponad sto lat temu moi przodkowie pochodzili z pstrokatej mieszaniny krajów europejskich. Dorastałem w południowej Kalifornii, dlatego moją rodzimą kuchnią są enchiladas, burrito i tacos. Moją pierwszą miłością muzyczną były zespoły rockowe grające wariacje utworów bluesowych. Moje przekonania religijne zrodziły się na wschodnim brzegu Morza Śródziemnego. W przeszłości byłbym uważany za kwintesencję Amerykanina. Teraz jestem chodzącym przykładem „zawłaszczenia kulturowego”. Ale oczywiście tak samo jest z każdym innym Amerykaninem.
Tożsamość „amerykańska” jest właśnie tym, co jest najbardziej nie do zniesienia dla zwolenników syntezy tożsamości. Należy uwzględnić co najmniej łącznik, najlepiej kolor, pochodzenie etniczne lub płeć. Idealnie byłoby, gdybyś przyjął swoją intersekcjonalność i dodał więcej niż jeden łącznik. Po dodaniu tych łączników masz teraz swoją grupę, a my postawimy mury wokół twojej grupy, a następnie będziesz mógł zaangażować się w wojnę plemienną z innymi grupami o władzę. Może to brzmieć jak karykatura, ale czytając przykłady w książce Mounka, trudno uciec od tego obrazu.
Jak zauważa Mounk, prawdziwe zagrożenie dla syntezy tożsamości nie pochodzi od konserwatystów. Zdecydowanie zbyt wielu konserwatystów zaakceptowało status z łącznikiem nadany im przez zwolenników syntezy tożsamości i angażuje się w wojny plemienne. Zagrożeniem dla syntezy tożsamości i głównymi celami jej zwolenników są staroświeccy liberałowie, niezależnie od tego, czy wywodzą się z prawej, czy z lewej strony spektrum politycznego. Kiedyś panowało powszechne porozumienie co do cnót zbiorowego samostanowienia, wolności jednostki i neutralności rządu. Debaty dotyczyły roli, jaką powinien odgrywać rząd w propagowaniu tych wartości. Jednak w nowym krajobrazie te podstawowe wartości są atakowane, co rzuca światło na wspólną płaszczyznę porozumienia między liberałami z lewicy i prawicy. Mounk w książce napisanej wyraźnie z myślą o liberałach politycznych zauważa, że „zaskakująco szeroki i zróżnicowany zestaw tradycji politycznych i religijnych daje ich wyznawcom powody, aby z głębokim sceptycyzmem podchodzić do każdego światopoglądu, który w swoim moralnym i epistemologicznym centrum stawia tożsamości grupowe, takie jak rasa i pochodzenie etniczne. Filozofi liberałowie powinni powitać tych sojuszników z otwartymi ramionami”. To wyznanie jest równie ważne dla tych po prawicy.
Moment publikacji tej książki nie mógł być lepszy. Kiedy prezydenci uniwersytetów Ivy League zostaną nie chce powiedzieć podczas przesłuchania w Kongresie, że nawoływanie do ludobójstwa Żydów naruszyłoby prawa szkoły kodeksu postępowania uczniów, obnaża rozłam w koalicji lewicy. Wielu liberałów nagle zdaje sobie sprawę z zagrożenia płynącego ze strony lewicy. Mounk wspomina twierdzenie Johna McWhortera w Woke Racism, że kontakt z „wybranymi” jest daremny. Mounk jest większym optymistą. Ale niezależnie od tego, która ścieżka jest najlepsza, pierwszym krokiem jest uznanie problemu. „Prawicowi populiści i zwolennicy syntezy tożsamości postrzegają siebie nawzajem jako śmiertelnych wrogów. Tak naprawdę każde z nich jest yin w yang drugiego. Najlepszym sposobem na pokonanie jednego jest przeciwstawienie się drugiemu – i dlatego każdy, komu zależy na przetrwaniu wolnych społeczeństw, powinien ślubować walkę z obydwoma. Jeśli znasz kogoś, szczególnie kogoś z lewicy spektrum politycznego, kto jeszcze nie zdawał sobie sprawy z nieodłącznych zagrożeń, jakie niosą ze sobą zwolennicy syntezy tożsamości, ta książka będzie doskonałym prezentem.
Komentarze
Prześlij komentarz