Przejdź do głównej zawartości

Konkurencja bowiem leży u podstaw produkcji i dostaw wszystkiego, co w dalszym ciągu jest w stanie kupić. Czy wszyscy zyskują?

 Czy wszyscy zyskują?

Ekonomiści często pisali i twierdzili, że skoro obie strony dobrowolnego porozumienia o wymianie zyskują, systemy rynkowe oparte na własności prywatnej można dobrze podsumować jako „wzajemnie korzystne”. Każdy podręcznik zasad ekonomii, jaki pamiętam z ponad czterdziestu lat nauczania uniwersyteckiego, zawierał coś takiego.

Powodem tak jednomyślnego pozytywnego „werdyktu” wśród ekonomistów na temat dobrowolnych relacji rynkowych jest to, że odpowiednio podsumowuje on wyniki dla partii A i partii B, gdy decydują się one na wzajemną wymianę. Każda jednostka dobrowolnie wymieniła korzyści obu.

Wniosek, że wszyscy zyskują, wynika jednak tylko z tego, że nie miało to negatywnego wpływu na inne strony. Co by było, gdyby istniała także strona C, która dostarczyłaby A, zanim B wyprzedziłby go w tym biznesie? C przegrywa w stosunku do swoich wcześniejszych okoliczności. Inni, którzy również chcieli przejąć część przedsiębiorstwa A, ale nie udało im się jej zdobyć, mogą również twierdzić, że zostali niesprawiedliwie „zablokowani” przez B.

Może takie „A co z C?” obawy są powodem, dla którego coraz więcej osób nie jest przekonanych do „wzajemnie korzystnych” wniosków, jakie wyciągają ekonomiści. Mogą obawiać się, że w swoich wysiłkach rynkowych będą przypominać C. Takie obawy mogłyby się nasilić u tych, którzy poznali opis kapitalizmu Josepha Schumpetera jako „wichury twórczej destrukcji”, a jeszcze bardziej, gdyby wiedzieli, że napisał on, że „ten proces twórczej destrukcji jest zasadniczym faktem dotyczącym kapitalizmu . ”

Takie obawy mogą wyjaśniać, dlaczego w polityce poszukuje się tak wielu form protekcjonizmu, mimo że podważają one konkurencję wolnorynkową i ogromne zyski, jakie czerpią z niej konsumenci. Chociaż ludzie chcą jako konsumenci cieszyć się wszelkimi zyskami, jakie uzyskują z konkurencji rynkowej dla swojej firmy, jeśli są producentami dobra X, chcą także jeszcze większych korzyści, jakie mogą uzyskać na tym rynku z protekcjonizmu wobec tych, którzy mogą ich prześcignąć . Chcą mieć ciastko i zjeść ciastko, a hipokryzja „spada” łatwiej, jeśli potrafi odrzucić jako fałszywe oceny ekonomistów, które „wszyscy zyskują” na rynkowej konkurencji.

Ponieważ osoby takie jak C czasami ponoszą szkodę w wyniku procesu konkurencyjnego dla przedsiębiorstwa A („destrukcyjna” część historii), zwolennicy wolności gospodarczej mogliby zyskać na większej przejrzystości w tym temacie, zarówno dla siebie, jak i dla „boiska” robią innym, żeby to wyjaśnić.

Wydaje się, że wynika to również z faktu, że „wzajemna korzyść” i „twórcza destrukcja” wydają się sprzeczne, choć teksty ekonomiczne potwierdzają oba opisy. 

Jednym z przykładów strony „wzajemnie korzystnych” jest powszechne użycie tego, co ekonomiści nazywają skrzynką Edgewortha , która w swojej podstawowej formie uwzględnia tylko dwie strony. Biorąc pod uwagę jego założenia, pokazuje ono, że obie strony dobrowolnego handlu zyskują, a ponieważ nie bierze się pod uwagę nikogo innego, można przyjąć, że dobrym określeniem jest określenie „wzajemne korzyści”. 

Po stronie „twórczej destrukcji” znajduje się standardowa dyskusja ekonomiczna dotycząca zezwolenia na handel dobrem pomiędzy dwoma różnymi krajami, które mają różne koszty alternatywne produkcji. Pokazuje to, że oba kraje czerpią korzyści netto z otwarcia handlu. Ale w każdym kraju występują też skutki destrukcyjne – tracą producenci towaru w kraju o wysokich kosztach alternatywnych, podobnie jak konsumenci towaru w kraju, w którym początkowo ceny były niższe. 

Jednakże destrukcyjne skutki takich zysków dla handlu można ukryć przed wzrokiem, skupiając się wyłącznie na zyskach netto odniesionych przez zainteresowane kraje poprzez zastosowanie definicji efektywności ekonomicznej „ potencjalnej rekompensaty ”. Podejście to polega na tym, że jeśli można uzyskać korzyści netto, „zwycięzcy” mogliby potencjalnie zrekompensować „przegranym” w stopniu wystarczającym, aby wszyscy zostali zwycięzcami. Gdyby faktycznie wypłacono akceptowalną rekompensatę (co musi mieć miejsce w przypadku tych, których prawa własności pozwalają im powiedzieć „nie” układowi), takie porozumienie rzeczywiście zapewniłoby wszystkim zwycięstwo. Jednak taka potencjalna rekompensata na ogół nie jest wypłacana, w związku z czym „przegrani” pozostają przegranymi. Ktoś zostaje w gorszej sytuacji, naruszając typowy dla ekonomistów opis poprawy wydajności, jakoby nikt nie pozostawał w gorszej sytuacji niż wcześniej.

Jak możemy wyjaśnić zamieszanie? 

W zakresie, w jakim sytuacja osób takich jak strona C jest gorsza w porównaniu z ich poprzednim poziomem dobrostanu z powyższego przykładu, musimy odrzucić zasadę „zysków wszystkich dotkniętych” wynikającą z każdej indywidualnej, dobrowolnej interpretacji wymiany. Lepszym opisem byłoby stwierdzenie, że dobrowolna wymiana nie narusza niczyich praw własności. 

W naszym przykładzie obaj A i B mają władzę, aby powiedzieć „tak” lub „nie” dowolnemu porozumieniu, w które mogą być zaangażowani, wynikającej z ich praw własności. Co więcej, kontynuowanie relacji wymaga, aby obie strony nadal wyrażały na to zgodę. A pozwolenie A na odmowę kontynuowania dobrowolnego związku z C w zamian za lepsze warunki od B jest tym, co szkodzi C. 

Mimo że C w tym przykładzie przegrywa, nie doszło do naruszenia jego praw własności. Wszyscy mają te same prawa własności prywatnej – prawo do oferowania swoich towarów, usług lub zasobów innym na warunkach, które uznają za wspólnie akceptowalne – i nikomu to prawo nie zostało ograniczone. 

Niestety, stwierdzenie, że niczyje prawa własności nie są naruszane, okazuje się o wiele mniej inspirujące niż stwierdzenie „wszyscy zyskują” lub „nikt nie zostaje poszkodowany”. Ale to nie koniec historii. 

Faktem jest, że wspólna obrona praw własności wszystkich jest środkiem, dzięki któremu wszyscy zyskujemy na kapitalizmie. Dobrze ilustrują to tradycyjne role rządu: obrona narodowa ma wspólnie chronić nasze życie i własność przed zagraniczną agresją; policja, sądy i więzienia mają wspólnie chronić nasze życie i mienie przed agresją ze strony naszych sąsiadów. Wspólna ochrona praw każdego człowieka przed naruszeniem przez innych zwiększa bezpieczeństwo tych praw, umożliwiając budowanie na nich większych zysków z dobrowolnych relacji.

W ten sposób zyski rynkowe rozciągają się także na stronę C. Wszędzie tam, gdzie panuje wolność gospodarcza, konsumentom oferowane są coraz lepsze możliwości, co znacznie poprawia ich samopoczucie. Jak ujął to George Reisman w odpowiedzi na twierdzenia, że ​​rynki szkodzą przetrwaniu najsilniejszych dżungli przez psy, „jedyny sens, w jakim przetrwają tylko «najsilniejsi», polega na tym, że przetrwają najlepiej przystosowane produkty i najlepiej przystosowane metody produkcji , do czasu zastąpienia go jeszcze sprawniejszymi produktami i metodami produkcji.”

Ale dlaczego to oznacza, że ​​nawet ci, którzy znajdują się w sytuacji takiej jak strona C, której wynagrodzenie i perspektywy mogą zostać obniżone w wyniku konkretnej porażki w biznesie, w dalszym ciągu czerpią korzyści, a nie szkody, z kapitalizmu? Ponownie Reisman jest pouczający: 

Nawet w przypadkach, w których odosobniona konkurencja powoduje, że jednostka musi spędzić resztę życia na niższym stanowisku niż dotychczas, nie może ona zasadnie twierdzić, że konkurencja wyrządziła jej krzywdę. Jedyne, co może rozsądnie twierdzić, to po prostu to, że od tego momentu ogromne zyski, jakie osiąga z konkurencji, są mniejsze niż jeszcze większe zyski, jakie uzyskał z niej wcześniej.

Konkurencja bowiem leży u podstaw produkcji i dostaw wszystkiego, co w dalszym ciągu jest w stanie kupić, i jest tym, co odpowiada za siłę nabywczą każdego jego dolara. Rzeczywiście, w kapitalizmie konkurencja podnosi poziom życia przeciętnego pracownika najemnego powyżej poziomu życia nawet najbogatszych ludzi na świecie kilka pokoleń wcześniej.

Zatem „przetrwanie najlepiej przystosowanych”, które faktycznie ma miejsce na rynkach, które nie są hamowane ingerencją rządu – proces odkrywania i wprowadzania najlepiej dostosowanych towarów i usług oraz najlepiej przystosowanych form produkcyjnych i organizacyjnych – przynosi wszystkim konsumentom ogromne korzyści, a nie szkodzi. Maksymalne osiągnięcie tych korzyści jest możliwe dzięki ochronie praw jednostek do współpracy z kimkolwiek na warunkach, które uznają za akceptowalne, w połączeniu z prawem innych osób do odmowy przyjęcia jakiejkolwiek oferty, którą uznają za nie do zaakceptowania. Ograniczanie tych praw za pomocą którejkolwiek z wielu form protekcjonizmu rządowego może zapewnić osobom „uprzywilejowanym” takimi interwencjami dodatkowe korzyści, ale otwarcie drzwi dla takich ograniczeń również w imieniu innych osób ubiegających się o przychylność z czasem spowoduje znacznie większe szkody praktycznie każdemu. W tym sensie umożliwienie wszystkim swobodnej, dobrowolnej wymiany rzeczywiście przynosi korzyści obu stronom.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawica w Operacji „Pedestal”,czyli największa bitwa morska w ochronie konwoju na Maltę w II Wojnie Światowej.

Jak to widzą w Ameryce. Czy niższa inflacja zatrzyma podwyżki stóp?

DOGE poważnie podchodzi do wojny z państwem administracyjnym