Poprawa zarówno kapitału ludzkiego, jak i fizycznego uczyni nas wszystkich bogatszymi. Pomarańczopia
Pomarańczopia

Prawie każdy pragnie wyższego standardu życia, pytanie brzmi: jak to osiągnąć?
Niektórzy twierdzą, że dobrobyt wynika z marnotrawstwa i zabójczej kultury konsumpcyjnej (więc to jest złe) lub ze stymulowania przez rząd czegoś, co nazywa się „zagregowanym popytem” (co jest dobre). Załóżmy, że dobrobyt jest dobry i rządy mają z tym coś wspólnego.
Wiele osób sugeruje (a większość podręczników twierdzi, z niewielkimi lub raczej fałszywymi dowodami), że rozwój związków zawodowych i przepisów dotyczących płacy minimalnej odegrało rolę we wzroście dochodów – a jeśli nie, to przynajmniej w łagodzeniu nierówności dochodów. Departament Pracy Stanów Zjednoczonych stwierdza to rzeczowo: „Związki zawodowe poprawiają płace i warunki pracy wszystkich pracowników , niezależnie od tego, czy są członkami związku, czy nie. Związki zawodowe pomagają zmniejszać różnice w wynagrodzeniach pracownic i pracownic kolorowych”.
Klasyczni ekonomiści sugerowali, że powinniśmy skupić się na podaży, a nie na popycie, powtarzając sugestię Jeana Baptiste Saya z 1803 roku, że dostarczanie towarów tworzy dochód wystarczający na zakup wyprodukowanych towarów. „Trudność” – napisał – „nie polega na znalezieniu producenta, ale na znalezieniu konsumenta”. Innymi słowy, mądrze jest skoncentrować się na podaży towarów , a nie na popycie .
Kto ma rację?
Wyobraźmy sobie prosty model, aby uzyskać pewne spostrzeżenia. Nazwiemy to Orangeopią.
W Orangeopii istnieje gospodarka wyspiarska w stylu Robinsona Crusoe. Ale uprośćmy to jeszcze bardziej. W przeciwieństwie do „wyspy rozpaczy” Crusoe, w tej gospodarce żyje mnóstwo ludzi, ale tylko jedno dobro – pomarańcze.
Jedna trzecia mieszkańców zbiera 10 pomarańczy na godzinę, kolejna trzecia – 20, a trzecia najbogatsza – 30. Drzew jest mnóstwo.
Dlaczego występuje taki stopień nierówności dochodów, jest skomplikowane. Powodów jest kilka: niektórzy z „10” zbieraczy pomarańczy są leniwi (chociaż co bardziej bystrzy twierdzą, że po prostu przedkładają czas wolny nad pensję, więc lepszym wyborem są niższe płace); niektórzy są gorszymi zbieraczami pomarańczy; niektórzy dobrowolnie wstrzymują się od sprzedaży pomarańczy, aby (rzekomo) pomóc w dostarczeniu większej ilości pomarańczy swoim biednym rodakom, podczas gdy inni po prostu mają mniej zielone drzewka pomarańczowe. Bogatsi zazwyczaj są właścicielami drzew pomarańczowych i/lub ciężko pracują – niektórzy mogą zostać uznani za pracoholików – podczas gdy inni są starsi; niektórzy są w tym po prostu dobrzy. Aby przeprowadzić głęboką analizę, musielibyśmy porozmawiać o wyborach w zakresie podaży, ograniczeniach podaży i wyborach w zakresie popytu, ale nie o to teraz chodzi. Dwa ważne pytania brzmią: jak możemy:
1 – podnieść poziom życia, oraz
2 – pomóc najbiedniejszej trzeciej?
Pomińmy to, w czym żyją, noszą, jedzą i jeżdżą ludzie w Orangeopii (najwyraźniej pomarańczowe domy, pomarańczowe ubrania, pomarańcze i pomarańczowe samochody). Pieniądz nie istnieje – model eliminuje „iluzję pieniądza”, która często zakłóca analizę ekonomiczną. W końcu jest to eksperyment myślowy.
Wiemy, że średni dochód godzinowy na mieszkańca wynosi 20 pomarańczy, podobnie jak średni dochód.
A jak możemy to zwiększyć? Tautologiczne wyjaśnienie jest takie, że musimy zwiększyć liczbę uprawianych i zbieranych pomarańczy na godzinę. Ta raczej oczywista uwaga zwykle daje Sayowi uznanie za zasugerowanie bardzo oczywistego, choć często lekceważonego, spostrzeżenia. Pytanie tylko, w jaki sposób społeczeństwo może zwiększyć podaż dóbr (Adam Smith mądrze sugeruje trio: pokój, „łatwe podatki” i „znośne wymierzanie sprawiedliwości” wraz z czasem: to trochę jak ugniatanie ładnego bochenka chleba chleb i cierpliwie pozwalam mu wyrosnąć).
Istnieją oczywiście inne opcje. Rządy mogłyby zwiększyć „wkład czynników”. Plany gospodarcze Stalina obejmowały masowe projekty (huty, cementownie, tamy), gułagi pracowały na śmierć milionów ludzi, a państwo niszczyło zasoby potrzebne do krótkotrwałego wzrostu gospodarczego. Tak więc radziecka gospodarka nakazowa (która nawet „planowała” dokładną liczbę potrzebnych gwoździ rocznie) zwiększyła nakłady kapitału, pracy i ziemi i wydawało się, że do 1960 r. po prostu „pogrzebią” zachodnie państwa kapitalistyczne, jak wielokrotnie groził radziecki premier Chruszczow.
Ale jakie gotowe produkty – poza czasami ryzykownym sprzętem wojskowym – eksportowali Sowieci, po generacji intensywnej eksploatacji? O ile wzrósł poziom życia przeciętnego obywatela?
Pamiętam szok, jaki przeżyłem, gdy zobaczyłem ręczną (i dość ciężką) latarkę produkcji rosyjskiej na sprzedaż w amerykańskim centrum handlowym: energicznie potrząśnięta dawała słabą wiązkę światła. To był naprawdę okropny substytut latarki na baterie. ZSRR sprzedawał inne gotowe produkty eksportowe: wódkę, niezgrabne samochody Łada na Kubie i matrioszki , czyli lalki „zagnieżdżające”, ale ZSRR był i Rosja pozostaje w zasadzie krajem Trzeciego Świata posiadającym broń nuklearną, która eksportowała zasoby, a nie gotowe towary.
Musi więc istnieć lepszy sposób na zwiększenie dochodów ludzi, taki, który nie wiąże się z wyzyskiem państwa, bezsensownymi rozkazami ani degradacją środowiska.
Wróćmy do słonecznej Orangeopii. Być może związek oranżopski lub płaca minimalna mogą przynajmniej zmniejszyć nierówności dochodowe, a może nawet podnieść poziom życia na mieszkańca?
Przemyślmy to.
Załóżmy, że najbiedniejsza trzecia grupa, która zbiera 10 pomarańczy na godzinę, zmawia się, wymachując pomarańczowymi znakami pikiety i skutecznie żąda 15 pomarańczy na godzinę. Albo rząd ustanawia ustawę o minimalnej stawce wynagrodzenia wynoszącej 15 pomarańczy na godzinę. Skutki gospodarcze są takie same, przy czym oba wiążą się z ograniczeniem konkurencji.
Jak wpłynie to na ich zarobki?
Najlepszy scenariusz nr 1
Jedna trzecia najbiedniejszych otrzymuje 15 pomarańczy na godzinę. Ponieważ jednak wybierają tylko 10, pięciu dodatkowych musi pochodzić z klasy średniej lub wyższej. Produkcja pomarańczy na mieszkańca utrzymuje się jednak na poziomie 20. Ani płaca minimalna, ani związek nie zwiększyły dochodu na mieszkańca. Ale każdy z nich zmniejszał nierówności w dochodach.
Realistyczny scenariusz nr 2
Biorąc pod uwagę fakt, że pracownicy z najniższej trzeciej półki płacą więcej niż produkują, mogą stracić pracę. Ich dochód wynosi obecnie 0, a średni dochód spada z 20 do około 17. Co gorsza, zarówno związek zawodowy, jak i płaca minimalna w rzeczywistości zwiększają nierówność dochodów, a także obniżają średnie dochody.
Utopijne rozwiązanie nr 3
Być może jestem zbyt cyniczny i nakazana płaca 15 pomarańczowych osiągana przez związki zawodowe lub płaca minimalna inspiruje wzrost produktywności. Świadomość, że będę otrzymywać 15 pomarańczy na godzinę, inspiruje mnie do wybrania 15. Oczywiście, gdyby to była prawda, mój szef zapobiegawczo podniósłby moją pensję, aby zwiększyć moją produktywność w ramach układu wygrana/wygrana, bez płacy minimalnej i związków zawodowych. Skąpi szefowie, którzy nigdy o tym nie pomyśleli, stracą zarówno pracowników, jak i zyski.
Rozwiązanie dystopijne nr 3a
Albo to się odwróci. Wiem, że jeśli wybiorę 10, otrzymam 15 za godzinę, więc po co w ogóle wybierać 10? Popracuję nad opalenizną (w końcu to słoneczna wyspa) i wybiorę 0 lub 5. Co oczywiście powoduje, że zarówno dochód na mieszkańca jest niższy, jak i jego zniekształcenie jest większe.
Lub, w przypadku górnej jednej trzeciej, pomyśl o ich sytuacji, która wiąże się z pewnymi znaczącymi podatkami na pomarańczę: jeśli moje 30 pomarańczy na godzinę zostanie opodatkowane karnie, mogę przeprowadzić się (być może do Lemonville?), przejść na emeryturę lub uniknąć płacenia podatków.
Morał oranżopii
- Związki nie mogą podnosić dochodu na mieszkańca, chyba że pobudzą wzrost produktywności. Gdyby związek przeciwstawił się pierzchowi i skupił się na zwiększaniu produktywności, zwiększyłby dochody. Niestety, historia sugeruje, że zachęty, jakie one generują, będą miały tendencję do obniżania średnich wynagrodzeń. Trudno powiedzieć, czy zwiększają, czy zmniejszają nierówności dochodowe.
- To samo dotyczy płacy minimalnej. Nie mogą zwiększyć ogólnych wynagrodzeń, jeśli nie pobudzą większej produktywności, a mogą po prostu zwiększyć nierówność dochodów, pomagając niektórym pracownikom – którzy i tak byli stosunkowo produktywni – i szkodząc innym.
- Rozwiązaniem problemu obfitości pomarańczy jest zbieranie większej liczby pomarańczy. Poprawa zarówno kapitału ludzkiego, jak i fizycznego uczyni nas wszystkich bogatszymi, a absolutne ubóstwo zostanie zastąpione względnym ubóstwem w świecie obfitości.
Zaopatrzenie ma znaczenie. Powiedz, że było to słuszne.
Komentarze
Prześlij komentarz