Problemy nacisku władzy na kierunki kultury. Kłopoty z polityką w popkulturze, czy na pewno tylko w Ameryce.
Kłopoty z polityką w popkulturze

W2023 roku nasza polityka i rozrywka stały się tak rozmyte, że z trudem jesteśmy w stanie odróżnić jedno od drugiego. W rezultacie wszędzie jesteśmy zalewani polityką. Późna telewizja, poranne podsumowanie sportu, filmy Disneya, a nawet alejka z piwem w lokalnym supermarkecie. Ale wraz ze wzrostem ilości polityki w naszym codziennym życiu w XXI wieku, jakość tych treści drastycznie spadła. A ponieważ nasz system edukacji publicznej wykonuje okropną robotę w nauczaniu historii i wiedzy o społeczeństwie, często poświęcając nauki humanistyczne na ołtarzu STEM (nauki ścisłe, technologia, inżynieria i matematyka), główną ofiarą jest zrozumienie własnego systemu politycznego przez Amerykanów.
Moglibyśmy wskazać wielu winowajców upadku popularnej amerykańskiej kultury politycznej, ale obwiniam Kevina Spaceya. Aktor ma obecnie wiele osobistych problemów, więc nie chcę o tym mówić. Chodzi mi o to, że jego niezwykle udany serial Netflix House of Cards z 2013 roku był prawdziwym punktem zwrotnym w naszej kulturze. Był to pierwszy program transmitowany strumieniowo, który otrzymał nominacje do nagrody Emmy, ostatecznie wygrywając 7 z nich.
Program został zaadaptowany z programu BBC o tej samej nazwie i to właśnie te brytyjskie korzenie przygotowały grunt pod absolutnie absurdalne wątki fabularne, które oczarowały powstającą społeczność binge-watchingu przez kilka następnych lat. W systemie parlamentarnym mogą wystąpić przedterminowe wybory, zaskakujące zmiany w sojuszach i nieoczekiwane zmiany w przywództwie. Jednak w systemie amerykańskim wszystko jest zamknięte w regularnym cyklu wyborczym i łagodzone przez system dwupartyjny, dzięki czemu wyniki są stosunkowo przewidywalne (być może rok 2016 był wyjątkiem potwierdzającym regułę). Jeszcze, Dom z kartnamalował obraz Stanów Zjednoczonych, w których wyniki polityczne można było odwrócić samą siłą woli kilku kluczowych graczy, którzy mogli manipulować całym systemem federalnym według własnych upodobań, zawsze mając więcej szczęścia w całkowicie nieprawdopodobnych scenariuszach.
House of Cards stworzony dla ekscytującej telewizji, ale stworzył okropną edukację obywatelską. Był to problem w coraz bardziej dziwacznym klimacie politycznym późnych lat Obamy. Zanim dotarliśmy do prawyborów w 2016 roku, wielu znawców mediów zastanawiało się, czy House of Cards może pozostać aktualny w fali wiadomości związanych z Trumpem. Taka krytyka ujawniła jednak, w jakim stopniu nawet elity narodowe wykorzystywały popkulturę jako punkt odniesienia dla interpretacji niepewnych wydarzeń.
Chociaż obwiniam ludzi w Hollywood, równie dobrze mogę oddać Aaronowi Sorkinowi to, co mu się należy. Bardziej niż jakikolwiek inny popularny pisarz tego pokolenia zachęcał Amerykanów do postrzegania polityki i rządu federalnego jako środka do osiągnięcia naszych najwyższych aspiracji. The Newsroom i The West Wing (które, choć mają dekadę, odżyły w 2010 roku dzięki telewizji strumieniowej i pojawieniu się podcastów do ponownego oglądania) starały się nie tylko kształtować opinie widzów na temat wszelkiego rodzaju współczesnych problemów politycznych, ale miał również na celu edukowanie ich o tym, jak działa polityka i rząd. Problem polegał na tym, że często się mylił, albo przez nadmierne uproszczenie szczegółów, albo przez ignorowanie kontrargumentów.
Efektem końcowym były miliony widzów z błędnym zrozumieniem tego, jak to naprawdę działa. W niemałej części programy Sorkina są odpowiedzialne za utrzymywanie się powszechnych nieporozumień co do tego, jak działa Kolegium Elektorów i dlaczego zostało utworzone, a także za cel dwuizbowej legislatury i dlaczego stany mają równą reprezentację w Senacie.
Nie tylko nasze programy dramatyczne stały się bardziej obsesyjne na punkcie polityki, pomimo ogólnej nieznajomości szczegółów. Telewizja nocna stała się teatrem politycznym dzięki popularności wśród ówczesnych milenialsów w wieku studenckim kablowych programów komediowych The Daily Show i The Colbert Report , które pozowały jako udawany komentarz polityczny. Ta zmiana osiągnęła dojrzałość w 2015 roku, kiedy CBS zdecydowało się zamienić fikcję w rzeczywistość, wybierając Stephena Colberta, który zastąpił wieloletniego nocnego gospodarza Davida Lettermana, dając w ten sposób komikowi conocną platformę do przeprowadzania wywiadów z amerykańskimi urzędnikami i wykładów widzów na temat „właściwych” politycznych punktów widzenia. To być może przygotowało grunt pod ostateczny awans artysty na prawdziwego wpływowego gracza politycznego: wybór The Apprenticegwiazdy Donalda Trumpa na prezydenta.
Równanie zadziałało też w drugą stronę. Świat partyjniactwa politycznego coraz bardziej wdziera się w świat rozrywki. Głęboko wadliwy „Projekt 1619” New York Timesa został przekształcony w pełnometrażowy film dokumentalny, którego celem było edukowanie ogółu odbiorców. Konserwatywne organizacje informacyjne, takie jak Fox i Daily Wire, uruchomiły branże rozrywkowe, aby konkurować z produkcjami z Hollywood, nasycając swoje programy preferowanymi narracjami politycznymi.
Media społecznościowe oczywiście odegrały rolę w tym narodowym złym wychowaniu. Na przykład podczas cykli wyborczych w latach 2016 i 2020 stawało się coraz bardziej jasne, że zachęty dla firm takich jak Facebook i Twitter, aby zmaksymalizować zaangażowanie użytkowników i czas spędzany przed ekranem, doprowadziły do powstania algorytmów, które promowały najbardziej sensacyjne i polaryzujące treści, niekoniecznie najbardziej przemyślane i dopracowane. . W ten sposób Amerykanie mogliby szybko wymyślić i rozproszyć własne spiski w stylu House of Card dotyczące rosyjskiego kandydata mandżurskiego lub sfałszowanych wyborów federalnych. A potem mogliby szybko zmobilizować swoje wirtualne społeczności do rzeczywistych działań w obliczu wyimaginowanych kryzysów.
To wszystko ma znaczenie, ponieważ w demokracji naszą jedyną ochroną przed wszelkiego rodzaju demagogią jest indywidualna edukacja. Kultura popularna nie powinna ponosić ciężaru tego zadania. Rodzice powinni edukować swoje dzieci o systemie amerykańskim. Lokalne szkoły powinny mieć żywotny interes w przygotowaniu swoich obywateli do bycia świadomymi wyborcami. Przywódcy polityczni na każdym szczeblu mają moralny obowiązek uczciwego mówienia o stojących przed nami wyzwaniach oraz realiach i niezbędnych ograniczeniach systemu, w ramach którego musimy pracować. Ale świat rozrywki również ponosi tutaj odpowiedzialność. Dysponując ogromną publicznością i znaczącym wpływem, te sieci i produkcje są odpowiedzialne za dystrybucję dezinformacji.
Być może wszyscy bylibyśmy w lepszej sytuacji, gdyby skupili się bardziej na rozrywce, a mniej na zabawie w politykę.
Komentarze
Prześlij komentarz