Przejdź do głównej zawartości

Jak nam nie pasują jakieś zasady, to zasady popasowujemy do naszych teorii. O merkantylistycznym i monarchicznym pochodzeniu koncepcji „bilansu handlowego”

 O merkantylistycznym i monarchicznym pochodzeniu koncepcji „bilansu handlowego”

„ Nic jednak nie może być bardziej absurdalne niż cała ta doktryna bilansu handlowego. 
– Adam Smith (Badanie natury i przyczyn bogactwa narodów, 1776 )

Ekonomiści, począwszy od Adama Smitha, wielokrotnie obalali każdy z wielu mitów zrodzonych z „rozumowania” na temat tak zwanego „bilansu handlowego”. Jednak te mity uparcie trwają. Powodem tego uporczywości jest to, że te mity są bardzo wygodne dla sprawy protekcjonizmu.

Patrząc prosto i uczciwie, argumenty przemawiające za protekcjonizmem jako środkiem zwiększania dobrobytu narodu są śmieszne. Nawet pierwszoklasiści rozumieją głupotę argumentowania, że ​​ludzie będą mieli większy dostęp do towarów i usług, jeśli i kiedy rząd sztucznie ograniczy ludziom dostęp do towarów i usług. Protekcjonizm jest ekonomicznym odpowiednikiem argumentu, że 10-3=15.

Dlatego, aby ukryć absurdalność protekcjonizmu, jego handlarze pokazują go publicznie wśród dymu i luster – oszustwo, które najwyraźniej oszukuje nie tylko publiczność, ale dość często nawet samych handlarzy. I nie ma gęstszego dymu ani bardziej zniekształconych luster niż twierdzenia o bilansie handlowym. Aby usunąć dym i wyprostować lustra, warto przyjrzeć się genezie koncepcji tzw. „bilansu handlowego”.

Pozostałość po królewskim despotyzmie

Bilans handlowy – „równowaga” między wartością importu danego kraju a wartością jego eksportu – pochodzi, jako koncepcja, z czasów, gdy korona myślała o sobie, a ludzie myśleli o koronie jako ucieleśnieniu narodu. W tym kontekście koncepcja miała jakiś sens. Louis Rex musiał utrzymać gospodarstwo domowe, dwór i, co najważniejsze, armię. Potrzebował więc dochodów na pokrycie tych wydatków. Jeśli jego dochody regularnie spadały poniżej jego wydatków, był skazany na zostanie Ludwikiem Ex-Rexem lub, co bardziej prawdopodobne, Ludwikiem Późnym.

W umyśle Louisa (i jego ministrów) kraj, rząd i gospodarka narodowa są synonimami. Od takiej koncepcji narodu i jego gospodarki już tylko krok do wniosku, że gospodarka narodowa jest organizacją zbliżoną do firmy biznesowej – organizacją, której wyniki ekonomiczne można opisać za pomocą pojęć i narzędzi księgowych, takich jak bilans i oświadczenie o dochodach. Właściciele i menedżerowie tej gospodarki – ten „Nation, Inc.” – oczywiście był to Ludwik i jego ministrowie. I starali się zarządzać narodem tak, jak zarządza się każdym nastawionym na zysk biznesem: wytwarzać towary na sprzedaż, aby przychody z tej sprzedaży przewyższały w jak największym stopniu koszty wytworzenia tych towarów.

Tak jak prywatna firma czerpie zyski z produkcji towarów na sprzedaż podmiotom zewnętrznym – konsumentom oraz innym firmom i organizacjom – królestwo Louisa czerpało zyski z produkcji towarów na sprzedaż podmiotom zewnętrznym, a mianowicie ludziom w innych krajach. A im większa była ta sprzedaż eksportowa w stosunku do sumy pieniędzy, jaką królestwo Ludwika wydało na import, tym wyższe były „zyski” królestwa Ludwika.

Biorąc pod uwagę takie pojęcie gospodarki narodowej, obywatele byli postrzegani głównie jako źródło dochodów. Istnieli nie dla siebie i swoich rodzin, ale dla dobra Ludwika i jego dworu. Ilekroć poddani Louisa importowali rzeczy, płacili za nie pieniędzmi – wtedy głównie złotem i srebrem. Tak więc import spowodował odpływ pieniędzy z królestwa Ludwika, powodując jednoznaczny odpływ bogactwa dla królestwa Ludwika. Ale ilekroć ci poddani eksportowali rzeczy, do królestwa Ludwika napływały pieniądze, zwiększając bogactwo królestwa. Zatem im większa nadwyżka eksportu nad importem, tym większy napływ netto pieniędzy – zysków – do królestwa Ludwika. Aby zmaksymalizować zyski Louisa, odradzano import, a zachęcano do eksportu.

Jak zauważył Ludwik i jego dwór, import jest użyteczny tylko wtedy i o tyle, o ile może on lepiej umożliwić krajowi w niedalekiej przyszłości jeszcze większy eksport. Na przykład import surowców może zwiększyć zdolność kraju do wytwarzania wartościowych gotowych produktów na eksport. Jednak import, który zwiększa zdolność obywateli do konsumpcji, szkodzi gospodarce narodowej, wysyłając pieniądze bez zwiększania zdolności narodu do wnoszenia jeszcze większej ilości pieniędzy poprzez eksport.

Eksport natomiast jest wspaniały, o ile towary, które są eksportowane, nie są same w sobie bardzo rzadkimi nakładami na produkcję przyszłego eksportu.

Jeśli minister finansów Louisa odniósł sukces, eksport rocznie przewyższał import. Ilość metali szlachetnych w skarbcu Ludwika wzrosła, co pozwoliło mu zwiększyć splendor swojego dworu i potęgę wojska. Czy zatem miało sens opisywanie nadwyżki eksportu nad importem – nadwyżki handlowej – jako „korzystnego bilansu handlowego”, a przeciwieństwa, nadwyżki importu nad eksportem – deficytu handlowego – jako „niekorzystnego bilansu handlowego”. ” Cóż, takie opisy miały sens przynajmniej dla Louisa i jego dworu. Jednak dla prawie wszystkich poddanych Ludwika nie było nic szczególnie korzystnego w jego sukcesie w osiągnięciu „korzystnej równowagi handlowej”.

Eksport wytworzony trudem poddanych Ludwika był wymieniany nie w celu zwiększenia dostępu obywateli do rzeczywistych towarów dostarczanych przez cudzoziemców, ale w celu gromadzenia metali szlachetnych – które, tak piękne jak te błyszczące przedmioty, nie mogą jeść, wszywać w odzież, montować w obudowie lub używać do czegokolwiek innego niż jako biżuteria i pieniądze. I chociaż pieniądz jest rzeczywiście cenny jako środek wymiany, właśnie dlatego, że sam pieniądz nie może być skonsumowany, ma on wartość tylko o tyle, o ile można go wymienić na rzeczywiste towary i usługi – wymienialne na żywność, odzież, schronienie, wyposażenie domu, transport , oraz opieki medycznej. Ponieważ polityka handlowa Ludwika Rexa miała na celu wypełnienie kraju – a przede wszystkim

Handel międzynarodowy był cenny dla Ludwika i jego lizusów tylko dlatego, i tylko o tyle, o ile zwiększał zasoby pieniężne w królestwie Ludwika i królewskim skarbcu.

Ponownie, dla monarchów i innych potentatów ta merkantylistyczna polityka handlowa była racjonalna, zwłaszcza że każdy król lub królowa panujący podczas pomyślnego stosowania takiej polityki cieszył się rosnącym skarbcem z możliwością zakupu w razie potrzeby broni, żołnierzy i flot.

Ale jak błyskotliwie wyjaśnił Adam Smith, jeśli celem polityki gospodarczej jest – tak jak być powinno – osiągnięcie jak największego dobrobytu dla zwykłych ludzi, merkantylizm zawodzi. To raczej zubaża zwykłych ludzi niż ich wzbogaca.

Jednak dzisiaj nadal używamy mylących terminów merkantylistycznych i błędnych merkantylistycznych założeń.

Czytelnik nie będzie teraz zdziwiony, gdy się dowie, że najbardziej zagmatwane ze wszystkich terminów merkantylistycznych to „korzystny bilans handlowy” i „niekorzystny bilans handlowy”. Ponieważ nadrzędnym celem wszelkiej działalności gospodarczej, w tym handlu z zagranicą, jest zwiększenie własnej zdolności konsumpcyjnej, określając jako „korzystną” sytuację, w której mieszkańcy kraju wysyłają obcokrajowcom wiele realnych towarów i usług, otrzymując w zamian mniej ilości realnych dóbr i usług, z różnicą dopełnioną pieniędzmi, jest rzeczywiście – jak to nazwał Adam Smith – absurdem. Jednak język ten przetrwał do dziś, subtelnie budując w umysłach zarówno mówców, jak i słuchaczy uprzedzenia wobec importu i niezrozumienie celu eksportu.

Najbardziej błędnym założeniem merkantylistów jest to, że naród jest gigantyczną jednostką produkcyjną, której wyniki można odpowiednio zmierzyć i przedstawić za pomocą tych samych narzędzi księgowych, zwłaszcza bilansów i zestawień dochodów, które są niezbędne do pomiaru wyników firm. Jednak wyników gospodarki nie da się tak dokładnie zmierzyć i przedstawić. W przeciwieństwie do firmy nastawionej na zysk, gospodarka nie istnieje po to, aby maksymalizować ilość pieniędzy, które przynosi, po odliczeniu kosztów, ze sprzedaży swoich produktów. Jednak praktyka klasyfikowania międzynarodowych zakupów, sprzedaży i przepływów inwestycyjnych tak, jakby były to transakcje pojedynczej, gigantycznej, nastawionej na zysk korporacji, nadal istnieje. Wynikające z tego zamieszanie nie jest jedynie akademickie; rodzi postawy wobec handlu – a co za tym idzie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawica w Operacji „Pedestal”,czyli największa bitwa morska w ochronie konwoju na Maltę w II Wojnie Światowej.

Jak to widzą w Ameryce. Czy niższa inflacja zatrzyma podwyżki stóp?

Bohdan Wroński Wspomnienia płyną jak okręty