Uniwersytet Waszyngtoński próbuje stłumić profesora-dysydenta, zostaje pozwany
Uniwersytet Waszyngtoński próbuje stłumić profesora-dysydenta, zostaje pozwany

Coraz częściej urzędnicy szkół wyższych i uniwersytetów wdają się w niepotrzebne bitwy, które nie mają nic wspólnego z edukacją studentów, ale są po prostu motywowane ideologicznym zapałem. Ich śledztwa i kary nawiązują do hiszpańskiej inkwizycji. Nie zgadzaj się z nami, a będziesz cierpieć!
Weźmy pod uwagę Uniwersytet Waszyngtoński.
Stuart Reges jest profesorem informatyki, który wykłada na uniwersytecie od 2004 roku. W 2011 roku był jednym z zaledwie siedmiu członków wydziału, którzy otrzymali nagrodę Distinguished Teaching Award. Niezmiennie zbiera znakomite recenzje od swoich studentów.
Problem polega na tym, że profesor Reges ma własne zdanie i nie da się zmusić do mówienia rzeczy, z którymi się nie zgadza.
W 2021 roku uniwersytet zasugerował członkom wydziału, aby w swoich programach nauczania zawarli „potwierdzenie gruntów”, zgodnie z którym Uniwersytet Waszyngtoński znajduje się na ziemi prawnie należącej do lokalnego plemienia indiańskiego. Takie stwierdzenia stały się powszechne, ponieważ „przebudzeni” wykładowcy i administratorzy poszukują nowych sposobów okazywania swojej wielkiej cnoty moralnej. Nie żeby urzędnicy uniwersyteccy mieli jakiekolwiek plany zwrotu ziemi lub zrekompensowania plemieniu – jest to po prostu rytuał wśród lewicowych intelektualistów wskazujący, jak głęboko sprzeciwiali się Stanom Zjednoczonym.
Kiedy Reges przeczytał szkolne „uznanie gruntów”, postanowił zawrzeć w nim swoje własne poglądy. W swoim programie nauczania napisał: „Przyznaję, że zgodnie z laborystyczną teorią własności mieszkańcy Wybrzeża Salish nie mogą rościć sobie prawa do historycznej własności prawie żadnego gruntu zajmowanego obecnie przez Uniwersytet Waszyngtoński”. Rozdał program kursu, a potem kontynuował nauczanie. Studenci nie zwracali uwagi na „uznanie ziemi”, ale niestety ta herezja zwróciła uwagę przełożonych Regesa na jego wydziale.
Kilka tygodni później został poinformowany przez kierownika działu informatyki, Magdalenę Bałaszińską, że jego wypowiedź była „niestosowna” i stworzyła „toksyczne środowisko” w jego klasie. Zażądała, aby Reges natychmiast usunął jego „uznanie ziemi”, ale odmówił, zauważając, że inni profesorowie zmienili proponowany przez uniwersytet język bez pociągnięcia ich do odpowiedzialności. Ponieważ jednak ich stanowisko było zgodne z proindyjskim stanowiskiem uniwersytetu, został wyróżniony – przypadek nielegalnej dyskryminacji punktu widzenia.
Nie miało to znaczenia dla administratorów, którzy byli oburzeni, że Reges ośmieli się sprzeciwić ich wierzeniom. Dyrektor wydziału zorganizował „kurs w cieniu”, taki sam jak jego, ale prowadzony za pomocą nagranych wykładów prowadzonych przez prawomyślnego członka wydziału. Około 30 procent studentów zdecydowało się na zmianę.
Po zakończeniu tego semestru profesor Reges ponownie okazał się nieposłuszny w programie nauczania na następny, wygłaszając to samo nie do zniesienia stwierdzenie. To skłoniło Nancy Allbritton, dziekana Wydziału Inżynierii, do poinformowania go, że zwołuje komisję do zbadania jego postępowania. Zgodnie z Rozporządzeniem Wykonawczym Uniwersytetu nr 31, członkom wydziału nie wolno wypowiadać się, które są „niedopuszczalne lub nieodpowiednie”. Na spotkaniu dyrektor Balaszinska powiedziała, że oświadczenie Regesa było „poniżające i odczłowieczające ludność tubylczą”, a Dean Allbritton stwierdził, że jego program nauczania spowodował „zakłócenie nauczania”, ale nie była w stanie wskazać żadnych dowodów na to.
Po tym spotkaniu komisja śledcza ostatecznie zaczęła wykonywać swoje zadanie, ale nie podjęła jeszcze żadnych działań. Po 133 dniach „śledztwa” profesor Reges zdecydował, że czas wnieść sprawę do sądu. Wspomagany przez prawników z Fundacji Praw Indywidualnych i Wyrażania (FIRE), złożył pozew w Sądzie Okręgowym Stanów Zjednoczonych, Reges v. Cauce.
Jego skarga jest dobrze uzasadniona w pierwszej poprawce do prawa.
W sprawie Keyishian przeciwko Board of Regents Sąd Najwyższy orzekł , że nowojorska ustawa zakazująca zatrudniania „wywrotowców” w szkołach państwowych jest niezgodna z konstytucją. Rządowi, napisał sędzia Brennan w swojej opinii dla Trybunału, nie wolno rzucać na edukację „całumu ortodoksji”. To jest dokładnie to, co zrobił stan Waszyngton. Żądając od profesorów, aby wykazali swoją zgodę na uniwersyteckie sygnalizowanie cnót nieistotnych pod względem edukacyjnym, rząd stanowy próbuje rzucić cień na ortodoksję – ci, którzy się nie zgadzają, nie są mile widziani.
Co więcej, orzecznictwo Trybunału dotyczące Pierwszej Poprawki również wyjaśnia, że państwowe instytucje edukacyjne nie mogą angażować się w dyskryminację ze względu na punkt widzenia, decydując się na dyskryminację na rzecz lub przeciwko jednostkom ze względu na ich opinie. W sprawie Rosenberger przeciwko Rektorowi z 1995 r. Trybunał orzekł, że jeśli uczelnia publiczna zdecyduje się finansować grupy niereligijne, nie może odmówić finansowania grup religijnych. Sedno sprawy polega na tym, że rząd nie może obdarzać przysług ani karami w oparciu o przekonania ludzi. W tym przypadku wydaje się oczywiste, że Uniwersytet Waszyngtoński wyróżnił Stuarta Regesa za złe traktowanie nie z powodu tego, co zrobił , ale tylko dlatego, że nie pochwala jego przekonań.
Co profesor Reges chce w swoim garniturze?
Jedna rzecz, której chce, to nakaz przeciwko niedorzecznemu i nękającemu śledztwu Uniwersytetu. Chce również, aby sąd uznał, że rozporządzenie wykonawcze szkoły nr 31 jest niekonstytucyjnie niejasne i zbyt szerokie. Skąd w końcu jakikolwiek profesor może wiedzieć, co administratorzy mogą uznać za „nie do przyjęcia”? Chce też zwrotu kosztów sądowych.
Co równie ważne, domaga się od Uniwersytetu odszkodowania za zadawanie cierpienia emocjonalnego i utratę reputacji spowodowaną wrogim traktowaniem go. I osobiście domaga się odszkodowania od wielu urzędników . To jest bardzo ważne. Jeśli administratorzy uniwersytetów mogą po prostu przerzucić koszty procesów sądowych na podatników, nigdy nie będą szanować konstytucyjnych praw wydziałów, którzy nie zgadzają się z ich ideologią.
Zgodnie z sądową doktryną „kwalifikowanego immunitetu” funkcjonariusze publiczni są zwykle chronieni przed osobistym osądem, ale niektóre sądy ostatnio wycofały się z tej doktryny i orzekły, że urzędnicy publiczni mogą ponosić osobistą odpowiedzialność, jeśli powinni byli wiedzieć, że ich zachowanie naruszyło prawa jednostki. Przed wyruszeniem na krucjatę przeciwko profesorowi Regesowi, ponieważ nie zgadza się on z bezsensownym stanowiskiem uniwersytetu w zakresie nabywania gruntów, mogliby skonsultować się z prawnikami, którzy znają prawo Pierwszej Poprawki i od razu odkryliby, że ich działania byłyby nieuzasadnione.
Uniwersytet Waszyngtoński postąpiłby mądrze, gdyby rozstrzygnął tę sprawę.
Komentarze
Prześlij komentarz