Przejdź do głównej zawartości

Jak zbudować sytem mieszkaniowy.Oto dlaczego nie możemy mieć miłych rzeczy: Directionalists vs. Destinationists

 Oto dlaczego nie możemy mieć miłych rzeczy: Directionalists vs. Destinationists

Wmoim pierwszym eseju dla AIER w lipcu 2018 roku napisałem:

Jestem „kierunkowym” libertarianinem. Oznacza to, że jeśli proponowana nowa polityka lub reforma istniejącej polityki tnie wydatki lub zwiększa wolność, jestem za nią, nawet jeśli nie jest to „prawdziwa” polityka libertariańska.

Destinacjonizm upiera się, że każda nowa polityka musi być ideałem lub być mu przeciwna; Kierunkowość jest skłonna wspierać każdy ruch w kierunku ideału , jeśli ideał nie jest na stole jako alternatywa. Większość ludzi przyjmuje kombinację tych poglądów, w zależności od kontekstu.

Ale w prawie każdej ważnej kwestii politycznej — wyborze szkoły, polityce podatkowej, imigracji i tak dalej — w końcu zadzieramy z ludźmi, którzy zgadzają się z nami prawie we wszystkim. Drobne punkty doktryny („kupony oznaczają, że rząd nadal jest zaangażowany, a ja to odrzucam!”) Stają się samym punktem kulminacyjnym wiary. Ścigamy, ale dajemy niewiernym przepustkę.  

Dlatego nie możemy mieć ładnych rzeczy, takich jak spójne platformy partyjne czy skuteczna organizacja polityczna. Bardziej zabawnie jest walczyć między sobą. Szczerze mówiąc, nie jest to żadna nowość. Jednym z najsłynniejszych przykładów niekończącej się bitwy „kierunek vs miejsce docelowe” był incydent z „broszturą kontroli czynszu FEE” z końca lat czterdziestych.

FEE zatrudnia „czerwonych”

W 1946 roku Leonard Read próbował założyć Fundację Edukacji Ekonomicznej (FEE) jako think tank zajmujący się polityką, zachowując przy tym przywiązanie do klasycznych liberalnych zasad filozoficznych. W sierpniu tego roku opublikował esej FR Fairchild wyjaśniający, że zyski są niezbędne do finansowania inwestycji i tworzenia wyższych płac. Ale esej miał niewielki wpływ, ponieważ albo wydawał się oczywiście prawdziwy dla zwolenników rynku, albo absurdalnie fałszywy dla czytelników z lewicy, którzy wszyscy „wiedzieli”, że praca jest jedynym źródłem wartości.

Prezydent Read chciał zamówić artykuł bardziej związany z polityką i zdecydował się na kontrolę czynszów. Biorąc pod uwagę stopę inflacji — 8 proc. w 1946 r. i 14 proc. w 1947 r. — politycy chcieli ograniczyć podwyżki czynszów. W rzeczywistości więcej niż kilku przywódców politycznych postrzegało kontrolę czynszów jako trwałe rozwiązanie problemu niedoboru mieszkań, ponieważ setki tysięcy szeregowców i robotników wojennych powróciło do cywilnego życia.

Read zwerbował dwóch ówczesnych młodych profesorów college'u, Miltona Friedmana (Chicago) i George'a Stiglera (wtedy w Brown), do napisania monografii. Rezultat był jeszcze krótszy, łącznie 22 strony , niż artykuł Fairchilda, który miał 66 stron. Dwóch ekonomistów podeszło do problemu jako czysto ekonomii dobrobytu, na której często skupiają się kierunkowcy: biorąc pod uwagę, że celem jest [Y], to najbardziej efektywnym ekonomicznie sposobem osiągnięcia tego celu jest użycie środków [X] .

W tym przypadku ustalonym celem politycznym było zmniejszenie nierówności. Biorąc to za pewnik, Friedman i Stigler argumentowali (i z perspektywy czasu słusznie, z czym zgadza się nawet Paul Krugman ), że kontrola renty pogłębia nierówności, a nie je poprawia. Friedman i Stigler zastosowali taktykę często stosowaną przez kierunkowców, określając cel wspólny dla wszystkich, w tym tych po przeciwnej stronie, a następnie posługując się rozumowaniem ekonomicznym, aby wykazać, że polityka nie osiąga celu. W przypadku kontroli czynszów oznacza to, że polityka doprowadzi do niedoborów mieszkań, a niedobory te najbardziej uderzą w biednych. Więc jeśli ktoś troszczy się o biednych, kontrola czynszów jest ostatnią rzeczą, jaką powinien wybrać jako politykę.

Jak to zwykle bywa wśród ekonomistów, Friedman i Stigler scharakteryzowali alokację rzadkich zasobów między konkurencyjne zastosowania jako racjonowanie . W słynnym już akapicie autorzy powiedzieli: 

Fakt, że w warunkach wolnorynkowych lepsze warunki mają ci, którzy mają większe dochody lub majątek, jest po prostu powodem do podjęcia długoterminowych działań w celu zmniejszenia nierówności dochodów i bogactwa.  Dla tych, jak my, którzy chcieliby jeszcze większej równości niż obecnie, nie tylko pod względem mieszkaniowym, ale we wszystkich produktach, z pewnością lepiej jest atakować bezpośrednio istniejące nierówności w dochodach i bogactwie u ich źródła, niż racjonować każdą z setek towarów i usług, które składają się na nasz standard życia . Szczytem szaleństwa jest pozwalanie jednostkom na otrzymywanie nierównych dochodów pieniężnych, a następnie podejmowanie skomplikowanych i kosztownych środków, aby uniemożliwić im korzystanie z ich dochodów.* (podkreślenie dodane)

Co prowadzi nas do „*”, wstawionego przez „Redaktora” (Leonard Read). Read zażądał usunięcia obraźliwego akapitu, ale autorzy kategorycznie odmówili. Read mógł odrzucić artykuł, ale ostatecznie poszedł dalej, z następującym przypisem:

*Od Redakcji: Autorzy nie określają, czy „długoterminowe środki”, które przyjmą, wykraczają poza eliminację specjalnych przywilejów, takich jak monopol obecnie chroniony przez rząd. W każdym razie znaczenie ich argumentacji w tym miejscu zasługuje na szczególną uwagę. Oznacza to, że nawet z punktu widzenia tych, którzy stawiają równość ponad sprawiedliwość i wolność, kontrola czynszów jest „szczytem szaleństwa”.

A potem… obornik uderzył w wentylator. Destynacjoniści nie są zainteresowani marginalnymi, „mniej złymi” ulepszeniami polityki. Dla wielu ludzi, którzy wspierali finansowo i intelektualnie FEE, każda polityka, której deklarowanym celem było zmniejszenie nierówności, była per se nie do przyjęcia. Powiedzenie, że jedna polityka równościowa jest lepsza od innej, było zdradą, bo prawdziwą zasadą, której należało bronić, był imperatyw moralny: szanować prawa własności. Problem z kontrolą czynszu nie polegał na nieefektywności; kontrola czynszów stanowiła pogwałcenie wolności właścicieli nieruchomości do zawierania umów za każdą cenę, jaką mogli uzyskać na rynku.

Ayn Rand, autorka beletrystyki i późniejszych traktatów o filozofii politycznej, była jedną z najgłośniejszych krytyków broszury. Martwiąc się właśnie tego rodzaju błędem, Rand zaproponował, że sprawdzi publikacje FEE — za darmo i bez wynagrodzenia — zanim zostaną opublikowane. Kiedy zobaczyła ten dokument po tym, jak był już dystrybuowany jako główna publikacja FEE, uznała to za zdradę sprawy.

W swoim słynnym liście do Williama Mulendore'a (20 września 1946) Rand potępiła samą ideę „racjonowania”. Dla Rand racjonowanie przypominało stanie w kolejkach w Związku Radzieckim z jej młodości. Co gorsza, pomysł polityki rządu polegającej na alokacji „zasobów mieszkaniowych” zakładał, że państwo jest odpowiedzialne za to, kto co otrzyma w pierwszej kolejności. W liście od Mulendore'a Rand wrzał:

Jakie argumenty podają [Friedman i Stigler] na poparcie darmowej wyceny? Ani słowa o niezbywalnym prawie właścicieli ziemskich i właścicieli nieruchomości. Ani słowa o niezbywalnym prawie najemców do płacenia tyle, ile chcą. Ani słowa o jakichkolwiek zasadach. Tylko celowość (będziemy mieć więcej mieszkań) i humanitarna (sic!) troska o tych, którzy nie mogą znaleźć domów…

Oto moje pytanie: w czasach, gdy dobrzy, kompetentni konserwatywni pisarze są umieszczani na czarnej liście i głodzeni przez różową klikę, która kontroluje tak wiele komercyjnych magazynów — dlaczego Leonard Read zatrudnił dwóch czerwonych, za pieniądze powierzone mu przez konserwatystów pragnących zachować kapitalizm?

Niecały miesiąc później, w liście do V. Orvala Wattsa (11 października 1946) , inna była entuzjastka FEE, Rose Wilder Lane, wyraziła swój pogląd na broszurę Friedmana-Stiglera:

Ponownie przeczytałem RENTS AND CEILINGS z zamiarem przeglądu. Jestem przerażony, wstrząśnięty nie do opisania. To najbardziej przeklęty kawałek komunistycznej propagandy, jaki kiedykolwiek widziałem. I mogę udowodnić, że tak jest, zdanie po zdaniu i strona po stronie. Co robi Fundacja, dobry Boże, i DLACZEGO? Uczciwi amerykańscy pisarze w tym kraju są głodni i zdesperowani, wciągnięci na czarną listę solidnego frontu komunistycznego, trzymającego pole wydawnicze; dlaczego przy przyzwoitości (lub jej braku) Fundacja karmi parę świrów od wewnątrz?… Fundacja wypisuje czeki dla dwóch najbardziej przeklętych komunistycznych propagandzistów, jakich czytałem od dawna. Jestem fizycznie chory z tego powodu.

Nie wygrywamy

Jaki jest sens opowiadania o tych niejasnych, dawno minionych kontrowersjach wśród libertariańskich elit? Pod względem praktycznego efektu jest to całkiem „wewnątrz baseballu”. Tyle, że nie. Obecnie w Nowym Jorku jest znacznie więcej mieszkań — ponad milion jednostek — objętych jakąś formą kontroli czynszu niż w 1946 roku. Ludzie, nie wygrywamy.

Pytanie brzmi: dlaczego. Skupiłem się na kontroli cen mieszkań na wynajem, ponieważ jest to przypadek, w którym wśród ekonomistów panuje niemal powszechna zgoda co do tego, że jest to zła polityka. Kierunkowcy twierdzą, że problem polega na naleganiu na politykę destynacji „całe dziewięć jardów albo nic”. Rzeczywista polityka dotyczy w dużej mierze kwestii „doraźnych (będziemy mieć więcej miejsca na mieszkania) i humanitarnych (sic!)”. Skupienie się na tym, czy polityka działa, biorąc pod uwagę jej cele, nie wymaga zmiany podstawowych zasad moralnych słuchacza, a jedynie chęci wysłuchania dowodów.

I: „sic”? Poważnie? Ayn Rand twierdziła, że ​​sam pomysł, że polityka publiczna może mieć jakiś element humanitarnej troski, jest błędem kategorii . Wy, destynatorzy, musicie częściej wychodzić. Bycie dumnym z czystości swoich stanowisk poprzez zdefiniowanie Friedmana, Stiglera (i Mungera, spójrzmy prawdzie w oczy) jako „czerwonych” jest receptą na zasłużoną nieistotność w systemie rządzonym przez liczbową większość.

A może to jest od tyłu? Destynolog mógłby wiarygodnie odpowiedzieć, że to właśnie gotowość kierunkowców do pójścia na kompromis w sprawie imperatywów moralnych i skupienia się wyłącznie na problemach konsekwencjalistycznych doprowadziła do braku postępu. Karczując resztki i zadowalając się kolektywistycznym ramowaniem tego, co „powinniśmy zrobić” w sprawach, które mogą być rozwiązane jedynie przez wyłaniające się struktury wynikające z indywidualnych działań w ramach systemu niezbywalnej własności prywatnej, być może to kierunkowcy osłabili nasz ruch .

Oczywiście wszyscy możemy się mylić. Pozostawiam to czytelnikowi do decyzji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawica w Operacji „Pedestal”,czyli największa bitwa morska w ochronie konwoju na Maltę w II Wojnie Światowej.

Jak to widzą w Ameryce. Czy niższa inflacja zatrzyma podwyżki stóp?

DOGE poważnie podchodzi do wojny z państwem administracyjnym