Zbliżają się wybory!!! Postępowcy uwielbiają tłumić głosy – ale nie tak, jak myślisz.
Postępowcy uwielbiają tłumić głosy – ale nie tak, jak myślisz

Kiedy myślisz o „tłumieniu wyborców”, prawdopodobnie myślisz o rodzajach ograniczeń, które pozbawiły praw wyborczych czarnych wyborców, którzy żyli pod rządami Jima Crowa. Może myślisz o przepisach dotyczących tożsamości lub słabo obsadzonych lokalach wyborczych z kiepską technologią, otwartych w niedogodnych godzinach. Ale chciałbym zwrócić waszą uwagę na inny rodzaj „tłumienia wyborców” i taki, który postępowiec szczególnie kocha, mimo że jest to pobłażliwość ponadpartyjna: tłumienie głosów oddanych przez ludzi za ich dolary i centy. Każdy dolar to głos w komercyjnym społeczeństwie, a każdy zakup to głosowanie na to, jak ludzie powinni wykorzystywać swój czas, talenty i skarby. Nieumyte masy mają irytującą tendencję do głosowania na niewłaściwe rzeczy. Zamiast głosować na to, co postępowcy uważają, że powinni chcą, rzucają swoje dolarowe karty do głosowania w brzydkich miejscach (Walmart i Dollar General) na brzydkie rzeczy (regulowane czapki z siatki i napoje bezalkoholowe). Czy świat nie byłby szczęśliwszym, piękniejszym miejscem, gdybyśmy zastąpili wzorce, które pojawiają się, gdy przedsiębiorcy i kapitaliści krzątają się, by służyć hoi polloi ? Czy nie powinniśmy (jak twierdzą niektórzy) zastąpić brzydkiego, nieplanowanego bałaganu, jaki tworzy współczesny kapitalizm, pięknymi planami opracowanymi przez piękne umysły?
Istnieje wiele przykładów całkowicie akceptowalnego komercyjnego tłumienia wyborców. Ruch antyłańcuchowy w swoich różnych wcieleniach miał na celu stłumienie głosów klientów za dolary na rzecz korzyści finansowych niezależnych detalistów oraz korzyści estetycznych osób z zewnątrz, które chcą zachować „charakter sąsiedztwa”. Przed II wojną światową istniał energiczny ruch przeciwko łańcuchom, a demagodzy twierdzili, że łańcuchy stanowią zagrożenie dla niezależności i grają na strachu ludzi przed obcymi. Ruch anty-Walmart nabrał rozpędu na początku 2000 roku, a dyskusje na ten temat w klasie podczas mojego pierwszego semestru nauczania w Rhodes College faktycznie zainspirowały wiele moich badań .
Sieci sklepów dolarowych, które obsługują głównie społeczności o niskich dochodach, w ostatnich latach przeżyły wiele upałów . Obecni detaliści nie lubią, jak sklepy takie jak Dollar General „kradną ich klientów”. Obserwatorzy i aktywiści uważają je za nieatrakcyjne pod względem estetycznym i społecznym. Ruchy antyłańcuchowe ukrywają się pod ładnie brzmiącą retoryką , ale zasadniczo są to próby stłumienia komercyjnej autonomii ludzi, ponieważ wyniki nie podobają się specjalnym interesom, obserwatorom i aktywistom. I jak to zwykle robią demagodzy, są w stanie wzbudzić niechęć i zyskać poparcie nawet wśród ludzi, których ich demagogia rani, przedstawiając pełne pasji, wiarygodnie brzmiące przypadki, że Walmart, Dollar General lub McDonald's spowodowały ich biedę i cierpienie.
Regulacje dotyczące mieszkalnictwa to kolejny rodzaj komercyjnego tłumienia wyborców. Zastanów się, co się dzieje, gdy ludzie gromadzą się, by sprzeciwić się nowym osiedlom mieszkaniowym (prawdopodobnie możesz znaleźć więcej niż jeden przykład niedaleko od siebie, szybko szukając). Wysiłki mające na celu ograniczenie rozwoju lub wymaganie, aby budownictwo mieszkaniowe przechodziło długi proces zatwierdzania, są ponownie próbami stłumienia głosów dolarowych ludzi, którzy mieliby zająć nowe mieszkanie.
Z restrykcjonizmem mieszkaniowym trudno walczyć z kilku powodów. Po pierwsze, łatwo jest zbudować koalicję sąsiadów, aby odeprzeć inwazję. Po drugie, deweloperzy mieszkaniowi nie cieszą się zbytnią sympatią w oczach opinii publicznej, ponieważ nowe osiedla zwykle wiążą się z dużo większymi nakładami finansowymi, niż większość z nas jest przyzwyczajona do myślenia w naszych codziennych sprawach. Po trzecie, potencjalni najemcy lub właściciele, którzy w przyszłości zajmą nowe lokale, nie mają wpływu na wybór polityczny („głosują” pośrednio poprzez środki, które deweloper przeznacza na uzyskanie akceptacji swojego projektu). Dlatego zdobycie większej liczby nowych mieszkań jest politycznie trudniejsze niż powinno.
Jednym z powodów jest to, że każdy chce mieć coś do powiedzenia we wszystkim, co się dzieje. Brzmi to dobrze, przynajmniej powierzchownie, ale przywodzi na myśl fragment znakomitej książki Paula Heyne'a Czy ekonomiści są zasadniczo niemoralni? ( które można pobrać za 0 USD ). Rozważa w nim hipotetyczną firmę o nazwie International Conglomerate, która produkuje „gadżety” i otwiera „sweatshop” w Malezji:
Jako ochrzczony i konfirmowany ekonomista powiedziałbym, że jeśli malezyjscy robotnicy wiedzą, jakie są zagrożenia, to IC nie zachowuje się wobec nikogo niesprawiedliwie. Dostarcza gadżety ludziom, którzy je cenią, zapewnia zyski akcjonariuszom IC i zapewnia dochody malezyjskim pracownikom; wszyscy wygrywają, a przynajmniej każdy, kto ma prawo do konsultacji.
Powinniśmy zapytać, czy rzeczywiście mamy prawo do bycia konsultowanym, zanim oczekujemy, że zostaniemy skonsultowani. Istnieją przekonujące argumenty oparte na efektach zewnętrznych przemawiające za zachowaniem charakteru społeczności i tak dalej, ale istnieją również wiarygodne argumenty oparte na efektach zewnętrznych za otwartością na innowacje mieszkaniowe i ważne pytania dotyczące tego, czy wymagania dotyczące przeglądu i zatwierdzenia nie stworzą więcej problemów, niż rozwiążą, wkraczając na prawa własności.
W swojej genialnej książce „ Wiedza i decyzje ” Thomas Sowell wyjaśnia, w jaki sposób ceny i procesy społeczne przekazują cenną wiedzę na temat stopniowych kompromisów. Zauważa, że użycie siły dosłownie eliminuje wiedzę z procesu społecznego. Innymi słowy, rezygnacja z rynku tłumi głosy konsumentów i producentów, by zadowolić ich rzekomo lepszych. Jeśli jednak ktokolwiek w transakcji ma prawo do konsultacji, to konsumenci i producenci mogą stracić najwięcej, gdy ich głosy zostaną udaremnione.
Tłumienie głosów ludzi na rynku na korzyść tych, którzy uważają się za uprawnionych do wygodnego życia cudzym kosztem lub tych, którzy naprawdę wiedzą, co jest dobre dla innych ludzi, nie pomaga tłumionym wyborcom. To ich obraża. Co ważne, zubaża ich (i resztę z nas), uniemożliwiając cenom wykonywanie pracy, którą muszą wykonać: przekazywanie wiedzy potrzebnej ludziom do mądrego wyboru. Jeśli poważnie myślimy o wysłuchaniu tych najmniejszych spośród nas, powinniśmy pozwolić, by ich pieniądze przemówiły trochę głośniej.
Komentarze
Prześlij komentarz